7

2.5K 84 30
                                    

Początki tygodnia nie należały do ulubionych początków Stelli. 

O dziewiątej miała pierwsze zajęcia na uczelni, na które się spóźniła z powodu korku na drodze. Przeklinała cały świat za te zdarzenie. Kiedy już dotarła na zajęcia, musiała siedzieć przy samym dole auli, ponieważ kochane przyjaciółeczki zajęły jej górne miejsca, które zawsze tak uwielbiała. 

-Stella, co się dzieje? Ostatnio ciągle się spóźniasz- powiedział profesor, kiedy już wyjęła notatnik. 

-Nic się nie dzieje, proszę pana. Po prostu były korki, a ja za późno wyjechałam- mruknęła, przepisując słowa z tablicy. 

Gdy zajęcia już się skończyły, poszła do kawiarni, gdzie powinna być Betty. Właśnie, powinna. 

-Wyszła jakieś piętnaście minut temu. Mówiła, że idzie się pożegnać z jakimś Liamem czy coś- powiedział osiemnastolatek, który razem z nią pracował przy uczelni. 

-Jezu, znowu się zacznie- jęknęła blondynka.- Daj mi mocną kawę, Stan. Potrzebuję tego- warknęła, wykładając pieniądze na stół. 

Wyjęła telefon i zadzwoniła do Betty, która powiedziała, że za dziesięć minut będzie z powrotem. W międzyczasie Stella napisała do Jasona, który szedł na kolejny wykład z Profesorem Nochalem, którego tak zwykła nazywać go Betty. 

Stella, Betty oraz Jason poszli na studia z prawa. Profesor Nochal był zwyczajnym wykładowcą, poza tym, że miał duży nos, przez co Betty go tak nazwała. 

-Jestem, jestem!- krzyknęła blondynka, wbiegając do środka kawiarni.- Louis się o ciebie pytał!- Uśmiechnęła się, ściągając bluzę, która zakrywała koszulkę z logiem kawiarni.- Pytał się co robisz i czy dam mu twój numer, ale odmówiłam! Wiedziałam, że nie będziesz chciała z nim pisać.- Puściła do niej oczko.- No, a w sumie Harry też się o ciebie pytał. Jedynie Niall żegnał się z tą laską z koncertu, a Liam co chwilę mnie całował, bo stwierdził, że będzie za bardzo tęsknił. A wiesz co ja zrobiłam? Powiedziałam mu, że jak na razie nie chcę z nim związku na odległość i możemy się przyjaźnić, ponieważ chcę być pewna, że on się wyszaleje w Europie- opowiadała. 

-Betty, proszę, przystopuj- westchnęła Stella.- Nie rozumiem czegoś- mruknęła, robiąc usta w dzióbek.- Louis i Harry się o mnie pytali? Po co? 

-No jak to po co! Louis co prawda mówi, że chce tylko zaliczyć, ale Harry z nim wczoraj rozmawiał na twój temat i o jejku, spodobałaś się Lou!- zaśmiała się. 

-Dla mnie ten twój "Lou" jest niczym. Skończonym zerem. Mam Jasona i tylko on się dla mnie liczy. Serio, nie obchodzi mnie Louis i jego ruchabele z innymi- warknęła Stella. 

-A ja myślę, że jesteś zazdrosna o Louisa- powiedział Stan, patrząc z zaciekawieniem na blondynki.- A Louis jest zazdrosny o ciebie. Tak poza tym, kto to Louis? Ten z One Direction? 

-Tak!- wykrzyknęła blondynka.- Jezu, shipuję ich. Oni pasują do siebie idealnie- powiedziała, akcentując każdy wyraz.- Souis albo Ltella. Nie Souis bardziej! Jezu, tak!- piszczała podekscytowana. 

Kawiarnia od godziny była pusta, więc nie groziło to stratą czy oburzeniem klientów. 

-Betty, zamknij się. Ty mnie nawet z Jasonem nie "szipujesz"- mruknęła Stella. 

-Ja też jestem zwolennikiem Souis.- Uśmiechnął się Stan. 

Stella spojrzała na niego z niechęcią, a następnie wzięła swoją kawę na wynos (bo są fajne kubeczki, prawie jak w Starbucksie) i wyszła. 

-Jest coś na rzeczy- wyszeptała Betty, poprawiając swoją kitkę.- Zawsze wychodzi, kiedy coś się dzieje.- Puściła oczko do Stana.

*** 

Samolot mieli o jedenastej czterdzieści. O jedenastej byli już na lotnisku, a pięć minut później pojawiła się Betty. Louis jedynie na to prychnął, a Harry spojrzał na niego wyczekująco. 

