20. I'm not upset

16.6K 896 34
                                    

Wracając do tour busa o trzeciej nad ranem, Andie czuła się przepełniona radością i dobrą energią. Po jej brawurowej wpadce z Instagramem, temat się zakończył i dziękowała za to w duchu. Zrobiła sobie z każdym z ich trójki milion zdjęć i bez skrupułów ustawiła to z Andy'm na tapetę blokady (ponieważ na ekranie był Oliver) i uśmiechała się za każdym razem, kiedy sprawdzała godzinę. Luke posyłał jej niepokojące spojrzenia i czuła się z tym dziwnie.

O ósmej rano powinni mieć powrotny samolot, więc nie była pewna, czy w ogóle zaśnie, jednak nie narzekała. Chłopcy byli nieco pijani, więc zachowywali się inaczej niż zwykle. Chociaż wcale nie tak bardzo. Calum i Mike szli z ramionami wokół siebie i śpiewali, fałszując okropnie. Ashton ledwo wlókł się po chodniku, więc Luke prawie go holował, a Andie szła razem z Mali-Koą.

- Jak ci się podobało? - zapytała ją siostra Caluma, na co uniosła wzrok.

- Było fantastycznie - odparła z małym uśmiechem. - To dobre uczucie, rozmawiać ze swoim idolem.

- Luke od pierwszej minuty zaczął żałować zabrania cię tam - zachichotała.

- Co? - mruknęła głupio.

Miała wielką nadzieję, że Luke nie słyszał ich rozmowy i że śpiewany bełkot skutecznie je obie zagłuszał. Poza tym, Ashton też nawijał swoje, więc nie było szans.

- No był zazdrosny. Cały czas na was patrzył i denerwował się, kiedy tylko Andy cię rozbawiał. A kiedy podał ci swój telefon, myślałam, że rzuci krzesłem i wyjdzie.

- Och - mruknęła. - Och, wow. To całkiem... miłe, mimo wszystko - wyszczerzyła się.

- Od kiedy lubisz zazdrość? - zapytała z energią.

Od zawsze, pomyślała.

- Od pewnego czasu - wzruszyła ramionami. - Wiesz, od kiedy zrozumiałam, że zazdrość to znak uczucia i troski. Czy coś takiego - dodała szybko ostatnie zdanie, by zabrzmieć bardziej jak Kylie. Chociaż już dawno przestała się tym martwić.

- Czy to był twój przebłysk głębokich słów? - zażartowała Mali-Koa, na co Andie szturchnęła ją w ramię.

- Jesteś niemiła - zaśmiała się.

- No, Ameryki to ty nie odkryłaś.

Dowlekli się do tour busa. Mali-Koa pomogła wejść do środka swojemu bratu, a Andie przechwyciła Mike'a, który prawie by się przewrócił przez brak oparcia o Caluma. Wciągnęła go po dużych schodkach i zaprowadziła na korytarz z łóżkami, wciskając go do jego wnęki. Westchnęła z ulgą, a potem ściągnęła buty chłopaka, szturchając co jakiś czas przez brak miejsca Mali-Koę obok. Kiedy dołączył do nich (wyjątkowo cichy) Luke z Ashtonem, wtedy nawet nie dało się zrobić kroku.

- Okej, ja też idę spać - westchnęła siostra Caluma, rozciągając się. - Jestem wymęczona.

- Ja jeszcze trochę posiedzę - uznała Andie. - Wątpię, że zasnę. Przynajmniej przez pewien czas.

Luke bez słowa minął je i wszedł do łazienki. Mali-Koa posłała porozumiewawcze spojrzenie Andie, a następnie sama wdrapała się na swoje łóżko. Blondynka westchnęła i - upewniając się, że nikt nie patrzył - przebrała swoją koszulkę na szeroki t-shirt z Batmanem, a spodnie na czarne legginsy. Buty postawiła z boku, postanawiając, że to w nich pojedzie na lotnisko.

Usiadła na kanapie w osobnym pomieszczeniu z wysuwanym telewizorem, trzymając pod pachą szkicownik i piórnik z ołówkami. Rozłożyła wszystko i otworzyła na niedokończonym rysunku. Podciągnęła nogi na kanapę i oparła o uda notes, kontynuując rysowanie. Czuła się dziwnie, kiedy szkicowała twarz Luke'a, jednak nie mogła nic na to poradzić. Andie lubiła rysować ludzi pięknych.

