17

6.6K 722 59
                                    

Harper miał ochotę rozerwać skurwiela na strzępy. Po plecach przeszedł mu dreszcz na myśl, że gdyby jego tam nie było, Hailey zostałaby zgwałcona. Żołądek zawiązał się w supeł i czuł jakby połknął lodową bryłę. Spojrzał na swoją dziewczynę, lecz patrzyła w boczną szybę, unikając jego spojrzenia. Sięgnął po jej dłoń i splótł ich palce razem, na co nawet nie zareagowała. Zacisnął szczękę ze złości na tego pieprzone dupka. Musiał zrobić coś, żeby Hailey zapomniała o tym incydencie. 

Przypomniał sobie, że obiecał jej, że zabierze ją na lunch i znał idealne miejsce, lecz wpierw musiała kupić jedzenie. Podjechał po hamburgery i zamówił nie wychodząc z auta. Chwała temu, kto wymyślił ideę żarcie na wynos.

Hailey nie odzywała się do Harpera, ale cieszyła się, że trzymał ją cały czas za rękę. Nie była przybita ani załamana sytuacją z tym dupkiem. Wręcz przeciwnie, kipiała z gniewu i żałowała, że  nie nauczyła się samoobrony, tylko cholernej gry w tenisa. Bo gdyby umiała walczyć, sama przylałaby Andrew.

- Jesteśmy - głos Harpera wyrwał ją z rozmyślań.

- Gdzie? - Rozejrzała się i... - Stadion? 

- No co? Ty lubisz tenisa a ja bejsbol - wyszczerzył się. 

- Nie lubię tenisa - mruknęła i wysiadła, Harper zrobił to sami z papierową torbą kryjącą jedzenie.

- Chodź - pociągnął Hailey i ruszyli na boisko.

- Pierwszy raz tutaj jestem - przyznała się i zaczęła się rozglądać z ciekawością równą trzyletniego dziecka.

- Chyba sobie żartujesz - zdziwił się brunet.

- Niee - pokręciła głową. - Ty przychodzisz tutaj, a ja muszę chodzić na pieprzonego tenisa. - Harper roześmiał się.

- To nie jest śmieszne - burknęła.

- Właśnie, że jest.

- Nie, nie jest. Co masz w tej torbie - wyrwała mu ją.

- Jezu, znowu jesteś nieznośna i oddawaj, to - wskazał na jedzenie.

- Nie - wytknęła mu język - i lubisz mnie taką.

- Matko, przetrzepię ci zaraz tyłek.

- Jak mnie złapiesz - zaśmiała się i rzuciła pędem przed siebie.

Harper podziwiał kształty uciekającej Hailey, jej krągły, seksowny tyłeczek i zrobiło mu się ciasno w spodniach. Poprawił się lekko, po czym pobiegł za swoją dziewczyną. Okazało się, że miała naprawdę dobrą kondycje, bo dopiero w połowie trybun ją dopadł. 

- Mam cię - powiedział z leciutką zadyszką.

- To do...- wzięła płytki oddech- dobrze. 

- Usiądźmy tam - wskazał samą górę widowni.

Tym razem Hailey złapała Harpera za dłoń i pociągnęła go. Upajała się jego zapachem. Nie wiedziała czy to perfumy, czy może woda po goleniu, ale pachniał bosko. Do tego jego niebieskie poprzecierane jeansy z białym podkoszulkiem oblepiającym go niczym druga skóra. Widziała już go nagiego, ale wciąż nie mogła przejść do porządku dziennego, gdyż nie każdy osiemnastolatek miał taką budowę ciała. Był szczupły, ale niechudy z dobrze rozbudowaną klatką piersiową i umięśnionymi udami. Musiał jeszcze coś robić oprócz siłowni. Nie wierzyła mu, kiedy mówił, że nic nie uprawiał.

- O czym myślisz? - Zapytał kiedy usiedli na ławce.

- O tym, że musisz uprawiać jakiś sport oprócz siłowni. Takie mięśnie same się nie robią - złapała Harper za biceps.

- Masz niegrzeczne myśli? - Mruknął i polizał miejsce tuż pod jej uchem.

- Chyba raczej ty - wymownie spojrzała na jego krocze.

- Nic nie poradzę - lekko wzruszył ramionami - że mi staje na twój widok, skarbie.

- Jezu - jęknęła. - Brzmisz jak napalony nastolatek.

- Bo ja jestem napalonym nastolatkiem - zaśmiał się i sięgnął po leżącą torbę. Wyciągnął hamburgera i podała go Hailey.

- Z podwójną musztardą? - Zapytała z nadzieją, odpakowując swoje jedzenie. 

- Lubisz podwójną musztardę? Dlaczego ja o tym nie wiem?

- Bo nie pytałeś? - Ugryzła i zamruczała z przyjemności.

- Czy ty właśnie zamruczałaś jak kotka?

- Mhy - mruknęła i ponowie zatopiła zęby w pysznym mięsie. - To jest takie dobre...

- Smakuje ci co? 

- No.

- Właśnie widzę - zaśmiał się z musztardy na jej brodzie. - Czekaj.

- Co ty robisz? - Zapytała konsternowana, kiedy Harper pochylił się ku jej twarzy. - Nie oddam ci mojego hamburgera.

- Powiedziałem, cii - zlizał kropelkę musztardy z jej twarzy, na co Hailey zachichotała, bo połaskotał ją język Harpera.

Harper   przełknął ostatni kawałek i popił swoją colą, po czym zwinął wszystko w kulkę i rzucił do kosza. Wybijał nieznany rytm na swoim udzie, bo był zestresowany. Pierwszy raz miał dziewczynę i chciał, żeby wszystko poszło jak trzeba. Kurwa, zachowywał się jak cipa, który bał się zapytać dziewczynę, czy pójdzie z nim na bal maturalny. Westchnął, po czym odchrząknął.

- Hailey?

- Tak? - Obróciła się twarzą do swojego chłopaka i dostrzegła jego zdenerwowanie. - Co jest?

- Czy ty... czy... Kurwa! Pójdziesz ze mną bal? - Powiedział na jednym wdechu.

Czerwonowłosa zachłysnęła się powietrzem, a oczy rozszerzyły z niedowierzania. Harper patrzył na swoją dziewczynę i czekał na odpowiedzieć.

- Nie zaprosiłeś nikogo? - Zdołała wydusić z siebie. Była naprawdę zdziwiona, że ktoś taki jak on, nie miał zamiaru iść.

- Nie - zaprzeczył - nie wybierałem się. Nie miałem z kim.

- Ja też nie - uśmiechnęła się, bo wychodziło, że ona jest tą jedyną.

- Czyli...?

- Czyli, że muszę kupić sobie sukienkę - klasnęła w dłonie, czym wywołał uśmiech na twarzy Harpera.

- Tak! - Krzyknął jakby właśnie jego drużyna zdobyła punkt, po czym przyciągnął do siebie dziewczynę i wpił się w jej usta. 


Pragnę cięWhere stories live. Discover now