29

1.3K 46 4
                                    

Ból to zdecydowanie najgorsza rzecz jaka ludziom może przytrafić się w życiu. Nie można o tym zapomnieć ani do końca ukoić. Zawsze jest. 

Louis, który siedział w samolocie do Los Angeles drugi raz w ciągu niecałego tygodnia, nie potrafił zapomnieć o tym dlaczego leci ponownie. 

A wszystko przez Stellę. 

Nie mógł uwierzyć, że dziewczyna, która na początku mogła swoim jadem zabić niejednego człowieka, która była tak wredna dla ludzi, która cisnęła po wszystkim i po wszystkich, która wydawała się silną kobietą, może być taka słaba, może chcieć popełnić samobójstwo. 

Tak naprawdę Tomlinson nie wiedział nic o blondynce. Znał tylko jej imię i nazwisko, kto był jej byłym, z kim się przyjaźniła. Więcej nie wiedział. 

Ich znajomość była dosyć dynamiczna. Znali się krótko. Ich "miłość" można było zaliczyć do wakacyjnej miłości. 

Chłopak nie mógł się skupić na czynnościach. Wykonywał wszystko mechanicznie. Przyjechał z Harrym do Doncaster, porozmawiał chwilę ze swoją rodziną, rozdał pamiątki i prezenty swoim bliskim i poszedł spać. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że brunet zniknął gdzieś z Lottie, gdy tylko wszedł do swojego pokoju. Wczesnym rankiem wracał do Londynu, nie budząc nikogo. Zabrał swój samochód, który postanowił przekazać Stylesowi na ten czas, gdy go nie miało być. Zapasowe klucze zostawił w rodzinnym domu. Nie wiedział czy ma samolot do Ameryki, chciał być choć trochę bliżej do dziewczyny. 

Kiedy przyleciał do Los Angeles, nie mógł się skupić. Nie mógł znaleźć numeru do Ariany, dlatego poprosił jakąś przechodzącą dziewczynę o pomoc. 

-Hej, przepraszam, ale...

-O mój Boże! Ty jesteś Louis Tomlinson!- wykrzyknęła, podskakując radośnie.- Mogłabym z tobą zdjęcie? Proszę, proszę!- zaczęła piszczeć. 

-Czekaj, mogłabyś coś dla mnie zrobić?- mruknął. 

Był zmęczony. I nawet było to po nim widać. Miał wory pod oczami, a zapomniał okularów przeciwsłonecznych. Był bledszy niż kiedykolwiek był. 

-Jasne, co takiego?- uspokoiła się momentalnie. 

Przyjrzała mu się dokładniej i sama się przeraziła. Nie chciała pytać, nie była aż taka głupia. 

-Znajdź mi kontakt Ariana. Proszę, moja dziewczyna, moja przyjaciółka jest w szpitalu i ja... Nie wiem co robić i proszę, znajdź mi kontakt Ariana- mówił chaotycznie.- Przepraszam, ale no, sama rozumiesz... 

-Co się stało ze Stellą?- rzuciła, wybierając numer do Ariany. 

Myślała, że to Ariana Grande, bo przecież to też gwiazda na skalę światową. Podała telefon piosenkarzowi. 

-Ariana, jestem na lotnisku. Niech ktoś po mnie podjedzie- szepnął. 

Bał się, że powie mu, że nie ma już po co jechać do szpitala. Że nie ma sensu. Że już nie było potrzeby, żeby przyjechał. Że Stella nie żyje. 

-Olly po ciebie podjedzie- powiedziała cicho i rozłączyła się. 

-Jest w szpitalu, bardzo słaba. Dziękuję- powiedział do dziewczyny, wymuszając uśmiech.- Nie jestem w stanie zrobić sobie zdjęcie z tobą, także wybacz, ale mogę ci dać autograf czy coś-  mruknął. 

-Nie, nie, nie, dziękuję. Mam nadzieję, że wszystko będzie z nią dobrze. Proszę, pozdrów ją ode mnie- powiedziała, ściskając jego dłoń.- I to ja dziękuję za możliwość spotkania ciebie. Jestem Polką, najlepsze dla mnie będzie kiedy pozdrowisz kiedyś Polskę albo w końcu przyjedziecie do nas.- Uśmiechnęła się do niego.- I proszę, niech wszystko będzie okej. Daj znać na Twitterze albo Instagramie. Jeśli tak bardzo cię to przejmuje, to możesz mnie zaobserwować, nazywam się ipinkunicorn *. Pozdrów ją, proszę- powiedziała i przytuliła się do idola. 

