ROZDZIAŁ SIÓDMY (D)

798 130 151
                                    

7**

- Cześć Louis, co słychać? - Zapytał delikatnie Niall, wchodząc do pokoju. Louis spojrzał na niego i uśmiechnął się, gdy zobaczył kwiaty w rękach przyjaciela.

- Znów ukradłeś piwonie z ogrodu pani Brown? - Zapytał ze śmiechem. Niall wzruszył ramionami i sięgnął po wazon. - Nie możesz ciągle tego robić, w końcu obedrze cię ze skóry.

- Nie wiem, czy w ogóle to zauważa. Jest zbyt zajęta karmieniem swoich dwudziestu kotów, żeby zauważyć cokolwiek oprócz tych głupich sierściuchów.

Louis pokręcił głową i odłożył książkę, która leżała na jego udach. Przypomniał sobie, jak kiedyś z Harrym zakradali się do jej ogrodu i bawili z jej kotami. Codziennie w lato tam przychodzili, chociaż Louis miał serdecznie dosyć. Nigdy specjalnie nie przepadał za tymi stworzeniami, jednak nie mógł oprzeć się tym zielonym oczom i wydętej wardze. "Louis, ale proooooszzzęę! Kotki! Wiesz, że ja nie mogę mieć zwierzątka! Pójdźmy tylko na chwilkę! Pogłaszczę tylko i wrócimy!" I jak każdy może się domyśleć, spędzali tam kolejną godzinę, ponieważ "Louis! One są takie przeurocze no!"

Louis przepadł. Louis przepadł dla Harry'ego. Wszyscy o tym wiedzieli.

- Hej, Niall? - Zapytał Louis, uważnie patrząc na przyjaciela, który zaczął otwierać batonika, którego znalazł chwilę wcześniej w kieszeni swojej bluzy.

- Hm? - Zapytał uśmiechając się z rozkoszą, gdy czekolada rozpłynęła się w jego ustach, a kubki smakowe eksplodowały pod wpływem przyjemności. Od dwóch dni marzyło mu się coś czekoladowego.

- Co z Harrym? - Zapytał cicho, miętoląc w rękach białą poszewkę swojej pościeli. Niall otworzył oczy i spojrzał na niego bez wyrazu.

- Dlaczego się nim przejmujesz, Louis? - Zapytał chłodno, przełykając ślinę. Odłożył na wpół zjedzonego batona i pochylił się w jego stronę. - Daj sobie z nim spokój, dobrze ci radzę.

- Niall, ty nie rozumiesz... - Jęknął Louis, jednak przerwał mu głośny głos blondyna.

- Masz rację, nie rozumiem! Nie rozumiem, dlaczego ciągle pozwalasz na takie traktowanie!

- Niall...

- Nie Nialluj mi tu teraz, Louis. - Krzyknął, wyrzucając ręce w powietrze. - Byliście przyjaciółmi, kochałeś go, ja wiem! Ale zobacz, że to już nie jest ten sam człowiek! Przejrzyj w końcu na oczy! Krzywdzi cię przy każdym spotkaniu, a ty dalej się o niego martwisz! To głupie!

- To właśnie jest miłość. - Mruknął Louis, a łzy pojawiły się w jego oczach. Przełknął ślinę i wziął głęboki oddech nim nie powiedział głośno. - To nie jest głupie, Niall.

- Oczywiście, że jest! W twojej głowie dalej jest ten miły dzieciak pracujący w piekarni. Uroczy chłopczyk z dołeczkami, którego kochają wszyscy. Zrozum Louis, że to tylko iluzja, wspomnienie, nie rzeczywistość. Harry'ego już dawno nie ma. Teraz jest Marcel.

- Nie. - Krzyknął Louis, kręcąc głową. - Harry tam jest, przestań.

- Obudź się z tego zakłamanego snu, Louis!

- Nie! To nie prawda, on gdzieś tam jeszcze jest! Wiem to.

- On cię tylko wykorzysta, zrani i porzuci. Mówię ci Louis, zostaw go i przestań o nim myśleć.

Niall wstał i podszedł do okna. Włożył ręce do kieszeni i popatrzył na drzewo, które rosło tuż na wprost jego oczu.

Między nimi zapanowała cisza, przerywana jedynie Louisem, który zaczął wydmuchiwać swój nos. Z jego oczu dalej ciekły drobne łzy, których nie potrafił zatrzymać. Wiedział, że jego przyjaciel miał rację. Wiedział, że powinien dać sobie spokój już dawno temu. Coś jednak nie pozwalało mu tego zrobić. Mimo całego bólu, którego doświadczył przez Harry'ego... A może bólu, którego doświadczył przez Marcela, nie potrafił go znienawidzić. Nie potrafił przestać o nim myśleć i zatrzymać mocniejszego bicia serca, gdy tylko o nim pomyślał. Wiedział, że to się nie trzyma kupy. Miał świadomość, że to go niszczy. Wiedział, ale nie potrafił przestać.

MARCEL (L.S) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz