R. TRZECI (A)

1K 146 156
                                    

- W zasadzie to kto to był? - Zapytał Liam skręcając w ich uliczkę. Marcel siedział z łokciem na drzwiach i patrzył się w okno. Ku jego zadowoleniu nie rozmawiali przez całą drogę. Aż do teraz.

- Nikt. - Powiedział, starając się nie zwracać uwagi na wypalającą w jego kieszeni kartkę z numerem telefonu. Liam obok niego westchnął i włączył kierunkowskaz.

- To twój stary znajomy? - Spróbował parkując, jednak usłyszał tylko prychnięcie i trzask drzwi. Marcel nawet nie poczekał, aż samochód się zatrzyma, tylko pobiegł na górę. Liam zmarszczył brwi i zgasił samochód. Zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu.

- Cześć korniszonie! - Liam wzdrygnął się i spojrzał na Zayna, który stał oparty o dach samochodu i nachylał się w jego stronę.

- Mógłbyś się ode mnie odsunąć z tym papierosem i twoim zwykłym odorem niczym z kiblowego królestwa? - Warknął Liam, otwierając zamaszyście drzwi, uderzając przy tym brzuch Zayna.

- Ja pierdole, co tak agresywnie? - Jęknął Zayn, łapiąc się za brzuch.

- Nie jestem agresywny. - Warknął Liam i trzasnął drzwiami. Ominął śmiejącego się Zayna i otworzył drzwi. - Nie pozwalam ci tu wchodzić. - Powiedział, gdy ciemnooki ruszył za nim.

- Idę do Marcela. - Powiedział wyrzucając na trawnik peta i przepychając się przez Liama, który zacisnął pięści i liczył od stu w dół. Otworzył oczy, kiedy kroki na korytarzu ucichły. Pomyślał, że potrzebuje przerwy od tego wszystkiego. Odwrócił się i zanim nie zamknął drzwi, dostrzegł jeszcze błysk flesza aparatu.

2**

- Liam, gdzie moje śniadanie? - Krzyknął Marcel kolejnego dnia, gdy wszedł do przestronnej kuchni. Rozejrzał się po pomieszczeniu i zmarszczył brwi. Coś było nie tak. W zlewie stał brudny kubek, wczorajsza gazeta leżała na stole. W powietrzu nie unosił się zapach omletu, jak każdego dnia.

- Liam? Śpisz jeszcze? - Zaśmiał się wchodząc po schodach na górę i kierując się do pokoju przyjaciela. - Przestań, jestem głodny.

Powiedział i otworzył drzwi. Jego humor natychmiast się pogorszył, kiedy zorientował się, że łóżko jest, jak zawsze perfekcyjnie zaścielone a rzeczy Liama nie widać. Podszedł do szafy i wziął głęboki oddech, kiedy nie zobaczył w niej ubrań ani walizek.

- Liam? - Warknął i podszedł do okna, które wychodziło na podjazd. Wychylił się, jednak nie zobaczył czarnego auta.

- Niech ja go tylko dorwę. - Syknął i jak burza wpadł do swojej sypialni, gdzie mulat spał, rozwalony na całym łóżku.

- Wstawaj. - Wrzasnął i pociągnął za kołdrę, która spadła na podłogę. Usłyszał jęk Zayna, który skulił się, czując chłód.

- Wstawaj mówię! - Krzyknął i zabrał poduszkę spod głowy śpiącego.

- Człowieku, o co ci chodzi. - Wymamrotał Zayn i uniósł się na łokciach. Marcel zmarszczył brwi i wściekle wskazał na niego palcem.

- Idź natychmiast zrobić mi śniadanie. Liam gdzieś zniknął, muszę go znaleźć.

Zayn wywrócił oczami i położył się z powrotem na białym prześcieradle. Marcel uśmiechnął się, patrząc na nagą, opaloną skórę. Cofnął się do łazienki i wziął kubek, który napełnił zimną wodą. Powoli zbliżył się do łóżka, i wylał całą zawartość na jego głowę. Zayn wrzasnął i stanął na równe nogi, patrząc na niego gniewnie.

- Pojebało cię?! - Krzyknął, a Marcel prychnął.

- Skoro już wstałeś, to zrób mi omleta ze szpinakiem. Potrzebuję witamin. - Powiedział i odwrócił się na pięcie, by wyjść.

MARCEL (L.S) ✔Where stories live. Discover now