DZIĘKUJĘ

715 56 133
                                    

I oto jesteśmy! Koniec!

Łezka kręci się w oku...

Huh. Tak bym zaczęła jeszcze dwa tygodnie temu.

(Niestety?) Nie pozbędziecie się mnie tak łatwo moi drodzy.

W pewnym momencie ktoś zainspirował mnie do napisaniu dodatku do tej historii. Nie planowałam go, ale teraz nawet nie wyobrażam sobie, że go nie będzie. Po prostu.. Wiecie. To będzie wyjaśnienie wszystkiego. (mam nadzieję.)

Huh. I co ja miałam napisać tutaj? Aha! Tak!

DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM!

WSZYSTKIM!

Dziękuję za to, że czytaliście to opowiadanie (gratuluję, że dotarliście do końca. Było dość... Ciężko, co? 😉 ) Dziękuję za to, że wytrwaliście i czekaliście na rozdziały. Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, które niejednokrotnie wywoływały u mnie euforyczny stan. Stan pełen szczęścia, motylków i gwiazdek. Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo jestem wam wdzięczna. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!

Dziękuję wszystkim tym, którzy gwiazdkują, tego jest tak dużo i jejku! Dziękuję!

Dziękuję tym, którzy czytają bez ujawnienia się. Widzę was małe nicponie!

Nie dziękuję pewnej osóbce, która nie chciała się dzielić ze mną swoimi fantastycznymi teoriami. Naprawdę. Zero podziękowań. Tak, mówię o Tobie. Tak, cały czas pamiętam.

...

...

Okej, to nie prawda. Tobie też dziękuję bardzo bardzo. Za bardzo kocham Twoje komentarze.

Dziękuję mojej becie, która ma miała mnie dosyć przez to ff i w ogóle nie jestem zdziwiona. Jestem straszna dla niej.

Dziękuję osobie, która bardzo lubiła rozbawiać mnie swoją czarną i beżową listą. TEN OSTATNI RAZ PROSZĘ O CAPS LOCK.

Dziękuję najpiękniejszym i najwspanialszym osobom, które poznałam dzięki temu ff. Rozbawiają mnie, opowiadają swoje historie i skłaniają do przemyśleń. Wiecie, że o Was mówię drogie panie. Znalazłyście mnie i znosicie moje wiadomości. Kocham Was.

Chciałabym podziękować moim dwóm inspiracjom, chociaż nigdy nie dowiedzą się o tym opowiadaniu. Bez nich nie byłoby tego tekstu.

(Mój brat pewnie przewraca się w grobie, widząc że napisałam o nim opowiadanie. Cóż, wybacz M. Potrzebowałam to z siebie wyrzucić. )

No i co mogę jeszcze powiedzieć?

Były momenty, kiedy jedyne o czym myślałam to "Co ja do cholery robię?".

Były momenty, kiedy chciałam to rzucić.

Były momenty, kiedy kursor myszki zawisał nad przyciskiem "usuń książkę".

(Zwłaszcza, gdy podczas pisania odkryłam nowe fakty dotyczące sprawy. Moja fikcja literacka zaczęła okazywać się prawdą i gdyby nie pewna osoba, która przywróciła mnie do pionu, prawdopodobnie bym się załamała i nie mogłabym teraz pisać tych podziękowań. Dziękuję Iw.)

Płakałam nad nim, śmiałam się, rzucałam myszką (zepsułam w trakcie trzy. Oops?). Nigdy nie przeżyłam tyle emocji ile przy tym ff.

Marcel był, jest i będzie w moim sercu, mimo tego, jaki jest.

Nie przedłużając.

Dziękuję, kocham Was (MOJE MAŁE KORNISZONKI!)

Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.

Kondziolina

MARCEL (L.S) ✔Where stories live. Discover now