XVI. Karaoke

234 18 0
                                    

- Ale tu pięknie. - Josh zaprowadził mnie na jedno z wzgórz. Nikt tu nie wchodził od dawna, a przynajmniej tak słyszałam. Teraz wiem, że chłopak bywał tu całkiem często. Naprawdę widok był piękny.
- Lepiej jest latem. Kiedy słońce zachodzi. - prawie otworzyłam usta to słysząc. Josh, typowy bad boy, potrafi być romantyczny? - O co chodzi?
- Nie sądziłam, że potrafisz być tak romantyczny. Myślałam, że tacy faceci istnieją tylko w filmach i książkach. - choć skrycie marzyłam, że jednak chodzą tacy po świecie.
- Słońce, jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
- Na przykład?
- Hmm...
- No właśnie. Wiem o tobie prawie wszystko.
- Ale napewno nie wiesz jednej rzeczy.
- Dawaj.
- Nie wiesz z kim idę na studniówkę.
Szczerze się zaśmiałam. Dlaczego to miała być aż tak istotna informacja?
- Pewnie z twoją dziewczyną. Jo?
- Pudło.
- Czyżbyś już zmienił dziewczynę?
- Powiedzmy.
- Czyli nie traktujesz jej na serio... Współczuję tej biedaczce.
- Ty idziesz ze mną na studniówkę. - po raz kolejny ledwo powstrzymałam się przed otwarciem ust ze zdziwienia. To ja byłam tą "biedaczką".
- Nie pamiętam, żebyś mnie zapraszał, a tym bardziej, żebym się zgodziła. - powiedziałam po chwili zastanowienia.
- Teraz ci mówię.
- Wiesz, że to za miesiąc?
- Wiem.
- A co z Jo?
- Poradzi sobie. - napewno...
Wtedy przypomniałam sobie moją studniówkę. To był totalny niewypał. Nie dość, że nie miałam z kim iść, to jeszcze potwornie się nudziłam, mama wymalowała mnie tak mocno, że wszyscy dopiero po chwili domyślali się kim jestem (co akurat nie było takie złe). Nie wspominam tego dobrze. A do tego wszystkiego przypomniałam sobie moją dzisiejszą rozmowę z Blancą.
- Co jest? - Josh chciał, żebym na niego spojrzała, ale dla mnie to był kiepski dzień i bałam się, że jeżeli spojrzę mu w oczy, to się rozpłaczę. Nie chciałam pokazać, że jestem tak słaba. - Co się stało?
- Mówiłam ci, że ze mną nie można dobrze się bawić. Po prostu nie umiem...
- A ja powiedziałem, że udowodnię ci, że potrafisz się bawić. Nie pozwoliłaś mi tego udowodnić. Teraz mam okazję.
- Poza tym mam fatalne wspomnienia własnej studniówki. Do teraz żałuję, że poszłam. Gdybym mogła cofnąć czas...
- W takim razie musimy to zmienić. Kate... Daj mi szansę. Kate? Mam cię prosić na kolanach? - kiedy to powiedział zrobił coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Uklęknął przede mną. - Katherine, proszę, pójdziesz ze mną na studniówkę?
- Josh, wstań. - rozglądałam się w poszukiwaniu ludzi, ale przypomniałam sobie, że jesteśmy daleko od miasta i nikt się tu nie zapuszcza. Co nie zmienia faktu, że czułam się dziwnie. - Josh!
- Zgódź się.
- Wstań! Przemokniesz. - w końcu klęczał na śniegu.
- Powiedz, że się zgadzasz.
- Josh!
- Kate!
- Zgadzam się! Wstań!
Chłopak podniósł się i przyciągnął mnie do siebie.
- Mam z tobą trzy światy...
- Ale warto. - uśmiechnął się. Wiedziałam, co zamierza zrobić, ale tym razem nie miałam zamiaru się opierać.
- Josh?! - chłopak odsunął się ode mnie. Zobaczyłam, że idzie do nas jakaś dziewczyna. - To jest twoja nowa? Myślałam, że miałeś się nie obnosić na mieście z nowymi zdobyczami. - podeszła do Josha. Zdecydowanie źle czułam się w jej towarzystwie. To musiała być Jo. Zgrabne, długie nogi, blond włosy, warstwa makijażu tak gruba, że chyba potrzeba młota pneumatycznego, żeby się przebić. No i oczywiście ładna... Nie chciałam tam dłużej stać. Poszłam do domu.
***
Josh zasypywał mnie wiadomościami, dzwonił... Ja tylko odczytywałam.
- Daj mi się wytłumaczyć.
- To nie tak...
- Kate, proszę, odezwij się.
- Błagam na kolanach.
- Katherine, proszę, odpowiedz.
W końcu poszłam spać.
Rano zobaczyłam 105 nieprzeczytanych wiadomości i 33 nieodebrane połączenia. Wszystko od Josha. Idąc na zajęcia czytałam, co napisał i gdy przeczytałam ostatniego smsa postanowiłam odpisać.
