18. I'm not a lover of events

17.8K 898 98
                                    

W Waszyngtonie poszło im szybko i byli w drodze do Seattle. Znowu podróżowali nocą, więc Andie próbowała spać. Chłopcy nadal nagrywali piosenki na nową płytę, więc co chwilę szedł ktoś inny, by zaśpiewać lub zagrać swoją część. Między innymi przez to nie potrafiła zasnąć. I może też przez nieobecność Luke'a obok niej. Przyzwyczaiła się już do tej małej przestrzeni i jego zimnych rąk na jej brzuchu lub biodrach.

Wyciągnęła telefon spod poduszki. Dochodziła trzecia w nocy, ale nie zraziło ją to. Zastanawiała się, która godzina była u Kylie, jednak postanowiła do niej napisać esemesa.

Do: Kylie: Kiedy wracasz?

Na odpowiedź nie musiała czekać zbyt długo, więc to oznaczało, że Kylie także nie spała, którąkolwiek godzinę miała tam u siebie, nieważne, gdzie się właśnie podziewała.

Od: Kylie: Dzień po tobie pojadę do Sheffield. Czy nie powinnaś właśnie spać?

Do: Kylie: Mama się domyśliła. Dochodzi trzecia, ale nadal nie potrafię zasnąć.

Od: Kylie: CO?

Przewróciła oczami. Co miała odpisać? Że ich mama jednak potrafiła obsługiwać się stronami plotkarskimi w internecie? Cóż, to brzmiało okropnie nawet jak na nią. Wcisnęła ikonkę Twittera, logując się na konto Kylie. Od razu jej telefon zaczął szaleć milionem powiadomień o wiadomościach prywatnych, jak i tych publicznych.

Trend "#Lylie" przyciągnął jej uwagę. Weszła w link, a zdjęcia jej i Luke'a zasypały Twittera. Zaczęła oglądać fotografie i zarumieniła się, kiedy natrafiła na to, gdzie się całowali. Drgnęła, kiedy usłyszała nagle uderzenie, a potem ciche przekleństwa i jęki bólu. Zaśmiała się bezdźwięcznie, rozpoznając głos Luke'a. Prawdopodobnie uderzył swoją stopą w coś twardego.

Zablokowała telefon i schowała go pod poduszkę, odwracając twarzą w stronę ciemnej zasłonki. Położyła dłonie pod policzek i zamrugała parę razy. Mimo wszystko, jej oczy kleiły się trochę. Luke odsłonił czerwony materiał i spojrzał na nią miękko.

- Nie śpisz? - szepnął, kładąc się obok.

Przesunęła się pod ścianę, robiąc mu więcej miejsca.

- Nie - mruknęła.

Leżeli tak blisko siebie, że stykali się swoimi nosami. Uśmiechnęła się i odgarnęła mu włosy z czoła.

- Jak poszło nagrywanie?

- Okropnie - westchnął. - Zawalili końcowe nagranie, więc będę musiał to powtórzyć, ale zrobię to rano. Myliłem już słowa - zamyślił się na chwilę. - Hej, tak w ogóle, Ashton załatwił spotkanie z Andy'm! Zobaczymy się z nim w Nowym Jorku, bo obecnie też mają trasę i właśnie tam koncertują.

- Mówisz poważnie? - zapytała z podekscytowaniem.

- Tak, to było całkiem proste do załatwienia. To znaczy, wiesz, Ashton pomagał mu w jego albumie, więc...

- To takie miłe, Luke.

- To znaczy, wiesz, z nim jest jak "coś za coś", więc obiecałem mu, że w Nowym Jorku pójdziemy na imprezę. No bo każdy lubi imprezy, a ty już w szczególności, dlatego to nie problem?

Poprawka: Andie nienawidziła imprez.

- Tak, to świetny pomysł.

***

- Stało się, Izzy - powiedziała przez telefon. - Zakochałam się.

Pisk Izzy ogłuszył Andie na pewien moment.

- Widzisz? Mówiłam ci to? Mówiłam? Mówiłam! Kto miał rację? Izzy Trace miała rację!

- Uspokój się. Mam problem.

- Jaki problem? Ujawnij siebie jako Andie i będziecie mogli stać się szczęśliwi po wsze czasy! Co w tym trudnego?

- To, że ciągnęłam tak wielkie kłamstwo przez cały miesiąc! Nie mogę mu tego powiedzieć.

- Bo twoja duma ucierpi?

Andie nie chciała przyznawać Izzy racji, jednak... cholera, nie myliła się.

- To nie takie proste - mruknęła bez przekonania.

- O mój Boże, jesteś taka głupia! - jęknęła Izzy.

- Hej, nie obrażaj mnie.

- Więc jak inaczej mam do ciebie dotrzeć? Nie wiem, jaki jest Luke i jak to przyjmie do siebie, ale wiem, że jeśli go kochasz, robisz to całym sercem, więc musi być najlepszy na świecie dla ciebie, a ty chcesz go odtrącić? W imię czego, dumy? Jesteś śmieszna.

- Nieważne. Muszę kończyć - skłamała - na razie.

Prawda boli, pomyślała.

Schowała telefon do kieszeni i jęknęła z rozdrażnieniem. Godzinę temu wylądowali w Nowym Jorku, ostatnim przystanku przed kilkudniową przerwą zespołu. Rozstanie nadchodziło wielkimi krokami. Andie nie wiedziała co robić i wewnętrznie panikowała już od dwóch dni. Jak zawsze, jej siostra była niedostępna, więc i ona nie mogła pocieszyć Andie. Nawet nie chciała już rozmawiać z Izzy, ponieważ właściwie powtarzała prawdę, której blondynka nie chciała słyszeć.

- Och, tu jesteś. Wszędzie cię szukałem.

Luke wyszedł z tour busa, narzucając na ramiona Andie swoją bluzę. W Nowym Jorku pogoda popsuła się i od kiedy wylądowali, ciemne chmury zasłaniały słońce, tworząc świat ponury i mdły. Zupełnie jak humor Andie.

- Dlaczego jesteś tutaj sama? I bez żadnego okrycia?

- Rozmawiałam z przyjaciółką - odparła tylko, wzruszając ramionami.

Patrzyła pusto przed siebie, ostatkiem sił próbując się nie rozpłakać. Była taka słaba.

- Dlaczego jesteś smutna, promyku? - zapytał czule, zarzucając na nią swoje ramię. - Czy coś się stało?

- Nie - zaprzeczyła powoli. - Chyba mam po prostu dzisiaj przygnębiający humor.

Luke od pewnego czasu używał względem niej pieszczotliwych zwrotów, co roztapiało jej serce i nie narażało na milion "Kylie", w chwili, kiedy tak bardzo chciała usłyszeć swoje prawdziwe imię. Czuła się szalenie, ponieważ pokochała kogoś w zaledwie miesiąc i przywiązała się tak mocno, że nie chciała odpuszczać. Po raz pierwszy w swoim życiu chciała o coś walczyć tak mocno jak teraz.

- Dlaczego mnie szukałeś? - wychrypiała po chwili.

- Zbieramy się na poznanie jednego z twoich idoli! - powiedział entuzjastycznie.

Mimowolnie uśmiechnęła się, ponieważ, wow, to się działo. Miała poznać swojego idola, nawet porozmawia z nim! Spojrzała na swój strój; miała na sobie poszarpaną koszulkę z kotem i czarne spodnie, a do tego czerwone Vansy, które podkradła z szafy Kylie.

- Jestem podekscytowana - przyznała.

- Ja też, ale nawet nie wiem, dlaczego - zaśmiał się. - Może dlatego, ponieważ spełnisz swoje marzenie, w które miałem wkład?

Położyła dłoń na jego policzku, dostrzegając z zaskoczeniem, że zarumienił się. Posłała mu uśmiech i przycisnęła usta do warg Luke'a. Westchnął i objął ją w pasie, przyciągając do swojego ciała. Kochała tę chwilę, kochała znajdować się w ramionach chłopaka; kochała całego jego.

- Przestańcie się ślinić - krzyknął nagle Calum. - Idziemy podbijać Nowy Jork!


Od autorki: Nie wiem, dlaczego wprowadziłam tu Andy'ego. Tak po prostu chyba. Ew, dodaję wam, chociaż dopiero poniedziałek, idk. Końcówka wyszła jakaś dziwna. 

I'm (not) your girl | L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz