INNY ŚWIAT

370 26 12
                                    

Ale nas nie zostawiła. Była z nami. Dobrze o tym wiedzieliśmy. Czuliśmy jej zimny, pachnący krwią, smutkiem, dymem i cierpieniem oddech. Ostatnie tchnienia niewinnych ludzi. Nie chcieliśmy tak żyć. Nie szukaliśmy jej. To ona znalazła nas. Nie zapraszaliśmy jej, a przyszła. Wepchneła sie tu razem z tymi swoimi adoratorami. Przeklęci, zakochani Niemcy. Głupcy! I tak prędzej czy później wpadną w jej śmiercionośnie objęcia...

10.03.1943.
- Musimy jechać!
- Niema mowy! Zostaje! Jak chcecie to jedźcie!
- Nie dramatyzuj. Przecież Cię nie zostawię!
- Niby dlaczego?!- piekliła się Ania
- Bo jesteś moją żoną?!
Dziewczyna się rozpłakała. Janek ją przytulił.
- Ej ja nie chce wam przeszkadzać czy coś, ale musimy już jechać. Serio.
- Madziu daj się z żoną pożegnać- powiedział Janek. Za każdym razem gdy słyszę to słowo z jego ust serce mi pęka.
- Macie pięć minut.- powiedział Tadzio.
- A Ania z nami nie jedzie?- spytałam zdezorientowana.
- Właśnie. Czemu nie? Moja Madzia jedzie, Mari jedzie... A Ania co? Lepsza? Gorsza?- wtrącił Alek
- Aniu?- spytał Janek
- Jeśli mogę...Ktoś musi Cię Janeczku pilnować...
Pojechaliśmy. Daleko. Na drugi koniec Polski. Do Szczawnicy. W drodze spałam. Byłam wykończona planowaniem tego. Razem z moim narzeczonym siedzieliśmy nad tym od dwóch czy trzech dni. Ale czeka nas zasłużony odpoczynek...

***
- Jesteśmy kochanie...- poczułam jak ktoś gładzi mnie po ramieniu.
-  Już już...
- Nie już już tylko JUŻ.- powiedział i wziął mnie na ręce.
- Puszczaj mnie capie!-- wołałam i prosiłam żeby mnie postawił. Ale on był silniejszy.
- To co? Gdzie teraz gołąbeczki?- rzucił ku nam Alek
- Możemy się rozdzielić. Ale tylko na godzinę. Aleczku weź Madzie i idźcie...gdzieś. Ty Janku zrób to samo z Anią. Ale za godzinę na rynku i ani minuty dłużej.
- Tak jest druhu drużynowy!-
zaśmiał się Glizda.
I każdy poszedł w swoją stronę. Alek i Lena gdzieś do kawiarni, Janeczek i Ania pozwiedzać a my z Tadkiem zostaliśmy.
- To co? Masz może ochotę na kawę?
- Kawę?!
- Tak.  I ciastko?
- Naprawdę?
- Jasne. Chodź.
Poszliśmy do kawiarni "Muza". Grała tam piękna muzyka, wnętrze było cudowne. Takie...czyste. Nie zbrudzone wojną. Nie ośmieszone szkopami. Usiedliśmy przy stoliku. Tadeusz zamówił sobie kawę i sernik. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- A Ty? Na co masz ochotę?- spytał.
Zupełnie jakby nie było wojny. Siedzieliśmy sobie w ślicznej kawiarence przy kawie i ciastku.  Niby drobnostka, ale wtedy to było coś niesamowitego....

Polska Walczy   Ptaki PtakomWhere stories live. Discover now