- Przepraszam, spałam. Nie przejmuj się. Czułam się nieswojo, dlatego postanowiłam, że pozwolę wam porozmawiać w spokoju.
Ok... Może to i było kłamstwo, ale co miałam napisać?
- Spotkajmy się dzisiaj. Proszę.
- Nie mogę dzisiaj. Mam ucznia.
Tym razem powiedziałam prawdę.
***
Kiedy skończyłam zajęcia założyłam słuchawki i ruszyłam na przystanek. Jednak nie spodziewałam się kogo tam zobaczę. Josh patrzył na mnie... Podeszłam do niego.
- Co ty tu robisz? - spytałam trochę za ostro.
- Miałem trochę czasu i postanowiłem, że skoro ty go dla mnie nie masz, to chociaż umilę ci podróż do domu. - to miłe - pomyślałam. - Przepraszam za wczoraj.
- To nie twoja wina.
- Moja, skoro uciekłaś.
- Tłumaczyłam ci. Czułam się niezręcznie.
- A nie powinnaś. Co znaczy, że to była moja wina. - chwycił mnie za rękę. Cóż... Ciekawi mnie tylko jedno. Pokazywał to miejsce wszystkim swoim dziewczynom?
- Zapomnijmy o tym.
- Zgoda.
Wciągnęłam Josha do autobusu. Musiałam wsiąść jako pierwsza, ponieważ wysiadam na samym końcu, a nie chciałam zgubić chłopaka. W autobusie było tak dużo ludzi, że Josh był bardzo blisko mnie. Trochę za blisko. Zanim jeszcze autobus ruszył chłopak mnie pocałował.
- Może, w obecnej sytuacji, jednak znajdziesz dla mnie trochę czasu? - myślał, że nie chcę się z nim spotkać przez wczoraj?
- Nie mogę. Mówiłam ci, że mam ucznia.
- To tylko godzina, a potem?
- Nie powiedziałam, że tylko jednego.
- To ilu?
- Trzech. W domu będę dopiero przed siódmą.
- To jeszcze młoda godzina.
- Josh... Jutro mam zajęcia. Też muszę odpocząć, a nie wiesz, jak trzy osoby pod rząd potrafią wymęczyć.
- To zrezygnuj.
- Nie. Lubię to robić i nie zrezygnuję.
- Ale skoro to cię męczy...
- Josh...
- Taka prawda.
- Innym razem.
Westchnął niezadowolony.
- Obiecaj.
- Obiecuję.
***
Wreszcie weekend - pomyślałam wychodząc z uczelni. Dziś miałam tylko jednego ucznia, a wieczorem umówiłam się z Blancą. Idziemy na karaoke. Ona uwielbia takie imprezy, a ja z dwojga złego wolę takie.
- Idziemy do szafy. - powiedziała wchodząc do mojego domu.
- Cześć Blanca. - powiedziałam zamykając za nią drzwi.
- Tak, tak... A teraz musimy popracować nad twoim wyglądem.
Po godzinie buszowania w mojej szafie Blanca zgodziła się na leginsy o wyglądzie skóry i granatową tunikę.
- Idziemy?
- Tak. - chwyciła kurtkę i wreszcie wyszłyśmy.
Impreza odbywała się niedaleko. W środku było już dość dużo osób, ale udało nam się znaleźć wolne miejsce. Co dziwne... Blanca wybrała stolik czteroosobowy, a obok był wolny dwuosobowy.
- Kogoś zaprosiłaś?
- Jeszcze nie, ale liczę, że się przysiądzie.
- Aaa... - no tak... Blanca miesiąc temu wypatrzyła w tym klubie chłopaka. Jak na mój gust, stać ją na więcej, choć i tak jest lepszy niż poprzedni... Dlatego od miesiąca przyjaciółka ciągnie mnie tutaj licząc, że blondyn zwróci na nią uwagę. Cóż... Od tego czasu byłam z nią dwa razy i nic. - Może ty do niego zagadaj?
- Czy to nie ty masz zasadę, że to facet musi zrobić pierwszy krok?
- To moja zasada, nie twoja.
- Jest! - aż podskoczyła na krześle. - O rany! Idziemy na scenę.
- My?!
- Tak.
- Żartujesz. - zaśmiałam się, ale zobaczyłam jej minę. - Żartujesz, prawda? - pokręciła głową. - Wiesz, że nie lubię publicznych występów.
- Proszę. Kate...
Pociągnęła mnie za rękę.
- Śpiewamy razem. - powiedziała do chłopaka obsługującego sprzęt.
- Wybierzcie piosenkę.
- Kate.
- Nie dam rady...
- Proszę...
Przejrzałam listę dwukrotnie.
- Ellie Goulding "Something in the way you move".
- Ok. Znam. - uśmiechnęła się i podała mi mikrofon, a następnie pociągnęła na scenę.
Wsłuchałam się w pierwsze takty i zamknęłam oczy. Blanca zajęła środek sceny, a ja byłam tak zestresowana, że gdy dziewczyna nie widziała schowałam się za kurtyną.