Nie spędziła sama zbyt wiele czasu, ponieważ lustrzane drzwi rozsunęły się, a do środka wszedł Luke. Uśmiechnęła się kącikiem ust, widząc go w koszulce z pingwinem. Pamiętała, jak jeszcze przed trasą czytała o nich i dowiedziała się, że lubił te stworzenia. To było urocze.

Usiadł obok jej stóp, kładąc dłonie na kolanach. Przez chwilę patrzył na ścianę, jednak potem skierował swój wzrok na Andie.

- Co rysujesz? - zapytał.

Spłonęła rumieńcem, spuszczając wzrok wstydliwie. Fakt, że rysowała jego, to ostatnie, co chciałaby mu powiedzieć. Milczała, a on musiał źle to zinterpretować, ponieważ na twarzy Luke'a rozkwitła złość i rozczarowanie.

- Czy to Andy? Zrozumiem, jeśli go polubiłaś, w końcu, która dziewczyna by go nie chciała, huh?

- Co? - mruknęła. - O czym ty mówisz?

- Widziałem, jak na niego patrzyłaś - przewrócił oczami. - Poza tym, już mu podałaś swój numer telefonu.

- To nie był mój numer, Lukey - zachichotała. Był uroczy w swojej zazdrości. - Wpisywałam nazwę swojego konta na Instagramie, nic więcej.

- Nie mógł sam go znaleźć?

- Najwidoczniej jest staromodny - zażartowała dość kiepsko.

Cisza trwała jedynie chwilę.

- Pokażesz mi swój rysunek? - zapytał nagle.

- Um, c-co? N-nie, to nic, co chciałbyś w-widzieć - wyjąkała.

- Och, no dalej, Kylie. Proszę. Ładnie proszę - podkreślił.

- Luke...

Chłopak nachylił się w jej stronę, a ona zamarła, nie wiedząc, co zrobić. Jego dłoń gładziła kolano Andie, a dreszcze przebiegły przez ciało dziewczyny. Wiedziała, co zamierzał zrobić i - nawet, jeśliby chciała - nie miała pojęcia, jak mogłaby to rozegrać.

Pozwoliła mu przechwycić szkicownik. Kiedy nie spotkał z jej strony żadnego oporu, posłał Andie szeroki uśmiech, a potem oddalił się nieco, by usiąść twarzą do niej. Patrzyła na niego, gdy zmarszczył brwi, dokładnie analizując każdy element rysunku. Serce Andie biło z ogromną mocą i modliła się, by Luke tego nie słyszał, chociaż jak mógłby?

- To... to ja - powiedział z zaskoczeniem.

- Cóż, taki był zamiar - przyznała, przygryzając wargę.

- Mogę to wziąć?

- C-co? - wyjąkała.

- Jeśli to problem, zrozumiem.

- Och - mruknęła głupio. - Jeśli chcesz, to weź.

Posłał jej szeroki uśmiech, a potem starannie wyrwał kartkę ze szkicownika, następnie odrywając mały skrawek z dziurami po specjalnych kółkach trzymających zeszyt w całości. Oddał Andie przedmiot, a rysunek położył na stole, patrząc na dziewczynę z wesołym wyrazem.

- Idziemy spać? - zapytał z uśmiechem.

Westchnęła i spojrzała na godzinę w swoim telefonie. Dochodziła czwarta, więc za dwie godziny wszyscy zostaną postawieni na nogi. Sen, jeśli w ogóle by jej się przydarzył, sprawiłby tylko większe zmęczenie na twarzy Andie.

- Jak chcesz, to idź - odparła, wzruszając ramionami. - Ja zostanę. I tak nie zasnę.

- Zostanę z tobą - postanowił.

- Nie musisz.

- Wiem to - mruknął.

Spędzili wczesny ranek razem, rozmawiając o najmniejszych błahostkach. A stres zjadał Andie od środka.


Od autorki: No, łapcie, dopóki się nie rozmyśliłam. Jestem obecnie na trzydziestym czwartym rozdziale, nah. Dziwnie krótkie te rozdziały są ostatnio. Kocham #BakeSale.

I'm (not) your girl | L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz