Mieć kogoś...

79 12 19
                                    

-Masz jakieś plany na ten miesiąc?- zapytałem niepewnie Sylwii, chcąc ją zaprosić na wakacje.
-Szczerze?- zapytała retorycznie, a ja już wiedziałem, że nie będzie chciała z nami jechać.- To nie. Nie mam żadnych planów.- Nie miałem racji.
-A chciałabyś się z nami gdzieś wybrać?- Miałem oczywiście na myśli całą ekipę.
-Hmm... A zaproszona jestem przez...?- Domyśliłem się, że mam dokończyć. Nie chciałem się przyznawać, że był to pomysł tylko i wyłącznie Kamilii.
-Przez nas wszystkich. To znaczy wszyscy się zgodzili.- to akurat było prawdą. Nawet Emilka, która nie znała Sylwii się zgodziła. Dziewczyna złapała się za kosmyk swoich prawie, że czerwonych włosów, które swoją drogą nie były farbowanie i myślała nad czymś.- Przemek Cię puści?- zapytałem.
-Musiałabym zapytać.- odpowiedziała.- Jeśli będę wiedzieć to dam Ci znać.
Potem nie wracaliśmy do tego tematu. Byliśmy w tym miejscu, gdzie po raz pierwszy razem graliśmy. W sumie fajnie się złożyło, bo akurat zjawił się tam organizator festynu, na którym mieliśmy okazję zagrać. W sumie fajnie to wyszło, mimo iż nie byliśmy na nic przygotowani. Zagraliśmy losową piosenkę, a widowni się spodobało. Był on w sąsiedniej sali, ale musiał usłyszeć naszą grę, bo przyszedł do nas. Nie zwróciliśmy na niego uwagi. Mężczyzna usiadł w ostatnim rzędzie i bacznie nas obserwował. Gdy skończyliśmy i odłożyliśmy instrumenty, organizator podniósł się i zaczął iść w naszym kierunku. Zdążyłem rzucić ku Sylwii jeszcze "Czego on może chcieć?". Nie dostałem jasnej odpowiedzi. Wzruszyła tylko ramionami. W sumie racja. Skąd miałaby wiedzieć? Gdy już podszedł blisko przywitałem się.
-Dzień dobry.- powiedziałem. Sylwia powtórzyła tę czynność.
-Witam.- Zaczął mężczyzna.- Nazywam się Filip Jaśkiewicz. To nie wy czasem graliście u mnie na festynie w ramach konkursu talentów?- staliśmy i nic nie mówiliśmy. W pewnym momencie Sylwia posłała mi błagalne spojrzenie. Wtedy pokiwałem głową twierdząco.- Świetnie się składa!- powiedział podekscytowany Filip.- Bo wiecie, za ten konkurs była nagroda pieniężna, a wy wygraliście. Po prostu za wcześnie się zmyliście.- oboje z Sylwią popatrzyliśmy na siebie z niedowierzaniem. Faktycznie dosyć wcześnie się zmyliśmy z tego festynu. Chcieliśmy posiedzieć sami. Ostatecznie nam się to udało.
Po chwili rozmowy z organizatorem stwierdziliśmy, że na następne spotkanie postara się nam przynieść nagrodę. Filip wrócił do swoich spraw, a my wróciliśmy do domu.
W domu położyliśmy się razem na łóżku u mnie w pokoju. Włączyłem na komputerze serial, który zaczęliśmy razem oglądać i tak oglądaliśmy. Leżałem za Sylwią i obejmowałem ją ramieniem. W tamtym momencie uświadomiłem sobie, że przecież to było moim marzeniem. Mieć, kogoś, komu będzie na mnie zależało. Kogoś, kogo będę mógł przytulić, gdy mi będzie źle. Kogoś, kto mnie pokocha.
Po obejrzeniu chyba pierdyliarda odcinków Sylwia stwierdziła, że jest już późno i idzie do domu. Odprowadziłem ją pod same drzwi, mimo, że było to jakieś sześćdziesiąt kroków dalej.
-Zapytaj go.- powiedziałem na pożegnanie.- Będzie nam bardzo miło, jeśli pojedziesz z nami.- Stwierdziłem.
-A gdzie to w ogóle będzie?- zapytała.- Gdzieś daleko?
-Nad jezioro. No troszeczkę daleko.- Odparłem.- Niech się zgodzi.- zaśmiałem się, a ona pocałowała mnie w policzek na pożegnanie. Wróciłem do domu, ogarnąłem się i położyłem się na łóżku. Wszedłem na facebook'a, żeby przeczytać zaległe wiadomości. Co dziwne od razu zobaczyłem wiadomość od Sylwii, gdzie pisała, że pojedzie z nami. Od razu pojawił mi się uśmiech na twarzy.

Zakochaj Się ✔Where stories live. Discover now