-Co się tak patrzysz?- warknął niższy chłopak.

-Może zaraz Stella się pojawi- mruknął Harry, przechodząc obok niego. 

Louis zamarł. Jeżeli blondynka się pojawi, to ma szansę zaliczyć na początek tygodnia. Jednak to się nie stało, ponieważ 1) dziewczyna się nie pojawiła, 2) Betty ciągle lizała się z Liamem. 

-Ale życie to nie fanfiction, Lou. Tu się nie pojawia love story po dwóch spotkaniach- zaśmiał się Harry, wracając do niego. 

-A pierdol się. Zaliczę sobie w Europie- zaśmiał się. 

-Oj Lou, Lou, biedny Lou.- Loczek przegryzł wargę.- Ja ci mówię, będziecie razem. Prędzej czy później. Spinaj dupę i idź do tej laski, by się jej wypytać czegoś o Stelli. Wiem, że ci na niej zależy. Słyszałem jak przez sen powtarzałeś jej imię.- Uśmiechnął się. 

-Nie powtarza- zaczął Louis.- O cholera, powtarzałem?- mruknął zszokowany. 

-I o dziwo z takim uczuciem. Nie jakbyś ruchał ją przez sen czy coś. Z takim uczuciem jak... E, no do Elki. 

-Żartujesz sobie w tym momencie ze mnie. 

Prychnął, a potem odszedł. Chciał wyjść z lotniska i zapalić, a niestety Billy zawołał ich na odprawę. Wyczuł na sobie wzrok Harry'ego. Wzdychając ciężko, podszedł do Betty, by spełnić oczekiwania, mówionego, przyjaciela. 

-Co tam u Stelli?- spytał, nieco nawet zainteresowany. 

-Och, em, no Stella jest na wykładach i się pewnie nudzi- odpowiedziała, patrząc na Louisa zszokowana. Nie spodziewała się Louisa, pytającego o Stellę. 

-A słuchaj. Bo ty jesteś jej przyjaciółką i pewnie masz jej numer. Mogłabyś mi go podać?- spytał, szeroko się uśmiechając. 

-Przykro mi, ale nie. Stella nie lubi, gdy jakieś obce numery do niej wypisują- mówi, a potem się odwraca. 

Mina Louisa wyglądała jakby ktoś właśnie zabrał mu lizaka. Po otrzęsieniu się, ruszył za Harrym, który właśnie skończył rozmowę z blondynką. 

*** 

Stella weszła do auli, w której miał się odbywać kolejny wykład. Usiadła, jak to miała w zwyczaju, na tyłach. Pisała z Jasonem, kiedy przed nią wyrósł chłopak, którego pierwszy raz widziała na uczelni. 

-Przepraszam, wolne?- spytał dość niskim głosem, pokazując na miejsce obok niej.

-Jak widać.- Wywróciła oczami. 

Chłopak usiadł obok niej. Miał rude, gęste włosy i niebieskie oczy. Jednak było widać, że włosy są farbowane. Miał regularne rysy twarzy. 

-Jestem Jack.- Podał jej rękę. 

-Jennifer- zaśmiała się. Chłopak spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami, którym przydałoby się dłoń kosmetyczki. -Stella, ale nie odzywaj się do mnie.- Uśmiechnęła, a następnie powróciła do pisania ze swoim chłopakiem. 

-Z kim tak piszesz?- spytał zaciekawiony. 

-Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz- warknęła, oddalając się kawałek od chłopaka. 

-Oj no, Stella, z kim tak piszesz?- spytał, przybliżając twarz do niej. 

-Chuj cię to obchodzi, dzieciaku- warknęła, wstając z miejsca. W międzyczasie napisała do Jasona, by przyszedł pod jej salę. 

-Oj no Stella!- zaśmiał się chłopak, schodząc za nią po schodach. 

Akurat kiedy dziewczyna znalazła się przy drzwiach, kiedy Jack chwycił ją za ramię. Przez chwilę widziała w nim Louisa. Drzwi otworzyły się, a przez nie wpadł Jason, który odepchnął chłopaka od swojej dziewczyny.  

-Jason!- krzyknęła Stella, gdy brunet zaczął okładać napastnika pięściami.- Jason, chodź!- ponownie krzyknęła, odciągając chłopaka za koszulkę. 

Pośpiesznie wyszli z auli, ale jak na złość do sali wchodził wykładowca. 

*** 

nienawidzę takich nudnych rozdziałów, przepraszam


WESOŁYCH ŚWIĄT 

ha ha ha

Bad boy| L.T✔Where stories live. Discover now