CUD NAD WISŁĄ

447 23 4
                                    

*Magda F.*
Poznałam dzisiaj takiego chłopaka. Przedstawił się jako "Maciek Dawidowski. Dla przyjaciół Alek albo Glizda". Zauroczył mnie ten jego uśmiech, ten optymizm. Tak dobrze mu z oczu patrzyło. Tak niewinnie i spokojnie. Miał świetne poczucie humoru. Chyba zacznę częściej jeździć rikszą, skoro tacy tam kierowcy. Zauroczył mnie. Do jego rikszy wsiadłem z zamiarem szybszego dostania się do domu (czyli jakieś cztery ulice dalej) a wysiadłam po wycieczce po całej Warszawie. Ładnie tu. Ale tak bardzo tęsknię za moim Lublinem...

*Madzia*
- Ciekawe o co temu Gliździe znowu chodzi...
- Pewnie znowu o nic ważnego...- odpowiedział Rudy
- Pewnie tak...
Doszliśmy na umówione miejsce.
Tak zobaczyliśmy Alka i Zośke intensywnie o czymś rozmawiających. Niewiedzieliśmy czy podchodzić, czy nie. Staliśmy jak dwa kołki i nie ruszyliśmy się. Byliśmy zbyt pochłonięci bezcelowym gapieniem się na chłopaków. W końcu Rudy jakby obudzony z transu ruszył przed siebie. Ja patrzyłam na niego pusto, ale zaraz ruszyłam za nim.
- No wreszcie jesteście! Co tak długo?- spytał dryblas.
- Przedłużyła się droga- powiedział Janek
- Dobra nie pytam.
- Czyli mamy komplet?- spytałam.- możemy iść?
- Chyba tak.- powiedział Zośka
-- Jeszcze nie zupełnie...- powiedział Alek

*Magda F*
Maciek chciał się ze mną spotkać. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Owszem, polubiłam go. Przyznaje. Owszem, chciałam go zobaczyć. Ale się trochę bałam. Przecież prawie  wogóle go nie znałam. Kiedy dichidziłam na mniejsce, zobaczyłam, że oprócz niego jest tam jeszcze pare osób. No pięknie.

*Madzia*
-- O idzie!- krzyknął dryblas
-- Jezus Maria Glizda nie wszeszcz tak!- napomniał go Tadek przecierając palcem w uchu.
- Witaj Madziu- powiedział Maciek nic nie robiąc sobie z upomnień Tadka.
- Serwus Maciek.
- Kto to Glizda?-- spytał ciekawy Rudy
- Gdzie moje maniery! Rudy, To Madzia Flisiak. Mówiłem wam o niej. Madziu to jest Janek Bytnar. A to Tadeusz Zawadzki.- podali sobie dłonie.
- Ekhem- chrząknełam
- A to jest nasza kochana Madzia Kobiela- próbował wybrnąć Alek.
Podałyśmy sobie ręce. Potem poszliśmy nas Wisłę. Było pięknie. Było słychać śpiew ptaków, zamiast światu kul. Szum wody, zamiast aut gestapo. Czuliśmy się wolni. Było nam dobrze.

***
Leżałam na kocu obok Rudego. Chłopak rozmawiał o czymś z Zośką, a Glizda gonił biedną Magdę. Chciało mi się z nich śmiać. Wyglądali pociesznie.
A tu było tak pięknie i spokojnie, że aż zasnełam.
- Baranie!- wrzasneła Magda- Nie umiem pływać!
- Maciek capie pomóż jej!- krzyknął Zośka
Ale za późno. Chłopak już wskoczył do wody, a chwilę później wyszedł z niej niosąc na rękach Magdę. Dziewczyna nie dawała oznak życia. Alek położył ją na kocu i przystąpił do udzielania dziewczynie pierwszej pomocy. Po chwili Madzia siedziała już na kocu krztusząc się. To był naprawdę jakiś cud nad Wisłą.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Co myślicie o Magdzie i Maćku? A i piszcie w komach jaką dać Magdzie (tej od Alka) przezwisko, bo zalewa się z Magdą Kobiela.

Polska Walczy   Ptaki PtakomTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon