19

6K 682 91
                                    

Greta zmarszczyła brwi na wiadomość od Hailey. Nie wiedziała po co jej woreczek z lodem, ale szybko wyciągnęła jeden i poszła z nim do jej pokoju. Zapukała cicho i weszła do środka, jednak nigdzie jej nie było, dopiero drzwi uchylone od łazienki pokazały jej kierunek. Gosposia zobaczyła dziewczynę siedzącą na skraju wanny ze spuszczoną głową. Kiedy odchrząknęła i Hailey na nią spojrzała, wydała z siebie okrzyk przerażenia.

- Dobry Boże. - Podeszła do dziewczyny i obejrzała z bliska jej czerwony - nie to był czysta purpura - policzek. 

 - Dziękuję - odebrała lód od Grety i aż sapnęła z ulgi, kiedy przyłożyła sobie zimny okłada do twarzy.

- Kochanie, czy to zrobił twój ojciec?

- Wiesz jak jest. Nienawidzi mnie i nie wiem dlaczego. 

- Tak mi przykro. Nie masz pojęcia jak bardzo.Zabrałabym cię do siebie, ale w sumie mieszkam tutaj.

- Dam sobie radę. Zawsze daję. Jeszcze tylko niecałe trzy miesiące i będę na studiach.

- Tak. - Greta przytuliła dziewczynę do siebie. - Mam nadzieję, że wybrałaś się gdzieś daleko stąd.

- Dostałam się na wydział sztuk pięknych na Briar w Iowa.

- Daleko, ale im dalej stąd tym lepiej dla ciebie - Greta w końcu powiedziała, to co uważała za prawdę. - A powiesz mi dlaczego cię uderzył?

- Postawiłam mu się. Powiedziałam, że mam partnera na bal maturalny, źle to przyjął.

- Dziecinko tak mi przykro - pogłaskała ją po głowię, ucałowało w czoło i ruszyła do wyjście. - Nie daj mu więcej okazji, żeby cię tknął. Pomożemy ci z Nickiem jeżeli będziesz chciała się wyprowadzić.

- Okey - szepnęła i wstała, żeby zobaczyć jak wyglądał jej policzek.

Harper wszedł ta samą drogą co przez ostatni tydzień. Nabrał takiej wprawy, że chwila moment i stał na balkonie swojej dziewczyny. Ucieszył się, bo drzwi balkonowe były lekko uchylone, jednak jej samej nie było w środku. Poszedł przezornie przekręcić klucz w zamku. Nie chciał być przyłapany przez jej ojca. Nie to, że się jego bał, bo nic z tych rzeczy. Jednak nie chciał, że Hailey miała z tego powodu jakieś problemu. Cholera troszczył się o nią, chciał ją chronić i zrobi wszystko, że była szczęśliwa.

Brunet uśmiechnął się na widok wychodzącej dziewczyny z łazienki, jednak jego uśmiech szybko zgasł. Hailey wzdrygnęła się widząc Harper, którego tutaj w ogóle nie powinno być.

- Co ty, kurwa, masz na pliczku?! - Jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, kiedy dziewczyna odsłoniła twarz. - Ja pierdolę!

- Harper, co ty tutaj robisz? - Ponownie przyłożyła zimna okład do siniaka, który zaczął się już tworzyć.

- Nie zmieniaj tematu - podszedł do niej. - Kto ci to zrobił? - Warknął wściekły i oderwał jej ręka z lodem od twarzy i zaklął.

- Ojciec - wyznała.

- Zajebię go! Kurwa, spuszczę mu łomot - zacisnął dłonie w pięści.

- Nic mu nie zrobisz - zaśmiała się smutno. - Jeżeli tylko go tniesz, pójdziesz siedzieć za napad. Ma znajomości, wszędzie. Rozumiesz? Wszędzie. Jak myślisz, dlaczego nie poszłam na policję? 

- Kurwa jebana mać! Sukinsyn!

Harper zgarnął Hailey w swoje ramiona i mocno do siebie przytulił. Boże, ten skurwysyn uderzył swoją córkę. Był jebanym potworem i nie mogła go spotkać za to żadna kara. Pieniądze załatwiały wszystko. Westchnąwszy, wziął dziewczynę na ręce i usiadł z nią na łóżku, sadzając ją sobie na kolanach. Hailey wtuliła się w bruneta i przywarła do niego bardzo mocno. Harper złożył pocałunek na włosach dziewczyny i próbował się uspokoić. Miał ochotę iść i zatłuc tego gnoja gołymi pięściami. Nieważne, że na pewno zostałby oskarżony. Teraz liczyła się tylko Hailey, ale nie mógł jej zostawić. Musiał dowiedzieć się, dlaczego jej to zrobił.

- Jak do tego doszło? - Wyszeptał pytanie.

- Powiedziałam, że nie pójdę z Andrew na bal, bo mam już partnera.

- Pewnie, że masz. Ale czekaj... Jak to z Andrew? - Cały się spiął słysząc imię kolejnego skurwiela.

- Ojciec sobie wymyślił, że to on będzie moim partnerem. Sprzeciwiłam się i mnie po prostu uderzył.

- Ja go kurwa zajebię - wycedził.

- Nic nie zrobisz, proszę. To dla twojego dobra, inaczej będziesz notowany. Pomyśl o rodzicach, swoich studniach.

- A co z tobą? Przecież on to może zrobić znowu.

- Dam sobie radę. Od wielu lat tak robię. Nie martw się o mnie - powiedziała cicho. Nie chciała, żeby Harpera coś spotkało z jej powodu. Bała się o niego, bo wiedział, że zakochuje się w nim powoli.

- Jezu, powiedz mi, że to był pierwszy raz. Powiedz, że nigdy przedtem cię nie uderzył.

- Nie uderzył, to był pierwszy raz - powiedziała prawdę.

Brunet wpuścił ciężki oddech. Trochę mu ulżyło, ale tylko trochę. Nic nie mogło zmienić faktu, że jego dziewczyna została pobita przez własnego ojca. A znając Monroe, to nie miała szans uwolnić się od niego, aż nie pójdzie na studia. A może...

- Gdzie złożyłaś papiery? Dostałaś już potwierdzenie, gdzie cię przyjęli?

- Do UCLA, bo ojciec chciał oraz do Briar w Iowa. Tu i to zostałam przyjęta, ale jeszcze nie potwierdziłam niczego.

- Ja też do UCLA. Może ... może razem będziemy tam studiować? - Zapytał z nadzieją.

- Pomyślę o tym - odpowiedziała z uśmiechem, ale szybko skrzywiła się.

- Bardzo boli?

- Trochę - skłamała. Bolało cholernie.


Pragnę cięWhere stories live. Discover now