54. I am too sad for this

11.1K 597 76
                                    

Kylie próbowała dodzwonić się do swojej bliźniaczki, ale Andie ignorowała jej połączenia lub je odrzucała. Nie miała zamiaru rozmawiać z nią po tym, co się stało i uważała, że jeszcze długo nie będzie mogła się na to zebrać.

Andie spędziła dwa dni na kompletnym leniuchowaniu. Nie mogła tak siedzieć jednak ani chwili dłużej, ponieważ miała świadomość nadchodzących urodzin jej mamy. Dlatego właśnie trzeciego dnia wstała już o dziewiątej, by znaleźć odpowiedni prezent. Nie miała najmniejszego pojęcia, co mogłaby dla niej wybrać, ale liczyła na własne szczęście.

Szybko ubrała się w krótkie spodenki i tank top, dorzucając do tego sportowy stanik. Poczesała włosy, umyła zęby i właściwie była gotowa do wyjścia. Próbowała także zrobić coś z raną na policzku, która stała się wspaniałym strupem i jeszcze lepszym fioletowo-zielonym siniakiem. Wiedziała, że nie powinna przykrywać tego makijażem, bo mogło się wdać jakieś zakażenie, więc niewiele mogła zdziałać.

Wychodząc z łazienki, spojrzała na Luke'a. Spał na brzuchu, obejmując ramionami poduszkę, na której opierał policzek. Jego włosy tkwiły w nieładzie, a usta rozchylały się lekko. Uśmiechnęła się na ten widok, kompletnie rozczulona, ale szybko otrząsnęła się z tego stanu, przypominając sobie swoją dzisiejszą misję.

W kuchni pokroiła owoce, które służyły jej za śniadanie. Wygrzebała też z szuflady kartkę i długopis, gdzie napisała krótką informację dla Luke'a na temat tego, gdzie poszła. Czuła się nieco samotnie, ponieważ szła kompletnie sama do centrum, a dodatkowo nikogo nie znała w Londynie. Dlatego telefon od siostry Caluma okazał się wybawieniem.

- Andie, co powiesz na wypad do miasta? - zapytała i Andie nawet nie wnikała, co Mali-Koa robiła w Anglii.

- Wybrałaś perfekcyjny moment, właśnie wychodzę. Muszę kupić prezent na urodziny mojej mamy.

- Może spotkamy się w centrum? Kręcę się tutaj, bo chciałam pójść na babskie zakupy, ale w pojedynkę to nie ma sensu.

Uzgodniły szczegóły i Andie skierowała się na metro. Lubiła tę formę transportu, głównie dlatego, bo nieczęsto miała okazję nim podróżować.

Droga do centrum zajęła jej ponad dziesięć minut i kiedy tylko wysiadła, nałożyła okulary na nos, po czym skierowała się pod Starbucks, gdzie umówiła się z Mali-Koą. I to nie tak, że obie znały jedynie ten punkt zaczepienia.

Zobaczyła siostrę Caluma już z daleka i dostrzegła jaśniejszy blond na jej głowie, właściwie mogła to zdefiniować jako platynowy. Mali-Koa zaczęła szaleńczo machać, kiedy zauważyła Andie i uśmiechała się szeroko, wyglądając tak radośnie jak zawsze. Jej uśmiech jednak zbladł, gdy blondynka podeszła wystarczająco blisko.

- Słodki Boże, co ci się stało w policzek? - zapytała, będąc naprawdę zasmuconą.

- Kylie - odparła zdawkowo, wzruszając ramionami. - Ale nie przejmuj się tym.

- No co ty! Jak zareagował Luke?

- Chciał do niej pojechać, ale zatrzymałam go.

Mali-Koa patrzyła na nią uważnie, kręcąc głową.

- A szkoda. Może przemówiłby jej do rozumu. Nawet nie chcę pytać, o co wam poszło, naprawdę.

- Jest w porządku, Mali-Koa, nie musisz się martwić.

- Mhm - wymamrotała. - I tak sobie z nią pogadam. Wkurza mnie od samego początku, bo z jakiegoś powodu nigdy nie potrafiła mnie polubić.

Andie znowu wzruszyła ramionami, kręcąc głową na boki.

I'm (not) your girl | L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz