4

8.3K 775 107
                                    

Harper odczekał jeszcze chwilę, po czym wspiął się po kracie na ścianie. Przeklinał pod nosem, kiedy kolce róż czepiały się jego jeansów.  Nie rozumiał swojego zachowania i nie wiedział, po jaką cholera chciał to zrobić. Przeskoczył metalową barierkę , żeby stanąć na balkonie dziewczyny.

Hailey nie wiedziała, że Harper obserwował ją przez okno. Podeszła do łóżka na rozdygotanych nogach. Wypuściła drżący oddech, po czym  wściekła wyciągnęła prezent od Harpera i cisnęła nim z całej siły o ścianę. Gdyby nie ten dupek, ojciec zostawiłby ją w świętym spokoju. Cholerny Stones. Położyła się na boku tyłem do okna i zamknęła oczy. Chciała, żeby było już jutro, i żeby mogła wyjść z tego piekielnego domu na naukę tenisa. Wolała godzinną mordęgę, byleby nie przebywać pod jednym dachem z ojcem.

- Hailey - Harper dotknął delikatnie ramienia dziewczyny. Wystraszona obróciła się, uderzając ręką w twarz bruneta. - Auu, kurwa. Co, do chuja?!

- Ty kretynie! - Hailey poderwała się z łóżka. - Co ty tutaj robisz? Pogięło cię?

- Przyszedłem cię przeprosić. - Brwi dziewczyny uniosły się wysoko. - No co, aż takim fiutem nie jestem.

- Nie jesteś? Jestem kutasem, ot co. Co ty tutaj w ogóle robisz? I jak do cholery wszedłeś? 

- Fajne cycki - Harper uśmiechnął się widok przed sobą. Stanął mu.

- Jezu. Nie dosyć, że jesteś fiutem, to jeszcze nim myślisz - minęła go i ruszyła do drzwi balkonowych. 

- Jestem tylko facetem. Nie moja wina, że myślę o seksie, kiedy widzę takie cycuszki.

- Kretyn. Wynoś się - pokazało mu palcem balkon.

 - Czy on cię uderzył?

- Co? Nie, on... - potrząsnęła głową. Nie chciała, żeby Harper von Dupek wiedział,  jak traktował ją ojciec. Nie potrzebowała jego współczucia. Za tydzień kończyła osiemnaście lat, a wtedy już tylko równo rok będzie ją dzielił od wolności.

- Hailey ja słyszałem. - Dziewczyna obróciła się do niego.

- To znaczy co? - Syknęła.

- Wszystko. On jest kutasem. Wybacz. Wiem, że to twój ojciec, ale jest kutasem - wzruszył ramionami.

- Wiem. Ale wyjdź - obróciła się plecami do Harpera. -  Proszę, nie chcę większego gówna.

Stones nie miał zamiaru zostawić w spokoju zielonookiej. Nie było takiej cholernej opcji. Dał ciała i to wszystko było jego winą. Kurwa czuł się winny. On, który wszystko miał w dupie, nawet laski, które posuwał, wychodził teraz na cipę. Pieprzyć to. Podszedł do dziewczyny i stanął tuż za nią, aż jego klatka piersiowa dotykała jej pleców. Zapach Harper otulił Hailey. Zawsze zastanawiała się, jak ktoś kto to palił, może tak pachnieć. Cholera, jego zapach był jedyny w swoim rodzaju. Musiała się od niego odsunąć, bo jej zmysły wariowały. Jezu, co się z nią działo do cholery? To był Harper Stones, który jakby wyczuł zamiar dziewczyny, gdyż  okręcił swoją ręką wokół jej tali i zacisnął, przyciskając do siebie. Była od niego sporo niższa, ale on sam miał metr dziewięćdziesiąt wzrostu, więc był w chuj wysoki. 

Hailey dziwnie się czuła w objęciach chłopaka. Był to pierwszy facet, który ją obejmował, i był to Harper Stones. Facet, który zaliczył więcej cipek niż ona miała lat. Taa, kiepskie porównanie. Zamknęła oczy odetchnęła głęboko. 

- Co jutro robisz? - Harper nie wierzył, że to powiedział.

- Naprawdę chcesz wiedzieć, czy skończyły ci się pomysły, żeby mnie wkurzyć? - Zakpiła, a palce bruneta zacisnęły się mocniej na jej biodrze.

Pragnę cięWhere stories live. Discover now