XXII. Lipiec

198 16 1
                                    

- Już czas.
Skończył się czas egzaminów. Kolejny dzień zaczynałam od takiej wiadomości. Wiedziałam co to oznacza. Zaczynamy zabawę, gdy tylko zajdzie słońce, co niestety, jak to latem bywa, miało nastać bardzo późno. Do tego czasu miałam zamiar się przygotować. Otworzyłam szafę, a następnie ukryty w jej wnętrzu schowek. Westchnęłam i wyjęłam, to co się w nim znajdowało - pistolet. Nigdy nie przywiązywałam wagi do nazw, nie była to rzecz potrzebna mi do szczęścia. Następnie chwyciłam grube liny ukryte pod moim łóżkiem.
- Kate. - mama weszła do pokoju. - Bałam się, że nie dostałaś wiadomości. - westchnęłam i usiadłam na łóżku w ręce trzymając wcześniej znalezione "skarby".
- Boję się.
- Dasz sobie radę, córciu. - usiadła obok mnie, ale ja nadal wpatrywałam się w przedmioty, które trzymałam w rękach.
- A jeśli nie? Nie robiłam tego od dziesięciu lat. Co jeśli nie potrafię?
- Katherine Rivers, masz to we krwi. Poza tym... Tego się nie zapomina. - wstała i ruszyła do drzwi. Odwróciła się jeszcze raz. - O której?
- Przed 21.
- Dobrze.
***
- Alex? - rodzice wyszli pół godziny temu, a ja zaczęłam wprowadzać mój plan w życie. - Z tej strony Kate. Nie wiem czy mnie kojarzysz...
- Dziewczyna Josha. Jasne!
- Powiedzmy... - westchnęłam.
- O co chodzi?
- Potrzebuję pomocy.
- Dlaczego do mnie dzwonisz?
- Chodzi o Josha. Tylko ty możesz mi pomóc. Proszę. Podam ci adres. Przyjedź.
- Ok. - powiedział po chwili, a ja zadowolona z siebie podałam mu adres.
Chłopak pojawił się na podjeździe, gdy słońce zaszło.
- Cześć. - wpuściłam go do środka po czym wycelowałam w niego bronią. - Co ty robisz? - spytał zdziwiony.
- Do kuchni! - pokazałam mu drogę. Kiedy się tam znalazł powiedziałam: - Weź krzesło. - rzuciłam mu linę. - Siadaj i przywiąż sobie nogi.
- Co?!
Myślałam o tym, że to ja powinnam to zrobić, ale jeśli go ogłuszę, to nie dam rady sama go posadzić. Alex jest umięśniony, więc pewnie i ciężki, a ja słaba. Poza tym potrzebowałam go przytomnego.
- Słyszałeś! Rób co mówię. - chłopak chciał uciec, ale odbezpieczyłam broń. - Nie zawaham się. - patrzył na mnie przez jakiś czas. Szukał oznak, że to żart. Ale ja byłam po raz pierwszy pewna swego. Mam nadzieję, że właśnie to zauważył, dlatego zrobił co kazałam. Gdy skończył podeszłam do niego i związałam mu ręce, po czym sprawdziłam węzeł na nogach.
- Gdzie masz telefon? - przyłożyłam mu lufę do głowy.
- W kieszeni.
Chwyciłam aparat i znalazłam w kontaktach numer Josha.
- Zrobisz teraz to, co ci powiem. Zadzwonisz do Josha. Powiesz, że potrzebujesz pomocy. Podasz mu ten adres. Rozumiesz?!
- Niby dlaczego miałbym to robić?
- Żebym nie odstrzeliła ci głowy.
Prychnął.
- Nie zrobisz tego.
- Jesteś pewien?
Nastała cisza. Zastanawiał się. Nie widziałam jego twarzy, jedyne światło dawała mała lampka przy zlewie. To wszystko trwało zbyt długo. Przypomniałam sobie dawne lata i odsunęłam się od Alexa.
- Wiedziałem. A teraz mnie rozwiąż. Nie wiem, o co chodzi, ale to nie jest śmieszne.
Odwróciłam się i strzeliłam mu w ramię. Kiedy usłyszałam jego krzyk uśmiechnęłam się. Rzeczywiście. Tego się nie zapomina.
- Ok... Zmieniłem zdanie.
- Dzwoń. - przycisnęłam mu telefon do ucha.
- Halo?
- Josh. Musisz mi pomóc.
- Co jest?
- Podam ci adres. Musisz tu przyjść.
Nie sądziłam, że pójdzie tak łatwo.
Widziałam, że z ramienia leci mu krew. Nie chciałam, żeby stało mu się coś gorszego, więc wyjęłam opaskę uciskową. Na szczęście rana nie była aż tak groźna. Gdy skończyłam ją opatrywać zakleiłam chłopakowi usta szarą taśmą. Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Kate. Alex jest u ciebie?
- Wejdź. - zamknęłam drzwi i zrobiłam dokładnie to samo, co przed chwilą z Alexem.
- Co się dzieje, Kate? Co ty robisz? - patrzył to na mnie, to na lufę pistoletu, który trzymałam przed sobą. - Odłóż to.
- Do kuchni!
- Alex! - chłopak chciał podbiec do przyjaciela, ale przyłożyłam mu broń do pleców.
- Ani mi się waż. A teraz grzecznie usiądziesz na krześle i zwiążesz nogi.
- Niby dlaczego mam to zrobić?
- Nie widzisz przyjaciela? Nie zawaham się strzelić nawet do ciebie.
Po chwili siedział obok Alexa, któremu odkleiłam taśmę z ust. Stanęłam przed nimi i wybrałam numer.
- Dzień dobry. Biuro obsługi klienta, czym mogę pomóc.
- 72469. Gotowe.
- Przyjęłam zgłoszenie. W ciągu dziesięciu minut rozwiążemy problem.
Rozłączyłam się.
- Co jest gotowe? - spytał Josh.
- Wy.
- My? - tym razem odezwał się Alex.
- Tak.
- Czy tu jest ukryta kamera? O co chodzi? - pytali jeden przez drugiego.
- Josh... Pamiętasz co dostałeś od Alexa?
- Co? Skąd ty...? - Alex spojrzał na Josha. - Nic jej nie powiedziałem!
- To prawda. - powiedziałam. - Wiesz co było w środku?
- Nie.
- Alex od roku jest obserwowany przez Agencję. Mówi ci to coś? - zwróciłam się do pierwszego.
- Niemożliwe. Ty?!
- Tak. - usłyszałam za sobą znajomy głos. Agenci pojawili się przy chłopcach. - Agentka 72469 Katherine Rivers. Najlepsza i najmłodsza tajna agent.
- Przypominam ci, że ten tytuł nie obowiązuje od dziesięciu lat. - zaśmiałam się. - Cześć Martha. - uścisnęłam dziewczynę. Kątem oka widziałam jak wyprowadzają moich więźniów.
- Mam nadzieję, że udana misja przekona cię do zmiany decyzji. Wszyscy mamy taką nadzieję.
- Martha...
- Ok, ok. Nie naciskam. - poszłam za nią do samochodu i pojechaliśmy prosto do siedziby Agencji.

Co myślicie?

Matematyka - moja miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz