Plan awaryjny

730 47 6
                                    


Gdy się obudziłam, Eryk, Paul i Klara siedzieli smażąc ryby przy ognisku, , które najprawdopodobniej rozpalili, gdy ja smacznie spalam. 

- Lepiej wyglądasz - powiedział Paul uśmiechając się.

Możliwe, ze miał racje. Nie czułam się tak źle jak poprzedniego dnia.

- Wez, musisz coś zjeść - Eryk podał mi kawałek ryby.

- Sam złowiłeś? - zapytałam.

- No chyba nie spadła z nieba - zaśmiał się i pocałował mnie.

Wszyscy byli w jakimś dobrym humorze, a przecież trzeba było myśleć co dalej. Przecież nie mogliśmy spędzić wieczności w lesie. Musiałam im zepsuć dobry humor. 

- Co będzie dalej? - zapytałam

- Eryk ma pomysł - powiedział Paul. 

Spojrzałam pytająco na Eryka. Uśmiechnął się. 

- Pamiętasz jak byłaś u mnie w domu i poznałaś resztę wspólnoty i potem każdy pojechał w swoim kierunku? Wiec parę z nich jeszcze żyje, i uzbierali większą grupę chrześcijan. Mamy się spotka za dwa dni, musimy ujść kilka kilometrów, do malej wsi. Tam czeka na nas stary magazyn, gdzie się spotkamy.

Zatkało mnie. Zamiast ja im popsuć humor oni mi go poprawili. Nie sądziłam, ze ktokolwiek ze wspólnoty przeżył. 

- Skąd to wszystko wiesz - wyjąkałam z niedowierzaniem.

- Hm... Mamy 21 wiek. Wiec są rożne możliwości komunikacji - uśmiechnął się.

Myślałam, ze nic nie wymyślimy, a tu Eryk miał plan awaryjny. Co ja bym bez niego zrobiła. Znów nabrałam wiary, ze może nam się udać cokolwiek zmienić. Spakowaliśmy nasze rzeczy. Uszliśmy niecałe trzy kilometry. Znów zaczęło mi się pogarszać. Zwymiotowałam, okazało się, ze krwią. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Musiałam usiąść i odsapnąć. Przesiedzieliśmy tak trochę, gdy doszłam do wniosku, ze nie jestem w stanie iść dalej. 

- Jak dojdziecie, wyślijcie kogoś, kto mógłby po mnie podjechać autem. - powiedziałam

- Jak to to nie idziesz z nami? - zapytała rozczarowana Klara.

-Nie jestem w stanie isc dalej. Trzym się blisko Eryka i Paula, jutro znów się spotkamy - usmiechnelam sie do niej. 

Zagłębili się bardziej w las. Zostałam sama. Co raz bardziej kręciło mi się w głowie. Zaczęłam widzieć jak przez mgle. Chyba miałam zwidy. Jakas postać zmierzała w moim kierunku. Obok niej szlo jakieś zwierze. Zaczelo biec w moim kierunku. Obraz byl coraz bardziej rozmazany. Straciłam przytomność.

Sorry, ze wczoraj nie napisałam kolejnej części. Niestety nie znalazłam, wolnej chwili. Dzisiaj Wam to wynagrodzę, wiec wieczorem spodziewajcie się kolejnej części. Mam nadzieje, ze ta Wam sie podobala :)

Wychowana w niewoliWhere stories live. Discover now