PIĘKNA WIGILIA

399 30 5
                                    

I tak nam mijał rok. W rozłące. Janek nadal nie przyjeżdżał. I nie zanosiło się na to, żeby było inaczej.
24 grudnia 1941.

- I co kochanie wszystko gotowe?
- Tak mamo.
- Nakryłaś do stołu?
- Tak.
- A...
- Tak mamo- przerwałam- Mogę już iść?
- Ah...No idź. Ale wróć.
- Wróce. Pa!- powiedziałam i wyszłam z mieszkania.
Swoje kroki skierowałem do mieszkania Tadzia. Kiedy weszłam na schody do jego kamienicy minął mnie szybko zbierający chłopak. Miał kruczo czarne włosy. Od razu skojarzył mi się ze Zbyszkiem. Ale nie widziałam twarzy. Mignął zbyt szybko. Kiedy już dotarłam do mieszkania Tadzia zapukałam do drzwi. W mieszkaniu rozległ się ruch. Pospieszne chowanie czegoś, pakowanie. I szepty. To brzmiało jakiś dziwnie...
- Wtaj Madzia.- przywitał mnie rozradowany głos Glizdy.
Chłopak lekko uchylił drzwi tak, aby zamieściła się w nich jego osoba. Rękę oparł tak, że jedyny kawałek przez który można było zajrzeć do środka został zasłonięty.
- Wesołych świąt.- powiedział.
- Wesołych świąt Maciek.
- Jak tam Ci idą przygotowania do świąt?- ciągnął
- Dobrze. Już wszystko gotowe.
- Świetnie. My też już mamy wszystko. Ale było ganianiny... Po sklepach, po ludziach...- ewidentnie grał na czas.
I rozmawialiśmy o takich głupstwach, aż w drzwiach nie pojawiła się osoba Tadeusza.
- O Madzia! Jesteś już! Wesołych świąt. Wchodź.- zaprosił mnie do środka gestem ręki.
Wzięłam do pokoju. Byli już wszyscy. Maciek, Hela, Zbyszek. No prawie wszyscy. Nie było tylko Janka. Tyle osób, ale bez niego tak pusto...
- No wreszcie jesteś! Myśleliśmy, że już nie przyjdziesz!- powiedziała Hela
- A jednak jestem!- powiedziałam siadając obok Zbyszka i Helki
- No to skoro wszyscy już są możemy zacząć.- mówił Zawadzki- Chciałbym, abyśmy oderwali się dzisiaj od wojny.
- Jak na razie dobrze nam idzie.- powiedział Maciek.
- I tak ma być!
Podzieliliśmy się życzeniami, połamaliśmy opłatkiem. Zjedliśmy kolację. Nie była ona zbyt uroczysta. Chleb, ciasto. A nawet kiełbasa i szynka! Kiedy piliśmy herbatę, Zbyszek wyjął z kieszeni koszuli mały woreczek cukru.
- No to skoro już skończyliśmy, chcielibyśmy wam coś ogłosić- zaczął mówić Zbyszek- Oświadczyłem się Heli, a ona się zgodziła!- powiedział bardzo uradowany.
- To świetnie!- powiedziałam- Gratuluję wam! Kiedy ślub?
- Myśleliśmy, żeby zrobić go w maju.-- powiedziała Hela.
- Gratuluję!- powiedział bardzo szeroko uśmiechnięty Glizda.
Skoczył do Zbyszka i mocno uścisnął mu rękę. Potem podszedł do Heli i mocno ją uściskał
-- Delikatniej Dawidowski. Z damą trzeba delikatnie...- powiedział Zośka
Alek zaraz ją postawił spowrotem na ziemi. Po czym ukłonił się lekko i pocałował jej dłoń
- No już dziś dryblasie!- powiedział śmiejąc się Zyszek i odciągnął Alka od swojej narzeczonej.

***

Potem wróciliśmy do swoich domów. Kiedy weszłam do swojego mieszkania, mama była...ciężko określić.
- No masz szczęście, że przed godziną policyjną. Zaczynamy?
- Jasne. Zostawiłaś puste nakrycie?
- Tak. A wiesz co po co ono jest?
- Nie...
- Ono symbolizuje miejsce dla kogoś na kim nam bardzo zależało, a już odszedł. Pokazujemy, że wierzymy, że jest z nami.
- A może ono być przeznaczone dla dwóch osób?
- Zazwyczaj nie jest dla jednej.
I po tych słowach do drzwi zadzwonił dzwonek.

Polska Walczy   Ptaki PtakomDonde viven las historias. Descúbrelo ahora