-Dziękuję. 

Louis był w stanie tylko tyle powiedzieć. Jeszcze przy dziewczynie dodał ją na Twitterze. Ona jedynie się uśmiechnęła i kazała przekazać, ponownie, pozdrowienia. 

Chłopak czekał na Olly'ego prawie godzinę. Nie odzywali się do siebie, nie mieli po co. Brunet nie lubił chłopaka, a ten nie lubił go. Jednak mimo wszystko Tomlinson musiał wiedzieć, co się działo ze Stellą. 

-Jak bardzo z nią źle? 

Kierowca spojrzał tylko krótko na chłopaka i westchnął. 

-Było z nią źle, kiedy nie mogli zatamować krwawienia. Bardzo się wykrwawiła. Do tego mówi tylko, że chce do mamy, że woli umrzeć niż być w tym zakłamanym świecie. Dostaje bardzo mocne środki uspokajające. Istnieje ryzyko, że wyślą ją do psychiatryka. Nawet jest to potwierdzone. Wydaje mi się, że twoja obecność nic nie da. To wygląda na to, że śmierć matki dopiero do niej dotarła- opowiedział z bólem w głosie.- Martwimy się o nią. Wiemy, że kiedy to się stało to był przy niej Jason i jeszcze jedna dziewczyna, ale nie możemy dojść do tego, kto nią był. Myślimy, że to jakoś jej pomoże, sama obecność jej przy niej. 

-Betty- szepnął Louis, wyciągając telefon ze spodni. 

Wystarczyło, że wcisnął dwójkę. Od razu pojawił mu się numer Liama. Czwórkę (tak, czwórkę, nie trójkę) przyjaciół miał zapisanych w szybkim wybieraniu. Zadzwonił do niego. 

-Przyjedź z Betty do szpitala- rzucił i podał nazwę szpitala. 

*** 

Od dwóch godzin czekał na bolesne słowa lekarza ze łzami w oczach. Nie chciał się rozstawać z dziewczyną. 

-Stella Parker musi zostać przeniesiona do szpitala psychiatrycznego. Nie ma sensu trzymać jej tutaj, ponieważ nie wykazuje żadnych problemów zdrowotnych. Nasza pomoc nic jej nie pomoże. Tam będzie pod ochroną specjalistów od chorób psychicznych. Tam będzie jej lepiej. 

-Ona nie jest chora psychicznie. Ona nie jest chora psychiczna- powtarzał Louis za każdym razem, kiedy słyszał to od lekarzy. 

-A to, że próbowała się zabić to nie jest oznaka choroby psychicznej?- warknęła jedna z lekarek. 

-A jeśli ja chciałbym się zabić to też wysyłalibyście mnie do psychiatryka? Nie. A wiecie dlaczego? Bo jestem pierdoloną gwiazdą estrady muzycznej. I nie pierdolcie mi, że tak by nie było, bo by tak było!- zaczął krzyczeć. 

Co z tego, że to było spotkanie lekarskie. Co z tego, że normalnie nie miałby wstępu do tego "kręgu". Dla niego było najważniejsze to, co się stanie ze Stellą. 

-Wezwę ochronę- zagroziła mu ta sama lekarka. 

-Co? Może jeszcze chcesz do tego pieprzony autograf? Może mam ci jeszcze napisać na Twitterze, że dziękuję, że mnie wywaliłaś z sali, gdzie normalnie człowiek nie mógłby wejść? Że dla was każdy, kto chce popełnić samobójstwo jest chory psychicznie?- zaśmiał się nerwowo. 

-Obecność Elizabeth Clark nic nie pomogła Stelli- ciągnął jej lekarz prowadzący.- Przykro mi Louis, ale przynajmniej na dwa tygodnie musi iść do tego...- odchrząknął.- Tej placówki.  

Chłopak spojrzał tylko na lekarzy i wyszedł, trzaskając drzwiami. Kiedy tylko Ariana go zauważyła, podbiegła do niego. 

-Wysyłają ją do psychiatryka- powiedział ze łzami w oczach.- Koniec mojej Stelli- szepnął. 

Przytulił się do Ariany i zaczął płakać. A Amazonka z nim. 

^^^

ta da

 to przedostatni rozdział 

jeśli uda mi się, to jutro zakończę to całkowicie

pamiętajcie, że was kocham 

i kocham to ff, ale no, wszystko co piękne musi się skończyć ;-) 

kocham was x 

Bad boy| L.T✔Where stories live. Discover now