Negocjacje

602 35 2
                                    


Jechaliśmy dobre pól godziny. Podczas drogi nikt nie wydal z siebie ani słowa. Wszyscy siedzieli cicho wyglądając zza przyciemnianych okien limuzyny. Nawet nie miałam odwagi by zapytać się o co chodzi. W miejscu do którego dotarliśmy, znajdował się  ogromny budynek w centrum miasta. Wjechaliśmy przez bramę strzeżona przez kilku uzbrojonych islamistów. W końcu znów znalazłam się na swoim wózku inwalidzkim który najprawdopodobniej spakowali wcześniej do bagażnika. Jeden z ochroniarzy prezydenta zawiózł mnie do jakiegoś pomieszczenia w którym nie znajdowało się nic oprócz ogromnego biurka, kilku obrazów, kominka i fotelu. Zostawił mnie sama w ogromnym pokoju. Chwile później przyszedł prezydent z dwoma kubkami kawy. Jeden dal mnie. Byłam zdezorientowana. Zasiadł się w swoim fotelu.

- Jest pani bardzo uparta i odważna. Zebrała pani taka wielka grupę ludzi, która bardzo przyciąga nowych ludzi. Jestem pełen podziwu - stwierdził prezydent.

Nic nie odpowiedziałam. Czekałam jak podaży się dalsza dyskusja.

- Zanim przejdę do rzeczy, jak się pani udało to wszystko? - Zapytał

Postanowiłam mu odpowiedzieć, bo w sumie nie widziałam powodu dlaczego, by tego nie zrobić.

- Na początku byłam sama, stwierdziłam, ze świat potrzebuje zmiany, ze nie można traktować ludzi jak więźniów, a świata jak wiezienie. Postanowiłam poświęcić cale życie dla jednego celu. Potem trafiłam na ludzi z podobnymi poglądami i zaczęliśmy protesty. To dzięki wam udało nam się dotrzeć do ludzi na całym świecie, bo ujawniliście nas  w telewizji. Zaczęto nam grozić, wiec postawiliśmy wszystko na jedna kartę i zrobiliśmy największy protest w dziejach historii. Zabije mnie pan teraz? - zapytałam.

- Gdybym chciał cie zabić, zrobiłbym to podczas waszego ostatniego protestu, ale byłoby to nie rozsądne, ponieważ jeszcze więcej ludzi, by się mi sprzeciwiło. Wiec do rzeczy. Nie za bardzo Ciebie lubie, bo rujnujesz moje prawo, ale nie mam innego wyjścia jak dojść z Toba do porozumienia, a wiec jakie są Twoje oczekiwania?

Nie wierzyłam własnym usza. Czy on chciał ze mną negocjować? Udało się nam? Czy ja śnie?, a może jestem w niebie?

- Chciałabym równouprawnienia dla kobiet, żeby znowu mogłyśmy chodzić ubrane jak nam się podoba. Nie podlegałyśmy niczyjej własności. Mogłyśmy normalnie pracować, a dziewczynki chodzić do szkoły. Zeby religia chrześcijańska była równa islamskiej, żeby powstały kościoły i każdy człowiek miał wolny wybór. Chciałabym również prosić o zlikwidowanie areny śmierci. - powiedziałam stanowczo.

- Masz strasznie duze wymagania. W każdym razie przemyśle Twoje oczekiwania, a ty do tego czasu przestaniesz protestować. Możesz wrócić do swoich przyjaciół.

Skinęłam głową i podaliśmy sobie ręce. Wróciłam do naszego starego magazynu. Wszyscy juz wiedzieli co jest zgrane, bo oglądali wiadomości. Byłam szczęśliwa, ale wiedziałam, ze nie wolno chwalić dnia przed zachodem słońca i prezydent może nie zgodzić się na moje warunki. W kazdym razie na twarzy Klary, Eryka i pozostałych osób którym udało się przezyc widziałam ulgę. Postanowiliśmy iść spać. Tak sie w to wszystko zaangażowałam, ze zignorowałam swój stan zdrowia który wisiał na włosku. Kładąc się odczuwałam, ze nie zostało mi już duzo czasu i coś jest nie tak. Zaczęłam się dusić.

Wychowana w niewoliWhere stories live. Discover now