Po chwili do mojej celi wszedł Matt. Uśmiechnęłam się na jego widok. Nie kontroluje już moich zachowań i odruchów, co się ze mną dzieje? Wyobraźcie to sobie, wchodzi porywacz do pokoju, a jego ofiara zamiast się bać i trząść ze strachu, cieszy się na jego widok.
- Co się wydarzyło wcześniej? - powiedział poważnym i agresywnym tonem.
- A co by się miało wydarzyć? - powiedziałam pogłębiając uśmiech.
- Co się wydarzyło zanim tu przyszedłem? - zawiało trochę bardziej grozą.
- A nic no, śmiałam się i kręciłam się po pokoju. - zachichotałam.
- Co się wydarzyło kurwa, gdy przyszedł tu skontrolować Cię Oscar! - podniósł głos.
- A,że ta oferma?! - wybuchłam śmiechem. - przyszedł, sprawdzał mi oczy, po czym udałam,że mu zabrałam pistolet i myślał,że go zaraz odstrzelę. Jakbyś zobaczył jego mine to byś się tu popłakał. - zaczęłam się śmiać bardziej. - A najlepiej wyglądał jak zza pleców wyciągnęłam tylko rękę układając z niej pistolet. - opowiadając cały czas zanosiłam się śmiechem. - Nie było nikogo lepszego na castingu do mafii? - widziałam,że zaczął się uśmiechać pod nosem, lecz zaraz się opanował.
- Pogięło Cie do reszty?! - krzyknął poważnie.
- Chociaż wiesz,że masz nieodpowiedzialnych pracowników, którzy nic nie potrafią. Równie dobrze gdybym naprawdę, wzięła mu pistolet to mogłoby być po Tobie. Po nim krzycz, że przerosło go 160 cm. - nie mógł się powstrzymać ze śmiechu i parsknął tylko pod nosem, nie mógł pokazać,że potrafię go rozbawić. Po chwili zza jego pleców wyłonił się Oskar.
- Doszliśmy do wniosku, ze Cię zwalniamy! - krzyknęłam i wskazałam na niego palcem. Matt nie wiedział jak zareagować, widziałam tylko, że mimowolnie kąciki jego ust unoszą się do góry.
- Zamknij się szmato! - odparł, widziałam jak napina mu się żyłka na czole.
- Nie pozwalaj se frajerze! - krzyknęłam.
- Zaraz Cie zabije nędzna kurwo! - podszedł do mnie i złapał mnie za koszulkę, naplułam mu w twarz. Wiedziałam,że go to sprowokuje, ale też wiedziałam, że uderzyć mnie nie może.
- Powiedziałam nie pozwalaj se. - po tych słowach, uderzył mnie z całej siły w twarz, po czym starł rękawem ślinę z twarzy. Poczułam tylko jak krew leci mi ciurkiem z nosa, przejechałam palcem po wardze, która również krwawiła.
- Pojebało Cię?! - krzyknął Matt po czym przycisnął go do ściany. - Co ja ci kurwa mówiłem?! Ma być na razie nietknięta!
- Kurwa stary! Słyszałeś co do mnie mówiła?! - odparł mu Oscar.
- Powiedziała Ci prawdę! - po tych słowach mocno się zdziwiłam.- kim ty tu jesteś kurwa?! Miałeś tylko skontrolować czy żyje! A przez twoją nie uwagę już dawno mogła nam wpieprzyć kulkę w łeb! - Oscar spuścił w głowę w dół tylko.- Wypierdalaj stąd. Za 5 minut widzę cie w moim biurze.- Powiedział już spokojniejszym, mimo wszystko dużo groźniejszym tonem. Po tych słowach Oscar wyszedł nawet nie patrząc ani na mnie ani na niego. Matt wyszedł zaraz zanim.
Usiadłam na materacu i nie dowierzałam, nie dowierzałam w to, że naplułam mu w twarz. Nie potrafię się pohamować, nie czuje lęku, ani strachu, w dodatku wszystko wydaje mi się zabawne jakbym była na haju. Przecież w każdej chwili mogą mnie zabić i już nigdy nie zobaczę moich przyjaciół... Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Matt, który przyniósł mi czyste ubrania, były to szare dresy i zwykły biały t-shirt, o dziwo damski. Przyniósł też chusteczki, mokre i suche.
- Masz, wytrzyj się i przebierz, nie będziesz paradować brudna z krwi.
- Jak bardzo mam przekichane? - zapytałam nie pewnie. - Ja sama nie wiem co się ze mną dzieje, nie kontroluje siebie, ani swoich zachowań. Mam napady śmiechu, czuje się nieustraszona i ja-ja-ja nie wiem.
- Wcale nie masz. Należało mu się, miał odwalać tylko brudną robotę,a nie robić co mu się podoba. - powiedział i widziałam,że dosłownie na sekundę uniósł lewy kącik ust do góry. - Ale zaraz, jak to, nie panujesz nad sobą? Nie jesteś taka charakterna z natury? - zapytał unosząc lewą brew do góry.
- No właśnie nie do końca, to na pewno nie jest miejscem, w którym mam odwagę pokazywać swój charakterek. - W tej chwili chciało mi się znowu śmiać, a zarazem płakać.
- Kurwa mać! - krzyknął, aż się przeraziłam - Ile dostałaś tabletek po wyjściu z gabinetu?
- Jedną. - odparłam chowając twarz w dłonie, bałam się, potwornie, dostałam napadów lękowych. I to tak nagle!
- Ja pierdole! Wiedziałem,że czegoś zapomniałem, jak mogłem! - po chwili wymierzył cios z pięści w drzwi.
Mam nadzieje, że nie zawiodłam i się podobało!
Na zdjęciu u góry brat Amandy, Martin!
Gwiazdki, komentarze, pamiętajcie o nich! 💕😘
CZYTASZ
Kim jesteś? ✔️
Mystery / ThrillerNazywam się Amanda. Mam 19 lat, mieszkałam w Newcastle, jednak z niewiadomych mi powodów, przeprowadziłam się razem z moim bratem do Luton. Nie wiedziałam,że ta przeprowadzka zmieni całe moje życie. Jest tylko jedno pytanie: kim jesteś? Życie w c...