- Hej, co chciałeś powiedzieć? - Zapytał Louis, odkładając telefon na stolik. Zmarszczył brwi, kiedy zobaczył chłopaka przed sobą. - H? Dobrze się czujesz? Jesteś blady. Przynieść ci wody? Zawołać Fizzy?
- Nie... - Harry zacisnął pięści, nie spotykając jego oczu. Jego wzrok skierował się na biurko, gdzie powinno być zdjęcie ich dwójki, wraz z zasuszoną koniczynką. To koniec. Nie mógł tego powiedzieć. Nie mógł niszczyć mu życia. Nie mógł powiedzieć tych słów. Nie mógł wyznać mu miłości. Nie mógł, ponieważ na to nie zasługiwał. - Myślę, że już pójdę. - Powiedział cicho, wstając.
- H? - Louis także się podniósł, nieco spanikowany. - H? Co się dzieje?
- Jeszcze raz przepraszam, Louis. Ostatnie co bym chciał, to zranić cię jeszcze bardziej, dlatego jedynym wyjściem jest zniknięcie z twojego życia. - Tłumaczył wolno, z rękoma skrzyżowanymi za sobą. Jego głowa była spuszczona i gdyby mógł, zakryłby się włosami, by chociaż odrobinę ukryć łzy, które zbierały się w jego oczach.
Powinien się tego spodziewać. Przecież tak naprawdę on wiedział, że nie zasługuje na nic, nie zasługuje na Louisa. Niebieskooki układa sobie życie z kimś innym i to nie powinno go zaskoczyć. Nie zaskakuje, ale boli jak skurwysyn, pomyślał.
- Harry, usiądź. - Louis powiedział stanowczo. Zielonooki pokręcił głową i zaczął cofać się do drzwi. Pociągał nosem, nie mogąc powstrzymać bólu swojego serca. Nie znał Gabriela i nie znał ich historii, ale to jest ten czas. To jest moment, kiedy on schodzi ze sceny, robiąc miejsce dla innych. Jego czas przeminął.
- Przepraszam...
- Harold! - Wrzasnął Louis. - Wracaj! - Krzyknął i przeklął, gdy chłopak otworzył drzwi i wyszedł. Wściekły złapał swoją poduszkę i rzucił z całej siły w drzwi, a zdjęcie, które leżało pod spodem, upadło na podłogę, wraz z kilkoma piórami. Krzyknął.
2**
- Harry? Harry! - Krzyknęła Jay, cofając się ze ścierką w ręku, gdy zobaczyła, jak chłopak wybiega przez drzwi, szlochając. Przez ostatnie godziny słyszała wiele płaczu, które pochodziły z pokoju swojego syna. Cieszyła się, wiedząc, że obaj potrzebowali sobie wszystko wyjaśnić.
Patrzyła ze smutkiem na chłopaka, który tuż przed furtką przewrócił się i upad.. Jego ramiona trzęsły się gwałtownie. Jego palce zaciskały się na ziemi, raniąc delikatną skórę. Płacz słyszała ze swojego miejsca. Chciała podejść, jednak blondyn, który przechodził obok zatrzymał się i podał mu dłoń.
Zielonooki wytarł twarz z gorzkich łez. Wydawał się niezwykle kruchy. Jego skóra była blada. Wyglądał jak wrak. Podniósł powoli głowę do góry. Blondyn westchnął i powiedział coś do niego. Po chwili zawahania, Harry ujął ją i wstał na drżących nogach. Otrzepał spodnie z kurzu i wytarł nos.
- Dupek, dobrze mu tak. - Usłyszała obok siebie Jay. Spojrzała srogo na swoją córkę.
- Nie wypowiadaj się Lottie, nie znasz całej historii.
- Ale..
- Do łóżka. Natychmiast. - Odpowiedziała zimno i obserwowała, jak dziewczyna fuka, jednak posłusznie wchodzi na schody. Może jedynie odrobinę głośniej tupiąc nogami i mamrocząc coś pod nosem. Pokręciła głową i uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, jak blondyn uśmiecha się do Harry'ego i rozkłada ręce.
Niall to dobry chłopak, pomyślała, ostatni raz zerkając na przytulających się chłopaków, nim zamknęła cicho drzwi i wróciła do zmywania naczyń.
3**
- Cześć Harry, Niall. - Przywitał się wesoło Liam, gdy otworzył drzwi, a do środka weszło dwóch chłopaków. - Bardzo zmokliście? Chyba będzie burza...
![](https://img.wattpad.com/cover/107754182-288-k528107.jpg)
YOU ARE READING
MARCEL (L.S) ✔
FanfictionPowolny rozpad na cząsteczki. Gwiazda powoli traci swój blask, który kochają miliony. Jeden gest, jedno spojrzenie i kruszy się, wysypując brokatowe wnętrze. Mrok spowija wszystko dookoła, jednak pojawia się innego rodzaju światło. Jaśniejsze, ciep...