25

6K 672 83
                                    

W dniu zakończenia szkoły średniej organizowane było ognisko na plaży nad jeziorem, gdzie dwa tygodnie wcześniej Hailey straciła dziewictwo ze swym chłopakiem. Od tamtego czasu, ojciec jakby nabrał wody w usta, nie odzywał się do niej, w sumie to jej unikał, a jej to pasowało. Nawet bardzo pasowało. Nawet nie liczyła, że zjawi się dzisiaj na rozdaniu świadectwo. Mimo że zalazł jej za skórę, wciąż był jej ojcem, jedynym jakiego miała. Ale zdaje się, że ona nie była taką córką, jaką on chciał mieć, nad czym ubolewała. Odegnała od siebie złe emocje i zajęła się szykowaniem na zakończenie roku szkolnego. 

Wciągała na siebie kremową sukienkę na ramiączkach, do tego jasne baleriny, a swoje długie, czerwone włosy zostawiał rozpuszczone, ze względu na założenie togi i biretu. Kiedy kończyła nakładać błyszczyk, odezwał się jej telefon. To był Harper.

- Cześć skarbie - usłyszała w telefonie jego cudownie ochrypły głos.

- Cześć - powiedziała zmysłowo. Nauczyła się tego tonu ostatnio, i okazało się, że cholernie działał na jej chłopaka.

- Będę za pięć minut, także rusz ten swój seksowny tyłeczek na dół.

- Jakiś ty władczy - zachichotała.

- Oj, pokaże ci wieczorem jaki jestem władczy - mruknął Harper i rozłączył się. 

Dzisiejsza noc kończyła ich szkołę średnią, lecz zaczną się wakacje, które Harper spędzi wraz z Hailey.  Całe dwa miesiące będą nich. A dzisiaj miał plany wobec swojej dziewczyny. Zaciągnie ją gdzieś i będą się pieprzyć. Przez ostatnie dwa tygodnie zrobili to bardzo wiele razy. I cholera, z każdym dniem pragnął jej coraz bardziej. Była jak cholerny narkotyk, z każdą nową dawką uzależniał się coraz bardziej. 

Brunet zaparkował przed wielkim domem swojej dziewczyny i uśmiechnął się, kiedy zeszła pod schodach. Wyskoczył szybko z auta i zanim otworzył jej drzwi od strony pasażera, pocałował jej kuszące usta.

- Mmm, truskawka - mruknął, czując owocowy smak błyszczyka. - Kurwa, jestem znowu twardy.

- Och - zagryzła wargę i wymruczała - bosko pachniesz.

- Wiem - zachichotał, po czym zapiął pas swojej dziewczynie i sam wskoczył na swoje miejsce i szybko odjechali.

Na oficjalnym zakończeniu klas maturalnych East Bakersfield High School było mnóstwo rodziców. Państwo Stones patrzyli z dumą na swojego syna. Mimo swojego wyglądu i zachowania, całkiem dobrze się uczył i wiedzieli już, że dostał się do UCLA. Mieli nadzieję, że Hailey wybierze tę samą uczelnię. Kibicowali im z całego serca, gdyż ich syn był zakochany po uszy. Pierwszy raz widzieli go w takim stanie. A Hailey była cudowna. Bardzo przypominała swoją matkę. Lea Monroe była piękną, cudowną kobietą, którą spotkał przykry los. Była beznadzieje zakochana w swoim mężu i nawet rękoczyny, których ten skurwiel się dopuszczał, nie osłabiły jej uczucia. Teraz żałowała, że przed wielu laty pokłóciły się z nią o to. Być może, jej przyjaciółka nadal by żyła. 

- Kochanie, to nie twoja wina - odezwał się jej Marco -jej mąż- jakby czytał jej w myślach.

- Wiem, ale Hailey jest kochana i...

