Decyzja

587 36 0
                                    


Gdy wróciliśmy do magazynu nie powiedzieliśmy reszcie o całym zdarzeniu. Księdza zdjęliśmy z krzyża i pochowaliśmy pod drzewem dekorując miejsce czerwonymi różami. Wszystko posprzątaliśmy, po morderstwie nie było już ani śladu. Ciągle mieliśmy telefon mordercy, lecz nie mieliśmy pomysłu co z nim zrobić, chyba do niczego nam się nie przyda skoro w liście kontaktów, ani w wiadomościach nie było nic szczególnego. Uznaliśmy, ze jest on bezużyteczny. Poszliśmy spać, ja przynajmniej próbowałam, ale nie byłam wstanie nie myśleć o morderstwie. Zauważyłam, ze Eryk również nie potrafił zasnąć.

-Psst, boje się jak zareagują inni na nasz protest....czy nie wpadną w panikę - wyszeptał Eryk. 

- Tez się obawiam, ale musimy im wyjaśnić w jakiej sytuacji się znajdujemy. - odpowiedziałam.

Skinął tylko głową i odwrócił się w druga stronę. Czulam, ze jest on przerażony nawet bardziej niż ja tylko nie chciał dać tego po sobie poznać. W sumie, to idzie na śmierć mimo, ze mógłby wybrać życie. Ja to i tak już nie mam wyboru...i jest mi obojętne jaka śmiercią umrę, jednakże gdybym miała wybór to i tak wybrałabym poświecenie się dla dobra większości. Przyczołgałam się wszystkimi silami, by byc obok niego. Objęłam go i pocałowałam w policzek. Odwrócił się z powrotem w moja stronę i wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Leżeliśmy tak dość długo, aż w końcu udało nam się zasnąć. Wstaliśmy rano, wszyscy byli w świetnych humorach, oprócz mnie i Eryka oczywiście. Przy śniadaniu siedzieliśmy cicho, dopóki Klara  spostrzegła, ze coś jest nie tak. 

- O co chodzi tym razem, pokłóciliście się tak szybko? Wy się smucicie, a powinniście się cieszyć. -stwierdziła Klara.

- To nie o to chodzi. - wyjąkałam, poważnym tonem.

- Jeśli nie o to to o co?- ciągnęła rozmowę.

Byłam strasznie podenerwowana na myśl, ze popsuje wszystkim dobry humor, ale nie mogłam powiedzieć im na ostatni moment. Odkąd Klara zauważyła, ze coś jest nie tak wszyscy milczeli. Postanowiłam, ze im powiem, należy im się prawda.

- Chodzi o to, ze jesteśmy w niebezpieczeństwie. Ktos zna nasza kryjówkę i jeśli nie zaprzestaniemy działania to nas wyda. Dlatego doszliśmy do wniosku, ze zrobimy ostatni protest, w New Yorku. Musimy stad odejść jak najszybciej.

Wszyscy milczeli. Kazdy wpatrywał się w podłogę. W końcu jedna osoba siedząca na drugim końcu stołu odezwała się.

- Jeśli to ma zapewnić lepsze życie dla naszych potomków jestem w stanie oddać życie.

Wziął kieliszek wina do reki i wzniósł toast "za lepsza przyszłość". Po nim zaczeli po kolei wstawać ludzie i wyrażać swoja chęć do działania. Byłam strasznie dumna, ze tyle ludzi zdecydowała się oddać życie za dobro ogółu. Mentalnie byliśmy już nastawieni, wiec zaczęliśmy pakować wszystkie swoje rzeczy na ostatni protest.

Naprawdę przepraszam, ze tak długo musieliście czekać na kolejna część. Niestety nie potrafiłam przewidzieć, ze popsuje mi się internet ;( teraz jest już wszystko w porzadku :)

Wychowana w niewoliWhere stories live. Discover now