7. I'm not a liar

20.8K 1K 208
                                    

Andie stukała nerwowo paznokciami w swój czarny laptop, starając się po raz czwarty nawiązać połączenie z Kylie. Dopiero przy następnej próbie jej siostra odebrała, przez co odetchnęła z ulgą. Czuła się trochę zwariowana, ponieważ słowa Luke'a nadal rozbrzmiewały w głowie Andie. Dawał jej wskazówki za każdym razem i powoli zaczęła je łączyć.

- Cześć! Jak miło cię widzieć - powiedziała Kylie z szerokim uśmiechem.

- Powiedz mi - zaczęła - dlaczego Luke kazał mi udawać jego dziewczynę, kiedy tylko pojawił się koleś z aparatem?

- Um... c-co? O czym ty mówisz?

- Nie jęcz, do cholery - wysyczała. - Udajesz z nim pieprzony związek? Dlaczego?

- Och, patrz, mam takie problemy z połączeniem. Zadzwonię kiedy indziej.

- Kylie! Kurwa, nie znowu - warknęła, jednak Kylie już zniknęła.

Próbowała dodzwonić się do siostry po raz kolejny, ale czerwona kropka przy jej imieniu skutecznie to uniemożliwiła. Andie jęknęła gniewnie, ponieważ nie uzyskała odpowiedzi na swoje pytania i to naprawdę ją wkurzyło. Zatrzasnęła swój laptop, od razu się za to ganiąc.

Pukanie do drzwi zdenerwowało ją jeszcze bardziej, jednak wzięła głęboki wdech, próbując się uspokoić, a potem ruszyła ze swojego łóżka, by je otworzyć. W progu stał Luke, opierając się o framugę i patrząc na swoje buty. Kiedy uniósł na nią wzrok, wyglądał jak szczenię i nic nie mogła poradzić na to porównanie.

- Pomyślałem, że to dobry pomysł, by do ciebie przyjść.

Zdecydowanie Luke był tym, czego jeszcze brakowało w tamtej chwili.

Westchnęła, jednak wpuściła go do środka, rozglądając się z roztargnieniem. Za pół godziny mieli jechać na próbę i Luke jasno określił, że chciał widywać ją na każdym koncercie, więc i ona musiała stawić się na miejscu. Była w rozsypce, kompletnie nie potrafiąc znaleźć swoich butów, które tak naprawdę podwędziła Kylie.

Luke usiadł na jej rozgrzebanym łóżku, opierając dłonie za sobą.

- Więc? - zagadnął ją, na co uniosła wzrok.

- Więc? - powtórzyła.

- Dlaczego wzięłaś przerwę w koncertowaniu i nagrywaniu na ostatni tydzień? Aż tak nie mogłaś się doczekać wyjazdu?

- Och, nie, to... Jestem trochę chora. Trochę bardzo. - Gadasz bez jakiegokolwiek sensu, zganiła samą siebie. - Śpiewanie boli i, jeśli tak dalej pójdzie, to będzie mnie czekać operacja.

Kłamstwa. Z tego obecnie składało się życie Andie.

- Ale to nic poważnego, mam nadzieję - dodała, by przypadkiem żadne z nich nie zaczęło dramatyzować.

- Liczę, że nie będzie tak źle - przyznał. - W końcu, nie słychać po tobie tego jakoś szczególnie. To znaczy, twój głos nie jest nosowy jak wcześniej, ale to niewielka zmiana.

No tak, przy okazji, Kylie miała głos brzmiący bardziej przez nos, jeśli to miało jakiś sens. Andie obecnie myślała i mówiła z okropnym roztargnieniem i nie potrafiła poradzić sobie z umysłem.

- Będzie w porządku - zapewniła po chwili ciszy.

W końcu znalazła buty i wciągnęła je na nogi, ostatecznie rezygnując ze skarpetek. Miała krótkie spodenki, więc to lepiej wyglądało. Poprawiła jeszcze koszulkę z mocno wyciętym dekoltem (zapożyczone z szafy Kylie), już w tym momencie żałując założenia jej.

- Gotowa? Weź bluzę, potem może zrobić się zimniej.

- Jasne.

Spakowała bluzę do plecaka i zarzuciła go na ramiona. Już miała wychodzić z hotelowego pokoju, kiedy Luke zatrzymał ją, oplatając palcami jej nadgarstek. Odwróciła się twarzą do niego, odgarniając włosy lecące do oczu. Spojrzała w górę, natrafiając na niebieskie tęczówki chłopaka.

