24

1.5K 58 4
                                    

Kiedy Louis był gotowy, udali się do samochodu Stelli. Oczywiście chłopak wziął się za prowadzenie pojazdu, na co blondynka zareagowała cichym prychnięciem. 

Po przejechaniu wszelkich korków, znaleźli się w przytulnej restauracji na obrzeżach miasta. Był to jasny i mały budynek, w którym nie było zbyt wielu gości. Louis już wcześniej zamówił stolik, dzięki czemu nie było problemu stania w kolejkach.  

Gdy już usiedli na swoich miejscach, Stella rozejrzała się po restauracji. Była schludna, widać było, że włożono w nią wiele serca. Obstawiała, że projekt wystroju należał do starszej pani. 

-Dobry wieczór, mam na imię Stefano i to ja dzisiaj będę państwa obsługiwał.- Podszedł do nich, na oko, trzydziestoletni kelner.- W czym mogę państwu pomóc?- Jego akcent wskazywał na to, że nie jest z Ameryki. Mógł być Włochem, a nawet Hiszpanem. 

-Jak na razie to poprosimy o menu. I o wodę- rzucił Louis, a Stefano, jak z rękawa, wyciągnął karty menu. 

-Przeskoczę się po restauracji, a w razie czego proszę mnie wołać- powiedział mężczyzna i odszedł. 

Brunet jedynie uśmiechnął się pod nosem. Stefano to jego dobry znajomy. To dzięki niemu ma tutaj pracę. 

-Z czego się śmiejesz?- zagadnęła Stella, kiedy uśmiech Louisa nie schodził z jego twarzy. 

-Mam sentyment do tej restauracji- powiedział z rosnącym uśmiechem.- Kiedy dawaliśmy z chłopakami koncerty w Los Angeles czy gdzieś blisko tego miasta, to zawsze przyjeżdżaliśmy tutaj. No po prostu... Tutaj nie ma zbyt wielu ludzi i tak wyszło. 

Powiedział jej połowę prawdy. Tutaj spotykał się z Brianą. Tutaj przyjeżdżał ze swoją rodziną, kiedy oni bywali na koncertach. Tutaj jego mama powiedziała mu o swojej chorobie. 

-Louis?- szepnęła Stella, chwytając chłopaka za leżącą dłoń na stoliku.- Wszystko w porządku? 

-Co?- spytał Louis, nieświadomy tego, że prawie zaczął płakać. 

-Nie płacz, spokojnie- zaśmiała się cicho blondynka. 

-Kurwa, przepraszam, ale to chyba przez klimatyzację tutaj... 

Akurat obok stolika przechodził Stefano. 

-Najmocniej przepraszam, ale nie mamy klimatyzacji. Skoro tutaj jestem, to chyba najwyższy czas zebrać zamówienie. Co podać? 

Po złożeniu zamówienia nastała trochę niezręczna cisza, która przerwał Louis.  

-A jak tam z Jasonem? Odzywa się jeszcze? 

Blondynka spojrzała na niego z przymrużonymi oczami i ściągniętymi brwiami, a następnie cicho się zaśmiała. 

-Ciągle chce ze mną rozmawiać na ten temat, ale ja jakoś nie chcę. Nie to, że go nienawidzę, wręcz przeciwnie, lubię go nawet. Charakter ma nawet fajny, dogadywaliśmy się przez większość czasu we wszystkim, ale on... No właśnie. Zdradził mnie, okłamywał. Chociaż nie. Jednak go nienawidzę, jest paskudnym człowiekiem i nie chcę go znać. A każdy kolejny, który zrobi mi to samo, będzie miał jeszcze gorzej.- Uśmiechnęła się.- A jak tam z dzieckiem?- odbiła piłeczkę. 

Nie chciała gadać o Jasonie. Naprawdę. Z biegiem czasu znienawidziła go i dopiero teraz otwarcie się do tego przyznawała. Podczas związku czuła, że coś jest nie tak, jej intuicja podpowiadała, że trzeba uważać, jednak ona... Nadal go kochała, ślepo wpatrywała się w swojego boga. 

-No doszliśmy do wniosku, że jak się urodzi to zrobimy badania DNA. I tyle. Jak będzie moje to super, będę ojcem i będę się nim zajmował. A jak nie, to trudno. A powiedz mi... Jak z Betty? Gadałyście coś ostatnio?- Uśmiechnął się lekko. 

-Czy to jest do kurwy nędzy konkurs złośliwych pytań?- warknęła dziewczyna. 

