16

6.5K 693 99
                                    

- Taka szkoda, ale będziesz musiał znieść moją obecność - powiedział złośliwie Harper.

- Nie wydaje mi się - odparł Adrew.

- No to patrz - pociągnął Hailey za rękę i zaczął omawiać, co gdzie jest. Chciał upokorzyć tego skurwiela. Jeżeli jeszcze raz spojrzy na jego dziewczynę nie tak, dostanie w zęby.

- Za kogo ty się, kurwa, masz? - Andrew nie wytrzymał. -  Hailey, nie mam zamiaru znosić tego twojego lowelasa. 

- O co ci chodzi, Andrew? - Czerwonowłosa zrobiła zdziwioną minę. 

- Ty mnie miałaś oprowadzić.

- Robię to z pomocą Harpera - odpowiedziała niewinnie. Miała dość tego kretyna. Jeżeli jej ojciec miał coś z tym wspólnego, a raczej na pewno, to koleś pożałuje. 

Andrew był zły, ale w sumie nic nie mógł zrobić. Pozostało mu zacisnąć zęby i czekać, aż złamas pójdzie sobie i zostawi dziewczynę. Była naprawdę śliczna. Sądził, że to jakaś brzydula, ale rzeczywistość okazała się zupełne inna. Miał ochotę ją pocałować i wypieprzyć. Nie był wzorem wszelakich cnót, mimo że tak wyglądał. Jego niewinny wyglądał był mylący. Idealne rysy twarzy, uroda surfera oraz niebieskie oczy, były jego tajną bronią, która nie wiedzieć, kurwa, dlaczego nie działała na Hailey.

Harper przez cały czas nie puszczał dłoni Hailey. Upajał się jej dotykiem oraz kwiatowym zapachem, tak dla niej charakterystycznym. Cieszył się, że ten fagas nie wiedział, kim on tak naprawdę był. Będzie miał niespodziankę skurwiel.

Po dwóch godzinach oprowadzania po firmie, w końcu był koniec. Hailey wraz z Harperem cieszyli się niezmiernie, natomiast Andrew miał minę, jakby mu ktoś kota przejechał. Kiedy cała trójką ponownie wjechała na dziesiąte piętro, Andrew raptem się gdzie zapodział. 

- Boże, ten koleś mnie wkurwia - westchnął brunet, a wiedział, że nie mogą bez niego wyjść.

- Mnie też, ale lepiej go poszukajmy i zmywajmy się stąd. Nie mam zamiaru siedzieć tutaj dłużej niż to konieczne.

- Ja w prawa, a ty w lewo, będzie szybciej - zasugerował Harper i szybko cmoknął Hailey.

Czerwonowłosa poszła w swoją stronę, zaglądając do każdego pomieszczenia po drodze. Na końcu została jej damska toaleta, ale wątpiła, żeby on tam był, jednak sama chętnie skorzystałaby z niej. Pchnęła drzwi i weszła do środka. Po załatwieniu potrzeby i umyciu rąk drzwi od łazienki otworzyły się gwałtownie. W progu stanął Andrew z krzywym uśmieszkiem.

- Wyjdź - wskazała na drzwi za nim.

- Nie - zrobił krok ku niej, na co odsunęła się.

- W takim razie ja wyjdę. - Próbowała go minąć, jednak złapał w bolesny uścisk.

Dopiero teraz Hailey zdała sobie sprawę, że Andrew nie wygląda tak niewinnie jak jej się wydawało na pierwszy rzut oka. To, że był niższy od Harpera, nie oznaczało, że był mniej silny. Bolało ją ramię.

- Puszczaj mnie, do cholery! To boli - próbowała wyrwać się z jego uścisku.

- Jak będziesz grzeczną dziewczynką, to cię puszczę - przyszpilił ręce Hailey do ściany, opierając jej plecy o szare, zimne kafle.

- Odpierdol się Andrew - warknęła i starała się kopnąć go w kroczę.

- Mam na ciebie ochotę, jesteś taka śliczniutka - wymamrotał tuż przy jej uchu.

Hailey wrzasnęła ze wszystkich sił na całe gardło, aż uciekło z jej płuc powietrze. Przeraźliwy krzyk dobiegł do uszu Harper, który rzucił się w jego kierunku. Hałas dochodził z damskiej toalety. Bez namysłu pchnął drzwi i zobaczył tego sukinsyna, jak dobierał się do jego dziewczyny. W kilku susach dopadł go tego kutasa, załapał go za kark i odciągnął, pchając go na drzwi od jednej z kabin, do której wpadł. Przygarnął Hailey do siebie, która drżał niczym osika i przytulił z całej siły.

- Stań pod drzwiami, a najlepiej wyjdź. Ten chuj dostanie wpierdol za trzymanie swoich brudnych łap na tobie - Harper powiedział, to spokojnie, jednak w środku gotowało się w nim.

- Harper, zostaw go, wezwijmy ochro... - nie dokończyła, bo Andrew rzucił się na jej chłopaka.

Hailey odskoczyła w stronę drzwi i rozpłaszczyła się na nich, patrząc na dwóch bijących się facetów przed nią. Harper wbił łokieć w żebra blondas, próbując uwolnić się. Po czym trzepnął go tyłem głowy tę parszywą buźkę Andrew, który zawył z bólu, a z nosa buchnęła krew. Okręcił się i robiąc zamach posłać skurwiela na posadzkę. 

- Jeśli masz głowę na karku - Harper zwrócił się do tej blond kurwy - nikomu nie powiesz, co tutaj zaszło. A jeżeli tylko się dowiem, że Hailey ma przez ciebie kłopoty, tak ci wpierdolę, że wylądujesz na ostrym dyżurze. Rozumiesz?

- Tak - wycharczał Andrew.

- Doprowadź się do porządku i wypierdalaj stąd.

- A kim ty, do chuja, jesteś, żeby mówić mi co mam robić. - Andrew dalej się rzucał, bo kim ten kutas, żeby tak do niego mówić?

- Och widzisz, nie wyjawiłem ci swojego nazwiska - zaśmiał się brunet. - Stones. Harper Stones. Mówi ci to coś?

- Kurwa.

- Nawet bardzo - warknął i wyprowadził swoją dziewczynę z toalety. 

Harper nie czekał, tylko ruszył szybkim krokiem z Hailey do windy. Szybko zjechali na parkin podziemny i dopiero tam odezwał się do niej.

- Nic ci nie jest? - Przesunął dłońmi wzdłuż ciała dziewczyny.

- Nie, ale bałam się - pokręciła głową i potarła swoje ramię. Oczy Harpera powędrowały za jej dłonią.

- Co jest? - Delikatnie odsunął jej palce i rozpiął  kilka guzików jej bluzki, tylko na tyle, żeby odsłonić prawię ramię Hailey. Zsunął materiał i zazgrzytał zębami. - Zajebię skurwiela.

-  Trzeba ci opatrzyć to rozcięcie wargi - opuszką kciuka delikatnie przejechał po skaleczeniu.

- Skarbie - Harper przytulił do siebie z cały siły Hailey, która wczepiła się w niego niczym małpka. - Pojedziemy moim autem.

- Okey - opowiedziała cicho i dała się zanieść do jego czarnej corvette.


Pragnę cięWhere stories live. Discover now