- My tutaj jesteśmy - pocieszał żonę - Harper jest przy niej i zdaje się, że ona też poza nim świata nie widzi. Wiedziałem, że to ich wspólne dogryzanie musiało mieć jakieś drugie dno. Od małego ciągnęło ich do siebie.

- O tak. Pamiętasz, jak Harper powiedział jej, że jest brzydka? - Zapytała Margaret. - Zdaje się, że chciał wyjść z twarzą przed kumplami.

- O tak, obraziła się na niego i to chyba było początkiem ich wojny.

- A teraz popatrz tylko na nich - wskazała na syna i jego dziewczynę, którzy przytulali się do siebie.

- Nie miałbym nic przeciwko takiej synowej.

- No wiesz co - żona trzepnęła go w ramię - mają po osiemnaście lat.

- A my mieliśmy tylko po dwadzieścia, kiedy urodził się Harper i daliśmy radę.

- Marco Stones'ie jesteś okropny. Ja wiem, że Harper uprawiał seks przed Hailey, ale co do niej...

- Nie jesteś pewna - dokończył - ale wierz mi, robią to - brunet wyszczerzył się do żony.

- Co? A ty niby skąd wiesz? - Spytała zdziwiona Margaret.

- Ostatnio Harper pożył sobie od nas paczkę prezerwatyw. To było wtedy, kiedy nam brakło i musiałem jechać po nowe - mruknął. - Więc raczej do ćwiczeń w szkole nie były mu potrzebne.

- Dobra, nie chcę tego słuchać i jakoś nie chcę jeszcze zostać babcią.

- Ale miło byłoby mieć taką mała wersję Harpera.

- Jezu, Marco - jęknęła jego żona.

- I tak mnie kochasz - mruknął i dyskretnie poklepał żonę po pośladku, na co dostał mordercze spojrzenie.

Ceremonia przebiegła sprawnie i ku uciesze absolwentów skończyła się po dwóch godzinach. Rodzice Harpera zrobili synowi oraz Hailey mnóstwo zdjęć. Cieszyli się i byli dumni z tej dwójki. Ucałowali ich i życzyli udanej zabawy, gdyż wiedzieli, że przed wschodem słońca nie wrócą. Mieli zaufanie do nich, jednak kiedy Marco pomyślał o swoim synu i jego dziewczynie, że oni...

- Nie rób nic, czego ja bym nie zrobił - powiedział konspiracyjnie do syna i klepnął go w ramię.

Impreza na plaży zaczęła się niedługo po zakończeniu w szkole. Każdy składał się na nią po kilkanaście dolców, więc nikt nie musiał się martwić o nic. Byli wyznaczeni do tego ludzie. Wiec kiedy popołudniu Harper wraz z Hailey dojechali na miejsce było już sporo ludzi. Muzyka grała na full, a grupka chłopaków ustawiała na piasku drewno pod ognisko. Brunet dostrzegł swoich kupli, więc ruszyli w ich kierunku. Od balu ich zachowanie względem jego dziewczyny diametralnie zmieniło się z czego był zadowolony. Podeszli do grupki, a po chwili dołączyły dziewczyny.

- Porywamy Hailey - rzekły cztery dziewczyny, na co Harper skrzywił się, ale zanim zdążył zareagować, już ich nie było. 

- Jezu, stary - odezwał się Tom. - nie bądź cipa. Nic jej nie będzie.

- Nie oto chodzi - mruknął. Po prostu lubił mieć ją przy sobie, a oni nie musieli tego wiedzieć.

- A o co... Aa, już rozumiem -Carl ryknął śmiechem, widząc wielkie wybrzuszenie w spodenkach Harpera. - Jesteś napalony, co? Cholera, jakbym miał taką dziewczynę, też bym chodził ciągle ze wzwodem.

- Ty masz dziewczynę - fuknął Harper.

- Ale nie tak gorącą jak twoja.

- Jeszcze, kurwa, słowo, a jebnę ci - warknął Harper, na co po chwili wszyscy wybuchnęli śmiechem. 

Pragnę cięWhere stories live. Discover now