- Coś się stało? - zapytała cicho, ponieważ nie odzywał się.

- Po prostu... pomyślałem, że skoro jutro zostajemy na całą noc w następnym mieście, to może miałabyś ochotę pójść ze mną na randkę? - zaproponował, a jego oczy świeciły się. - Na taką, wiesz, prawdziwą.

- Ja... tak, to świetny pomysł.

- Dobrze - odetchnął. - Więc bądź gotowa po powrocie z koncertu.

Wyszli na korytarz, kierując się w stronę wind.

***

Próba trwała pół godziny, a chłopcy zamiast ćwiczyć, wygłupiali się. Fani nie zostali jeszcze wpuszczeni, więc Andie bez przeszkód mogła zajmować jedno z miejsc na widowni, obserwując to wszystko. Bawiła się telefonem, kręcąc nim w jednej dłoni, kiedy nagle zadzwonił. Modląc się, by to nie była matka, spojrzała na wyświetlacz.

Izzy. Jej przyjaciółka.

- Hej, Izzy - mruknęła, opanowując jąkanie.

- Słuchaj, przezabawna historia. Idę do twojego domu i słyszę, że wyjechałaś na super miesiąc ze swoją siostrą, która przy okazji wygląda jak ty. No to ja na to "okej", ale szkoda, że mi nie powiedziałaś i wróciłam do mnie. Ale teraz najlepsza część, oglądam sobie strony w internecie i nagle natrafiam na wielki nagłówek "Nowy kolor włosów Kylie Parker!" i słuchaj, no jakby mnie piorun jebnął! Kylie stała się blondyną, a jej bliźniaczka, którą zabrała ze sobą, nadal nie istnieje! Jak to możliwe?

O cholera.

- Izzy, błagam - szepnęła. - Nie możesz nikomu tego powiedzieć, słyszysz?

Dziewczyna po drugiej stronie westchnęła.

- Dlaczego się na to zgodziłaś, co, Parker? I jeszcze ten Luke, cholera, znalazłam zdjęcia, gdzie się obściskujecie na plaży! Przy okazji, twój tyłek wyszedł świetnie.

Andie nie mogła powstrzymać uśmiechu rozbawienia.

- To jest najdziwniejsze w tym wszystkim, Izzy.

- Co? Już się w nim zakochałaś? Ha, wiedziałam! Od pierwszej cholernej chwili!

- Raczej chodzi mi o to, że Luke mówi do mnie w stylu "udawaj moją dziewczynę" i to brzmi tak, jakby nie byli parą naprawdę - szeptała.

- Co? - pisnęła nienaturalnie wysokim głosem. - O mój Boże, bierz się za niego, Andie, słyszysz?

- Nie mogę, błagam - jęknęła. - Dla niego nie istnieje, jeśli mam być szczera.

- Co za problem? Powiedz mu.

- Nie mogę!

Izzy jęknęła i chyba zaczęła chodzić po całym swoim pokoju. Andie też odczuwała taką potrzebę, ale siedziała na tyłku, nie chcąc przyciągać na siebie jeszcze większej uwagi. I tak Calum dziwnie na nią spojrzał przez fakt, że przed chwilą nieco podniosła głos.

- Więc co planujesz?

- Może to, by dociągnąć ten miesiąc do końca i wrócić?

- Jak to? A gdzie miejsce na wielką miłość?

- Nie ma? - wymamrotała. - Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.

Przez chwilę trwała cisza.

- Daję ci maksimum dwa tygodnie - zadecydowała w końcu Izzy. - Zakochasz się w nim, mówię ci.

- Proszę, przestań. Nie chcę - jęknęła. - Cholera, idzie tu, muszę kończyć. I pamiętaj, nikomu nie mów.

Nim jej przyjaciółka zdążyła cokolwiek powiedzieć, rozłączyła się. Odciągnęła telefon od twarzy, przybierając uśmiech na ustach, kiedy Luke zeskoczył ze sceny i podszedł do niej. Kucnął, opierając dłonie o uda Andie, a ona poczuła bijące od nich ciepło.

- Wszystko okej? - zapytał, a ona kiwnęła głową. - Musisz się stąd ewakuować, bo za pięć minut wpuszczają na widownię.


Od autorki: Gówniany dzień dzisiaj. 

I'm (not) your girl | L.H. ✔Where stories live. Discover now