23

6.5K 703 234
                                    

Puśćcie sobie piosenkę.

Lekki wietrzyk muskał rozpalone policzy Hailey i rozwiewał jej kosmyki. W oddali słychać było kumanie żab oraz szum fal uderzających o piaszczysty brzeg. Gwiazdy zawisły nad głowami i zdawało się, że szeptały słowa zaklęcia, kiedy Harper trzymał przy sobie Hailey. Przywarła mocno do ciała Harper, wręcz się w niego wtopiła. Jej ciało poddawała się wszystkiemu, czego zażyczył sobie brunet. Była bezwolna, a skóra na ramionach i plecach paliła żywym ogniem, od dotyku palców Harpera, kiedy muskał jej ciało. Całowali się tak jakby jutra miało nie być. W końcu bez tchu i ciężko oddychając, odsunęli się od siebie.

- Jesteś czym nierzeczywistym. Boję się, że rano rozpłyniesz się niczym mgła, a ja zostanę z rozszarpanym serca.

Słowa Harpera wstrząsnęły Hailey. Wiedziała, że jej chłopak zawsze walił prosto z mostu i niczego nie owijał w bawełnę, jednak to co powiedział, świadczyło o tym, że on coś do niej czuł. Nie, to nie było coś. Tymi pokrętnymi słowy wyznawał jej miłość. Przymknęła powieki, zaciągnęła się jego zapachem, upajając się nim niczym ćpun swoją dawką. To był Harper, jej Harper. Przejechała delikatnie dłonią po jego twarzy, zahaczyła kciukiem o opuchniętą dolną wargę, po czym wspięła się na palce i musnęła jego usta i wyszeptała wprost w nie.

- Jesteś niczym książę z bajki, lecz boję się... boję się, że pewnego dnia okażesz się tylko pięknym snem. 

- Nigdy - wyszeptał Harper. Wiedział, co czuła do Hailey. On chyba od zawsze to do niej czuł, lecz ostatnie tygodnie uświadomiły mu, że ją kocha. - Obiecuję ci, że nie zniknę, kiedy się obudzisz - szepnął.

Hailey wiedziała, że mówił nie o dzisiejszej nocy, ale o ich życiu. Pragnęła jego obietnic, jak tonący każdego oddechu. Jak umierający nadziei. Pragnęła jego w każdy możliwy sposób, jednocześnie zdając sobie sprawę, że nie mógł dotrzymać obietnicy. Uśmiechnęła się wypełniona po brzegi szczęściem i jednocześnie bólem. Dwa sprzeczne uczucia, ale tak sobie bliskie. Ktoś bliski obiecał jej kiedyś, że będzie z nią do końca życia. Ale obietnice można złamać, tak samo jak człowieka.

- Nie obiecuj mi niczego - poprosiła. - Obietnice łamią życie.

- W takim razie obiecuję, że ta noc będzie niezapomniana - mruknął Harper i porwał Hailey w ramiona i wszedł z nią na rękach do domku.

Hailey stanęła niepewne na nogach, a jej oczy rozszerzy się z oszołomienia. Patrzyła z mocno bijącym serce, które chyba właśnie gdzieś zgubiło swój rytm. Zdawało się jej, że przestała pamiętać jak się oddycha. Poczuła łzy pod powiekami i spojrzała w niebieskie tęczówki swojego chłopaka, które teraz przypominały kolorem wzburzone morze. Jeszcze nikt nigdy nie zrobił dla niej czegoś takiego. Pokój wypełniony był mnóstwem lampionów, rozjaśniających mrok. Wyglądały niczym malutkie  punkciki na nieboskłonie gwiazd. Płatki róż zaścielały drewnianą podłogę,  tworząc z nich jakby utkany dywan z marzeń i snu. A unosząca się różana woń, wdzierała się do każdego zakamarka duszy. Cicha, spokojna muzyka popłynęła wśród półmroku, aż Hailey zadrżała.

- Zatańcz ze mną, kochanie. - Harper objął swoją dziewczynę i zaczął się kołysać w rytm piosenki. Oparł policzek o jej skroń i wdychał jej zapach, jej cudowny zapach. Kochał ją, pragnął jej. Odkrył, że to dzięki niej był poskładany w całość. Ta drobna czerwonowłosa dziewczyna, która był jego jasnym punktem, była dla niego wszystkim. Dwanaście lat, tyle się znali. Zapewne od kilku był w niej zakochany, z czego do końca nie zdawał sobie sprawy. Ale teraz... teraz ją kochał.

