24

5.9K 627 152
                                    

Magiczny wieczór dobiegł końca, a blade promienie wstającego słońca zastały wtuloną w siebie parę. Głowa Hailey spoczywała na mocnej i umięśnionej piersi Harpera. Była w niego ekstremalnie wtulona, tak jakby byli jednością. Zaś Harper trzymał ją mocno i nieustępliwie, tak jakby przerwa między ich ciałami mogła boleć. Uniósł leniwie senne powieki, by w świetle dnia zobaczyć tańczące drobinki kurzu. Uśmiechnął się pod nosem, czując przy sobie ciepłe i rozkosznie nagie ciało Hailey. Och, była jego boginią w każdy możliwe sposób, a on tej nocy doznał jej boskiej mocy. Westchnął i zdał sobie sprawę, że pierwszy raz po seksie spał z dziewczyną całą noc w jednym łóżku. Ale to była Hailey, jego Hailey przyklejoną do jego boku. Nie, on nigdy nie kochał się z dziewczyną. Wcześnie tylko posuwał, pieprzył je, ale jego dziewczyna była inna. Kochał ją i kochał się z nią kochać. Tak, to było cudowne uczucie, kiedy tej nocy zrobili to dwukrotnie, ale dopiero za drugim razem doszła. Szeptała jego imię jak modlitwę. A on, cholera, mógł być jej modlitwą i wszystkim tym naraz. Chciał być jej na wieki. 

Hailey nie spała i czuła ciepłe ciało przy sobie. Palce Harper błądziły po jej nagim ramieniu, plecach oraz muskały jej biodro. Uśmiechnęła się i zaciągnęła haprerowym zapachem. O tak, stanowczo można było się od niego uzależnić. Jednak w jednej chwili jej entuzjazm zgasł na myśl o ojcu.

- Chyba powinna wracać - wyszeptała w skórę bruneta.

- Wiem - westchnął i ucałował czubek jej głowy. - Bardzo jesteś obolała, kochanie? Zdaje się, że trochę mnie poniosło.

- Trochę - przyznała.

- Teraz najchętniej bym cię wypieprzył, ale podejrzewam, że po wszystkim dziwnie będziesz chodzić. - Hailey wybuchnęła śmiechem i leniwie podniosła się, patrząc w przepastnie niebieskie oczy Harpera.

- Kocham cie, ale wracajmy - dodała z żalem.

- Jasne - mruknął.

Po godzinie Harper zaparkował auto pod swoim domem i prześliznął się ze swoją dziewczyną tajnym przejście w płocie miedzy ich posesjami. Odprowadził ją do jej domu, jednak bał się reakcji jej ojca. Spojrzał na zegarek, była dopiero piąta rano, więc może jej stary nie zauważył, że córki nie było praktycznie przez całą noc w domu.

- Dzięki, skarbie. - Hailey wspięła się na palce i pocałował lekko usta Harpera.

- Mmm, mówi mi jeszcze - mruknął. - A teraz leć, zobaczymy się później - mrugnął i klepnął żartobliwie krągły tyłeczek swojej dziewczyny.

Jak tylko Hailey prześliznęła się po cichu do swojego pokoju, o mało nie dostała zawału zastając w nim ojca. Stał po środku z miną, jakby chciał ją zabić. Odruchowo cofnęła się i przełknęła ciężko ślinę. Bała się, że znowu jego ręka spotka się z jej twarzą. Nie chciała tego. Ale jeżeli do tego dojdzie, wyprowadza się. Więc weszła do środka ponownie i popatrzyła hardo w jego oczy.

- Gdzie byłaś? - Ton jego głosu zmroził ją do szpiku kości.

- Z Harperem - odpowiedziała zgodnie z prawdą.

- Ten chłopak, to nie jest towarzystwo dla ciebie - syknął nieprzyjemnie jej ojciec. -  Nie będziesz się z nim widywać.

- Będę, bo to mój chłopak. - Widziała groźne błyski w jego oczach. - Dlaczego go tak nie lubisz, przecież jest synem twojego wspólnika? - Naprawę nie wiedziała, co jej ojciec miał do bruneta.

- Znam takich jak on.

- Takich jak on? A co to niby ma znaczyć? - Przyjęła bojową postawę, o ile można było ta powiedzieć, widząc jej ojca.

- Wytatuowany skurwiel, który rucha wszystko co popadnie.- Hailey wciągnęła ostro powietrze. - Pewnie nawet na studia nigdzie nie pójdzie, tatuś da mu wszystko. - Darowała sobie mówieni, że Harper do stał się na UCLA. - A ty nie dostaniesz ani centa. Pójdziesz na UCLA, a Andrew jest idealnym kandydatem na twojego chłopaka. 

- Nie, nie jest - zaprzeczyła gwałtownie. - I nie waż się tak mówić o Harperze. Nie znasz go, nigdy go nie lubiłeś, nawet jak był młodszy, zawsze coś ci w nim nie pasowało. - Ciężko oddychała, kiedy wyrzuciła te słowa.

- I nie polubię - warknął, ruszył do drzwi, minął Hailey, po czym odezwał się - Do wieczora masz zerwać ze Stones.

- Nie, nie zrobię tego. Nie licz na to - zbuntowała się. Miał już dość tego apodyktycznego skurwiela.

- Jesteś tego pewna? 

- Tak.

- W takim razie... pożałujesz. - Trzasnął drzwiami, aż jego córka podskoczyła wystraszona.

Pfilip Monroe nie był facetem, który rzucał słów na wiatr. O nie. Zawsze dostawał, to czego chciał. Kiedyś chciał Leę i dostał ją, tylko szkoda, że ta suka zdradziła go w niecały rok po ślubie. Kochał ją nad życie, był zakochany jak ostatni kretyn, a ona go zniszczyła. Wiedział, że wszystkiego kobiety to dziwki, bez wyjątku. A teraz jedną miał pod swoim dachem. Ale już niedługo, niedługo przekona się, jaki potrafił być. Postanowił, udać się do swojego gabinetu, żeby obmyślić plan działania. Nikt nie będzie robił z niego głupca, a tym bardziej jego nastoletnia córka.

Pragnę cięWhere stories live. Discover now