It's the strangest feeling
Feeling this way for you
There's something in the way you move
Something in the way you move
With you I'm never healing
It's heartache through and through
There's something in the way you move
Don't know what it is you do
Not one bone in your body good enough for me
This heart is open, bloodstain on my sleeve
When our eyes meet, I can only see the end
But tonight I'm here, yours again

But tonight I'm gonna lose it all
Playing with fire, I was the first to fall
Heart is sinking like a cannonball
Baby, kill it, what're you waiting for?

Something in the way you move
Something in the way you do it
Something in the way you move
Oh
Something in the way you move
Something in the way you do it
Something in the way you move
Oh

There's an evil night air, the stars don't shine tonight
Something in the way you do
Something in the way you
Push me closer, further
Break me just enough
Your lies always seem so true
There's nothing left for me to lose
There's not one thing I can do to change your ways
But I can't sit back and take the lonely days
When our eyes meet, I can only see the end
And tonight the rain pours again

But tonight I'm gonna lose it all
Playing with fire, I was the first to fall
Heart is sinking like a cannonball
Baby, kill it, what're you waiting for?

Something in the way you move
Something in the way you do it
Something in the way you move
Oh
Something in the way you move
Something in the way you do it
Something in the way you move
Oh

But tonight I'm gonna lose it all
Playing with fire, I was the first to fall
Heart is sinking like a cannonball
Baby, kill it, what're you waiting for?

Something in the way you move
Something in the way you do it
Something in the way you move
Oh
Something in the way you move
Something in the way you do it
Something in the way you move.

Kiedy tylko wybrzmiał ostatni takt wymknęłam się z klubu tak, żeby nikt mnie nie widział. Zanim wyszłam słyszałam gromkie oklaski.

Tak jak obiecałam ;)

Matematyka - moja miłośćWhere stories live. Discover now