- Drżysz - zauważyła Hailey.

- Tylko przy tobie, i to moje serce drży. - Hailey zakrztusiła się powietrzem.

- Harper - serce podeszło jej do gardła. Ledwo mogła załapać oddech.

- Spójrz w górę. - Podążyła za jego wzrokiem i wstrzymała oddech. Przez szklany dach mrugały do nich gwiazdy.

- Pięknie.

- Ty jesteś piękna i jesteś moja. Rozumiesz? Jesteś moja i ja mówię poważnie. Kiedy cię całuję, jesteś całym moim światem. A kiedy się do mnie uśmiechasz, nie mógłbym cię kochać bardziej. Chyba bardziej już nie można.

- Kochać mnie? - Hailey miała wrażenie, że jest pijana. Zawirowało jej w głowie i musiała przytrzymać się mocno chłopaka, żeby nie upaść. To ona kochała jego, ale nie wiedziała, że Harper odwzajemniał to uczucie.

- Tak - wziął jej twarz w swoje dłonie i pogłaskał po policzku - kocham cię, Hailey. Chyba zawsze cię kochałem, ale dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. Pragnę cię. Pragnę tego - pocałował jej policzek - i tego - ucałował jej usta. - Jednak najbardziej pragnę tego - ułożył swoją dłoń na jej szybko bijącym sercu.

- Już to masz - wymruczała - oddałam ci je i nie wiem, czy kiedyś je odzyskam.

- Ty masz część mojego, a ja twojego. To chyba uczciwa wymiana - mrugnął.

- Zgadzam się - uśmiechnęła się promiennie.

- A to jest prezent na twoje urodziny.- Hailey patrzyła jak Harper wyciągnął z kieszeni błyszczącą bransoletkę, która cicho pobrzękiwała. - Niestety przedłużyło się wykonanie. 

- Ja... - nie wiedziała, co powiedzieć. Zabrakło jej słów na widok kilku złotych łańcuszków splecionych w jeden. Jednak nie to przykuło jej uwagę. - Jak? Skąd wiedziałeś? - Jej oczy rozszerzyły się.

- Masz na myśli, skąd wiem, że malujesz? - Harper posłał Hailey seksowny uśmiech, od którego nogi zmiękły jej w kolanach. Potaknęła głową i przejechała palcem po zawieszce.

- Znamy się od dwunastu lat, kotek. Wiem o tobie różne rzeczy. A teraz daj tę swoją łapkę, bo trzeba zapiąć bransoletkę.

Złoto mieniło się w świetle świec, a przywieszka palety z pędzlem oraz dwa splecione ze sobą H, brzdękały przy każdym ruchu nadgarstka. 

- Jest piękna. Dziękuję.

- To ty i jak - pokazał na dwie literki. - Ty i ja jako wieczność.

- Możemy być wiecznością - wyszeptała. - Kocham cię - powiedział te dwa słowa, jakby były największą wyjawianą tajemnicą świata.

Oczy Harper rozbłysły dziwnym blaskiem. Pociągnął swoją dziewczynę na podłogę, gdzie ułożyli się wśród płatków róż. Wpatrywał się w jej skrzące zielone oczy i zatonął w nich. Zatonął w nich już dawno temu i wiedział, że przepadł na wieki.

- Jesteś tego pewna? - Zapytał z lekkim wahaniem dotykając nagiego już ciała swojej dziewczyny. Rozebrał ją z czcią i podziwiał. Poza tym mogli kochać się później, nie chciał je pospieszać.

- Tak. Będą jedną z tych wielu, które pieprzyły się w dniu swojego balu maturalnego, tracąc swoje dziewictwo. Jakie to typowo amerykańskie - zachichotała.

- Dzisiaj nie będziemy się pieprzyć, ani uprawiać seksu, będziemy się kochać. Ale jutro, pojutrze i w te wszystkie inne dni, będziemy się pieprzyć. Będą cię brał, gdzie tylko zechcesz i jak zechcesz. 

- Czyli będziesz mnie rżnął.

- Dokładnie tak, ale teraz będę robił to. - Wpił się gwałtownie w jej usta i przywarł całym ciałem do jej rozgrzanego i pulsującego obietnicą.

Gwiazdy oraz księżyc byli świadkami ich miłości. Miłości, którą obdarowali siebie nawzajem.  Harper wpatrywał się w swoją dziewczynę, którą kochał, i której oddał właśnie kawałek swojej duszy.

Pragnę cięWhere stories live. Discover now