12

7.3K 760 85
                                    

Harper został odciągnięty od Carla przez dwóch pozostałych kumpli. Wiedzieli, że był zdolny do jeszcze większego łomotu. Był z nich wszystkich najwyższy i potężniejszy. Chodził na siłownie i dlatego wszystkie laski leciały na ten jego sześciopak.

- Stones, do cholery, co w ciebie wstąpiło? - Carl splunął krwią. - Pojebało cię, żeby bić kumpli przez jakąś laskę?

- Nazwaliście Hailey dziwką - warknął i tym razem próbował sięgnąć Toma. - I ona, kurwa, nie jest jakaś laską! 

- A co mogliśmy sobie pomyśleć, kiedy przełożyłeś ją prze ramię przy wszystkich?

- Na pewno, że nie jest kurwą! - Ryknął - I jak, do cholery, tutaj weszliście?

- Zapomniałeś, że mamy uniwersalny klucz.

- Puszczaj mnie! - Harper wyrwał swoje ramię kumplowi.

- Gadaj. Co jest między tobą a Monroe?

- Nie wasza spra... - obejrzał się i dostrzegł, że nie ma dziewczyny. - Kurwa, przez was uciekła!

- Mów albo nie wyjdziesz stąd - Czterech kumpli zagrodziło mu drogę wyjścia.

- Jesteśmy razem. A dla waszej, kurwa, wiadomości, nie pieprzę jej. Pasuje wam? A teraz wynocha! 

Wyznanie Harpera zszokowała całą czwórkę, więc brunet bez problemu przepchał się przez nich i wybrał numer do Hailey, jednak nie odbierała. Zaklął pod nosem i wypadł ze z budynku. Nie był jeszcze na żadnej lekcji, więc tak jakby go nie było w szkole. Wsiadł do auta i wyjechał szybko ze szkolnego parkingu. Jedyne miejsce, gdzie mogła udać się czerwonowłosa, to był jej dom. Jednak jakie było jego zdziwienie i rozczarowanie, kiedy  jej tam nie zastał. Sfrustrowany i wciąż diabelnie zły poszedł do swojego domu. Cholera musiał ją znaleźć i nawet już wiedział jak. 

Hailey pojechał do miejsce, gdzie zabierała ją mama, czyli do zoo.  Tu były jej wspomnienia i w samotności mogła przemyśleć kilka spraw. Cieszyła się, że nie było ojca. Wtedy na pewno musiałaby zostać w szkole i czuć na sobie wzrok innych. Była skołowana zachowaniem Harpera. Wcześniej zwyczajnie ją olewał, albo nieraz patrzył się na nią takim wzrokiem, jakby chciał ją zamordować. Nigdy go nie rozumiała. Niby się nią nie interesował, ale dogryzał jak nikt inny. Ale dzisiaj przeszedł samego siebie. Jezu, nazwał ją swoją dziewczyną przy wszystkich. I nie sądziła, że ta informacja zostanie dobrze przyjęta. Nie pomyliła się. Najpierw wściekła Paige, a później jego kumple. Zrezygnowana poczłapała do wielkich kotów. Stanęła przy ogrodzeniu i patrzyła jak dwa z nich wylegiwały się leniwie na słońcu.

- Mojego kotka ciągnie do kotów - usłyszała za sobą i poczuła zapach Harpera.

- Jak mnie znalazłeś? - Zapytała stojąc tyłem do bruneta.

- Namierzyłem twój telefon, skarbie - miętowy oddech owiał jej policzek.

Harper nie czekał, tylko owinął swoje ramiona wokół talii dziewczyny i przytulił ją do siebie

- Przepraszam - mruknął.

- Za co? Za nazwanie mnie swoją dziewczyną? A może, że nazwano mnie twoją dziwką? Wybacz, ale jakoś nie aspiruje do tej roli. - Szarpnęła się.

- Nie wyrywał się, bo i tak cię nie wypuszczę. - Wzmocnił uścisk.

- Będę krzyczeć.

- A krzycz. Powiem wszystkim, że lubisz jak cię pieprzę w miejscach publicznych.

- Ty... ty dupku - zaperzyła się Hailey i z całej siły nadepnęła na stopę Harpera.

- Auu, kurwa. Dlaczego to zrobiłaś?

- Bo jesteś kretynem!

Harper miał dosyć. Obrócił Hailey w swoich ramionach i brutalnie wpił się w jej usta. Pokaże jej, że należy do niego. Jeżeli wcześniej był ślepy iż ktoś taki jak czerwonowłosa był tuż obok , to teraz miał zamiar  wszystko nadrobić. Hailey nie mogła oderwać się od usta Harpera. Tak cudownie smakował, a ona była jego głodna. Był dupkiem prze duże "D", ale miał w sobie coś, co nie pozwalało jej odejść, kiedy trzymał ją w swoich ramionach.

- Może byście poszli sobie stąd i nie gorszyli dzieci - zagrzmiał głos tuż obok nich. 

- Jasne, zabieram swoją dziewczynę i znikamy - mruknął Harper i pociągnął Hailey do wyjścia.

- Nie jestem twoją dziewczyną - zaprzeczyła i szarpnęła ręką, wyrywając ją z uścisku bruneta.

- Jesteś, będziesz, nie ma żadnej różnicy. I radzę ci zbierać swój słodki tyłeczek do mojego auta.

- Mam swoje - warknęła.

- Ciekawe które? To porsche? - Zakpił z niej.

Hailey wyciągnęła kluczki z kieszeni jeansów, pomachała nimi przed nosem Harpera, po czym wcisnęła otwieranie drzwi. Światła zamrugały, a ona patrzyła jak Harperowi opadła szczęką. Zaśmiała się i poszła do samochodu, po czym szybko odjechała. 

- Kurwa! - Zaklął brunet i wskoczył do swojej corvette i pognał za Hailey.

Kilkanaście minut później czerwonowłosa zaparkowała w garażu i miała zamiar ukryć się w swoim pokoju. Jednak komitet powitalny już na nią czekał.

- Słonko, co się stało? - Greta był zaniepokojona jej wcześniejszym powrotem do domu.

- Harper się stał. Ten dupek.. ten... Wrrr - tupnęła nogą i usiadła na stołku barowym.

- Oho - cicho zachichotała gosposia. Lubiła Harpera i cieszyła się, że on tak troszczył się o dziewczynę. - On tutaj był, ale cię nie zastał.

- Co? Jak to tutaj był? 

- Zwyczajnie - Harper wszedł do kuchni. - Nieładnie tak uciekać od swojego chłopaka.

- JEZU! Nie jesteś nim! - Wyrzuciła ręce w powietrze.

- Jestem, ale ty nie chcesz przyjąć tego do wiadomości. Mam Grecie opowiedzieć, co miało miejsce nocą? - Uniósł wyzywająco jedną brew.

- Ty padalcu! Jak ja ciebie nie trawię. Czego się mnie tak czepiłeś? Teraz cała szkoła myśli, że ze sobą chodzimy - zajęczała i usłyszała za sobą chichot.  

- Właśnie tak mają myśleć. A teraz wyświadcz wszystkim przysługę i rusz ten swój seksowny tyłeczek.

- Pieprz się Harper - wyminęła go i pobiegła do siebie.

- Już niedługo będę z tobą! - Krzyknął brunet i pognał za dziewczyną.

Pragnę cięWhere stories live. Discover now