Louis jedynie nieznacznie się skulił i westchnął. 

Wiedział, że musi powiedzieć jej to, co miał do powiedzenia. Ale bał się. Bał się jej, jej reakcji i jej zachowania. 

Czy to było normalne, że chłopak bał się dziewczyny? 

Stella westchnęła, patrząc na Louisa. Miała przed sobą żywy obraz nędzy i rozpaczy. Wyglądał na kogoś, kto potrzebuje pomocy. Wyglądał jakby zmagał się ze swoimi własnymi demonami. 

Kiedy chciała otworzyć usta, by coś powiedzieć, przyszedł Stefano. 

-Mamma mia, ale wy razem ślicznie wyglądacie!- zaśmiał się, kładąc zamówienia. 

-Stefano, nie przesadzaj- zaśmiał się Louis, dziękując przy okazji za danie. 

Kelner odszedł, a Stella i Louis zaczęli luźną rozmowę o pogodzie. Rozmowa o pogodzie zawsze jest dobra, prawda? 

Przez cały wieczór śmiali się i żartowali ze Stefano, który raz po raz przychodził i mówił jak to ta dwójka idealnie do siebie pasuje. Złożyli zamówienie na desery (a były to przepyszne desery lodowe z polewą kajmakową i świeżymi owocami!) i wtedy brunet zaczął się stresować. 

Nigdy się nie stresował, ale tym razem był inny. 

-Ja zaraz wrócę, muszę do toalety- mruknął, wstając od stołu. 

-Tylko nie zostaw mnie z rachunkiem!- zaśmiała się Stella.

-Nic z tych rzeczy!- Louis puścił jej oczko. 

Wszedł do toalety, wyciągnął telefon i zadzwonił do Harry'ego. Nie obchodziła go strefa czasowa ani to, że Styles najzwyklej w świecie śpi albo wstaje. Nawet nie myślał o tym, jaka tam była teraz godzina. 

-Halo?- warknął Harry, kiedy odebrał po trzech sygnałach. 

-Stary, jak ja mam jej to powiedzieć? Wiesz jak ja się cholernie boję jej reakcji?- zaczął pytać Tomlinson, jednak loczek mu przerwał. 

-Jesteś Louis Tomlinson. Rusz swoją mózgownicą i coś wymyśl, bo jak tak dalej pójdzie to będę musiał ci gumki podawać podczas seksu- warknął, rozłączając się. 

Członek One Direction przeklnął pod nosem i wyszedł z pomieszczenia. Podszedł do stoliku, gdzie siedziała Parker. 

-Okej, powiem to prosto z mostu, bo im dłużej będę zwlekał to zacznę się pocić- mruknął pod nosem z nadzieją, że dziewczyna tego nie usłyszała. 

-Co powiesz?- zainteresowała się z leciutkim uśmieszkiem. 

-Em... Wiesz, przyszedł mi pseudonim "bad boy" poprzez wszystkie śmieszne fanfiction i wymysły fanek, chociaż przyznam, że trochę nim jestem, no sama wiesz dlaczego, prawda?- Stella lekko skinęła głową, nie wiedząc do czego prowadzi ta rozmowa. -I w sumie... Spodobałaś mi się. Nie, nie zakochałem się, bynajmniej nie jeszcze, ale uwierz mi, masz w sobie to coś co mnie przyciąga. Nie wiem, podobne charaktery, zachowanie? Uwierz mi, nie wiem. Ale no... Spodobałaś mi się i wiem, że się powtarzam, ale... 

W czasie tego monologu Tomlinsona, Stella wstała i podeszła do niego. Nawet długo nie myśląc, przerwała mu, całując go. 

Nie całowała zachłannie. Był to raczej delikatny pocałunek, obiecujący coś jeszcze, coś więcej. 

Blondynka odsunęła się lekko od chłopaka. 

-Dziękuję.- Uśmiechnęła się i wróciła na swoje miejsce, bo zauważyła Stefano z deserami. 

A Louis już wtedy czuł, że powrót do domu będzie go niemiłosiernie bolał. 


****

okej, okej, okej 

wybaczcie 

ale ciężko mi to szło 

opornie

źle i w ogóle

ale teraz obiecuję!!!! dodawać rozdziały normalnie!!! 

i już za tydzień (w sumie za sześć dni), w sobotę będzie kolejny 

i serio, wybaczcie, ale mam taki okres w życiu, że noo 

nic mi nie wychodzi 

jak odczucia? 

kocham was x 

Bad boy| L.T✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz