XI. W cztery oczy

314 26 1
                                    

Po raz kolejny obudziło mnie durne słońce. Czy zawsze musi świecić mi prosto w oczy?! Wkurzony zepchnąłem dziewczynę z mojej ręki i wstałem.
- Już uciekasz? - spytała dziewczyna. Nic nie odpowiedziałem, a dziewczyna podeszła do mnie i zaczęła całować. Nie zastanawiałem się długo i chwilę później wróciliśmy na łóżko.
- Josh. Zbierasz się? Ooo... - powoli odwróciłem głowę w stronę nieproszonego gościa. To Gary... Spojrzałem na niego i pewnie gdybym mógł to właśnie cisnąłbym w niego błyskawicą. Przyjaciel szybko zamknął drzwi.
- Josh? - odezwała się dziewczyna, ale ja nie zwróciłem na nią uwagi. Wstałem, ubrałem się i wyszedłem nie racząc jej ani jednym spojrzeniem.
Gary był tuż przede mną. Szybko go dogoniłem.
- Stary... Co to miało być? - walnąłem przyjaciela w ramię.
- Sory, ale ty i poranny seks? - spojrzał na zegar w telefonie. - Ok... Południowy, ale mniejsza o to. Zawsze pierwszy zbierałeś manatki.
- A dzisiaj nie...
- Ok. Mów. - westchnął.
- Niby co? Mam ci opowiadać co robiliśmy? Jak chcesz...
- Nie! - zaśmiałem się. - Co się stało na imprezie? Zniknąłeś...
- Spotkałem... znajomą...
- Uuu... Jakaś była?
- Coś ty.
- Twoja korepetytorka. Zgadłem? Czekaj... Jak ona miała na imię? Kate! Znowu będziesz o niej gadać?
- Tak. Ją spotkałem.
- Ale to nie z nią byłeś. Ta była brunetką...
- Tak, Kate jest blondynką.
- Niemożliwe... - zaśmiał się. Spojrzałem na niego zdziwiony. - Laska oparła się urokowi Josha Cassidy? Stary... Koniecznie musisz ją ze mną poznać!
- Zakład, że się oprze? - wyciągnąłem rękę w kierunku Gary'ego.
- Stoi. - uścisnął moją dłoń. - Masz dwa tygodnie.
Prychnąłem.
- Zrobię to w tydzień.
- Zobaczymy Cassidy, zobaczymy...
***
Kiedy tylko wróciłem do domu zjadłem śniadanie.
- Witaj synu. - ojciec wszedł do kuchni zrobić sobie i mamie kawę, jak co tydzień. Kiwnąłem głową na powitanie i wtedy wpadł mi do głowy genialny pomysł. Włożyłem miskę po płatkach do zmywarki i ruszyłem do salonu.
- Cześć mamo. - powiedziałem widząc, że kobieta siedzi na kanapie. - Możesz mi dać numer Katherine - korepetytorki?
- Jest w komórce. A mogę spytać do czego jest ci potrzebny?
- Yyy... Gary potrzebuje korków i prosił mnie o numer.
- Naprawdę? Jeszcze niedawno mówiłeś, że Gary dobrze radzi sobie z matematyką.
- Bo ma problem z jednym tematem.
- Jasne...
Szybko zniknąłem zanim zostałbym wezwany na przesłuchanie. Odnalazłem numer dziewczyny i przepisałem go. Gdy tylko wróciłem do pokoju napisałem do niej.
- Hej piękna. Szybko wczoraj uciekłaś.
Nie musiałem długo czekać na odpowiedź.
- Mówiłam ci, że nie lubię imprez.
- Mogliśmy się zmyć z imprezy i iść w ciekawsze miejsce ;)
- Pewnie znasz wiele takich.
- Nie powiem, że nie.
Szybko przeszedłem do działania.
- Słońce, co robisz jutro?
- Mam zajęcia.
- A po nich?
- Nie mam jeszcze planów.
- Świetnie. Proponuję kino. Może 17?
- Do zobaczenia.
Już jest moja!
***
- Cześć. - dziewczyna uśmiechnęła się na powitanie.
- Cześć. Idziemy?
Weszliśmy do środka. Kupiłem bilety na pierwszy lepszy film i w końcu znaleźliśmy się w ciemnej sali. Objąłem ją i przysunąłem bliżej siebie.
- Może później pójdziemy coś zjeść? - szepnąłem muskając płatek jej ucha. Dziewczyna zaczęła owijać wokół palca materiał spódniczki.
- Czemu nie? - znów się do mnie uśmiechnęła. Dotknąłem jej policzka. Kate szybko się odsunęła i spojrzała na ekran.
Jeszcze kilka razy próbowałem, ale wciąż się odwracała. Kiedy film się skończył poszliśmy razem do jednej z restauracji. Wiele tematów wyczerpaliśmy na czacie, ale pomimo tego mieliśmy o czym rozmawiać i dobrze się nam rozmawiało. Dziewczyna szybko się rozluźniła. Było naprawdę miło.
Nie! To tylko zakład Josh... Pamiętaj!
W końcu wyszliśmy i postanowiłem odprowadzić ją do domu. Odnalazłem jej dłoń i chwyciłem. Tym razem blondynka się nie odsunęła.
- Mogę liczyć na powtórkę? - spytałem, gdy staliśmy pod jej domem.
- Ok. Ale następnym razem to ja wybieram film. - zaśmiałem się. Rzeczywiście film był do bani.
- Może następnym razem zrobimy coś innego. - chwyciłem jej drugą rękę. Teraz staliśmy twarzą w twarz. Teraz albo nigdy! Chwyciłem ją w pasie i pocałowałem. Na początku stawiała opór, ale po chwili oddawała moje pocałunki.
- Na razie, Josh. - powiedziała odsuwając się, po czym zniknęła za drzwiami posyłając mi wcześniej kolejny uśmiech.
Pierwszy krok za mną.

I jak?

Matematyka - moja miłośćWhere stories live. Discover now