UCIEKAJ MOJE SERCE

460 28 4
                                    

Miałam złoty naszyjnik po babci. Na końcu delikatnego łańcuszka krył się medalik. Otwierany. W środku było pusto. Postanowiłam jakoś tą pustkę zapełnić.

Znalazłam gdzieś w otchłaniach mojej torby nasze zdjęcie. Było piękne. Obciełam je tak, by pasowało do medalika. Włożyłam je do środka. Pasowało idealnie. To dam Tadziowi na ślub. Tylko to. Ale po wojnie dam mu więcej. Dam mu dom, rodzinę, spokój. To chyba więcej niż jakiś medalik.

***

Nasz spokój nie trwał długo. Musieliśmy znowu walczyć. Bałam się. Tak strasznie się bałam. Bałam się, że kogoś z nich stracę. Zbyt wiele by to cierpienia mnie kosztowało. Ale nie łez. Łzy już dawno mi wyschły. Wojna oduczyła mnie płaczu. Wszystkie perełki cierpienia wyschły mi pod koniec '43. Od wtedy nie płakałam. Tylko czasami z oczu ciekła mi woda. Ale ta ciecz to nie były łzy. Była to czysto fizjologiczna reakcja na fizyczny ból.

Kiedy siedzieliśmy na barykadach kryjąc się przed poacłunkami śmierci Tadeusz wraz z naszym przyjacielem Jurkiem przyczołgali się do mnie. - Wiem, że marzyłaś o ślubie w kościele, z białą suknią i kwiatami, ale...sama wiesz...
- Przepraszam Cię tak strasznie!- rzuciłam mu się na szyję. Pierwszy raz od dawna na prawdę płakałam. Ciekły mi łzy. Perełki cierpienia.
- Za co?
- Że upierałam się przy sierpniu. Tak to byłabym już twoją żoną...
- Nie płacz kochanie. Powstańczy ślub tę ma swój urok...Może to nie katedra, a Jurek nie ma sutanny ani szat liturgicznych, ale mam kwiaty.
Podał mi różę. Piękną, czerwoną różę.
Złożyliśmy przysięgę. W otoczeniu nie piękna kościoła, ale śmierci i zgliszcz. Nie w białej sukni i garniturze, ale w panterkach. Było jednak coś białego. Biało-czerwona opaska i biel naszych serc. Wtedy jeszcze niewinnych, nie znających prawdziwego cierpienia.

Dałam mu mój podarunek. On założył go na szyję i ucałował moją dłoń. Szkoda, że Jurek nie za zna takiej miłości. Współczuję księżą.

Naszą małą wolność rozerwał strzał. Nie tylko naszą wolność. Rozerwał też i czyjąś młodość. A ja rzuciłam się by tą młodość ratować. Ale i mnie dosięgły pocałunki. Metalowe pocałunki. Pocałunki śmierci...

Znalazłem ten pamiętnik cztery lata po powstaniu. Uzupełniliśmy go o nasze przeżycia. Ale jeszcze jedną rzecz winien jestem uzupełnić...

Kiedy Madzia leżała na ziemi mój świat się zawalił. Pobiegłem do niej. Ona dogasającymi oczami popatrzyła na mnie. Chwyciła moją rękę i powiedziała
- Nie zapomnij o mnie.
I zamknęła oczy. Odeszła na spotkanie z rodzicami. Z przyjaciółmi.
- Uciekaj stąd moje serce...- szepnąłem i ostatni raz pocałowałem moją miłość. Moje serce, które uciekło w dal.
Ale wraca. Wróciło by zabrać z ziemi duszę Janka. By unieść w niebo kochaną Magdę. By zaprowadzić do wszystkich Alka i Anię. Może i po mnie kiedyś przyjdzie....Może odzyskam swoje serce które tamtego dnia uciekło z tego okrótnego świata. I ciągle na nowo ucieka gdy chodzę na Powązki. Proszę, nie zapomnijcie o powstańcach. Nie zapomnijcie o kochanych Szarych Szeregach.

I o nas. O Rudym w którego dzieła ubierała się stolica. O Alku który przywrócił polskość Kopernika. O Madzi "Lenie" która jak nikt pocieszała, a jak było trzeba rzuciła się z wszystkimi  na szaniec. O Ani która była najlepszą łączniczką i sanitaruszką. O mnie. I o moim sercu. O Madzi która swoją grą odmieniała świat. Która była delikatna. Która jak wszyscy padła na szaniec. Wszyscy oddaliśmy wszystko, żeby wszystko mieć...

Podczas tych sześciu lat straciliśmy wszystko. Ale dostaliśmy jeszcze więcej. Czuwajcie. Bo wszyscy mamy w sobie coś z harcerzy. Bo ONI są z nami. Jakaś ich część nadal żyje. I nie pozwólmy jej umrzeć. Więc powiem jeszcze raz.
Czuwaj!

Polska Walczy   Ptaki PtakomWhere stories live. Discover now