Była To Sylwia

72 12 1
                                    

Rano po codziennych czynnościach spakowałem plecak i pojechałem po Patryka. Dziś był nasz wielki mecz. Najpierw czekał nas jednak trening. No tak dwa treningi przed meczem to średni pomysł, ale wcześniej nie było możliwości organizowania ich. Gdy przyjechała już druga drużyna trybuny były już zapełnione. Była tam nasza paczka. Na trybunach rozpoznałem też kilku znajomych z innych drużyn. W końcu otwieraliśmy sezon, mecz był dość długo oczekiwany. Następnym powodem, dla którego mecz był dla nas ważniejszy od innych to fakt, że naszymi dzisiejszymi przeciwnikami byli nasi najwięksi rywale. To przez nich odpadliśmy w poprzednim sezonie w ćwierćfinale. To był mój drugi mecz, w którym grałem, jako rezerwowy. Nie miałem okazji się wykazać. Dziś miało być inaczej. Mieliśmy się zemścić. Byliśmy gospodarzami i dużo widzów kibicowało właśnie nam. Rozpoczął się mecz pełne dziewięćdziesiąt minut ciężkiej pracy. Patryk spisywał się na medal. Nasza obrona nie wyrabiała. Ich defensywa była nie do przebicia. Wiedziałem już dlaczego tamtym razem tak źle szło naszym. Na szczęście dużo się nauczyłem od tamtego czasu i udało mi się wykorzystać lukę na skrzydle. Akcja skończyła się moją asystą a cały mecz wynikiem jeden do zera. Miałem więc dwa powody do świętowania tego dnia. Po meczu znów zostaliśmy z Patrykiem sami. Justyna z Kamilą i Martą starały się udekorować mieszkanie niby była to moja impreza ale ja się na tym nie znałem, więc zostawiłem to im. Jak już wróciłem wszystko było gotowe. Byłem dumny, że mam takie przyjaciółki. Było jeszcze wcześnie więc chciałem pojechać po zakupy. Kamila chciała pojechać ze mną. Zgodziłem się. Nie miałem prawa jazdy, ale Tomek pożyczał mi czasem samochód. Kupiłem jakieś przekąski i napoje, a Kamila chciała kupić sobie bluzkę. Ona poszła poszukać czegoś ciekawego, a ja zauważyłem, że buty, które strasznie jej się podobały, gdy ostatnio byliśmy w tym sklepie były na przecenie. Nie zastanawiałem się długo. Kupiłem je i chciałem je jej wręczyć przy najbliższej okazji. Nie były to typowo kobiece buty. Sam miałem identyczne. Typowe wysokie trampki. Nie wiem co tak bardzo się jej w nich podobało, chociaż w sumie brzydkie nie były. Schowałem je na dno bagażnika, żeby ich nie zauważyła. Znalazła ładny t-shirt z kotem i przyszła. Gdy wracaliśmy zapytała:
-Nie będzie alkoholu na imprezie?
-Spokojnie. Tomek miał coś załatwić. A co? Aż tak ci na tym zależy?
-Chcę się w końcu trochę rozluźnić. Mam dosyć denerwowania wszystkich moimi wybuchami.
-Mnie nie denerwujesz. Jesteś urocza, kiedy się złościsz.- zaśmiała się.
-Dzięki. A czemu tak uważasz?
-Bo wydajesz się wtedy groźna, a w rzeczywistości nie skrzywdziłabyś muchy.
-No co ty. A ta mucha, która latała nam wtedy po telewizorze.
-No dobra większej agresji wobec zwierząt jeszcze nie widziałem. To była wyższa szkoła jazdy.- zamilkłem na chwilę.- Żeby z takiej odległości trafić muchę butem z taką siłą i jeszcze nie uszkadzając telewizora. Szacunek.
-Ha ha. Groźna ja.- zaśmialiśmy się oboje.- Dojeżdżamy. Tylko się pośpiesz. Siku mi się chce.
-Starczyło powiedzieć, żebym się pośpieszył.
-Jasne, jasne. Dawaj gazu.
Gdy dojechaliśmy Kamila wystrzeliła z samochodu jak z procy. Sam wniosłem zakupy. Moim największym a zarazem najlepszym błędem jaki mogłem popełnić było to, że jej koszulkę położyłem na butach. Gdy zszedłem zamknąć samochód przyszła Kamila i je zobaczyła.
-O! Kupiłeś sobie te buty.
-Miałem ci je dać przy jakiejś lepszej okazji no ale trudno.- wziąłem je i jej wręczyłem.- Wszystkiego najlepszego z okazji soboty.
Wzięła je i mnie przytuliła. Zaparkowałem samochód i wróciłem do domu. Kamila wyprzedziła mnie na schodach. Wchodzę do mieszkania a tam:
-Niespodzianka!- wykrzyknęli wszyscy. Zaśpiewali mi sto lat i złożyli życzenia.
-No tego to się nie spodziewałem.
-No my Ci zorganizowaliśmy niespodziankę, także ty robisz nam wszystkim do końca roku.- powiedział Patryk.
-Jasne nie ma sprawy.
Wszystko było pięknie, muzyka, zabawa, nawet tańce. Graliśmy w nasze ulubione gry na konsoli, ale jednej rzeczy mi brakowało.
-W pewnym momencie podeszła do mnie Weronika i spytała kiedy będzie tort. Zamarłem. Kompletnie zapomniałem o torcie.
-A tak tort.- powiedziała Marta i przyniosła tort.
Myślałem, że więcej dobrych rzeczy już mi się dzisiaj nie przydarzy. Bawiliśmy się świetnie, ale niektórzy potrzebowali do tego pomocy. Justyna, Kamila i Patryk siedzieli i pili razem alkohol, Marta i Tomek zamknęli się w sypialni, a Andrzej i Weronika rozpłynęli się w powietrzu. Postanowiłem wyjść i się przewietrzyć. Stanąłem sobie przy ścianie bloku oparłem się i stałem. W pewnym momencie ktoś do mnie podszedł. Była to Sylwia.

Zakochaj Się ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz