❤ Trzeci Rozdział ❤️

1.8K 83 4
                                    

Gdy weszli do środka od razu usłyszałam od chłopców:

- Jejku ale masz śliczny domek!

- To ty na tych zdjęciach?

- Jest jakiś twój rodzić w domu?

- Masz coś do jedzenia?

Wypytywali się mnie dosłownie o wszystko. Nie zdążyłam odpowiedzieć, a oni już kolejne pytania zadawali. Zaśmiałam się.

- Co cię śmieszy? Nie umiesz normalnie odpowiedzieć na pytanie? - zapytał jeden z nich co mnie zdenerwowało.

- Śmieszy mnie to, że nie dacie mi dojść do głosu. - mówiąc szybko żeby mi nie przeszkodzili. Wtedy wszyscy się już zaczęliśmy śmiać.

- To co robimy? - zaciekawiła się Diana.

- Grajmy w pytanie, czy wyzwanie. - krzyknął Marcus.

- Ym... Czyli butelkę? - wyprostowałam.

- No tak. - uśmiechnął się słodko.

- Martinus ty pierwszy kręcisz. - odezwałam się.

- No niech będzie. - odparł niechętnie.

Oczywiście nie byłabym sobą, gdyby to nie wskazało na mnie.

- Pytanie czy wyzwanie? - usłyszałam.

- Hmm... Poproszę wyzwanie. - śmiało powiedziałam.

- Musisz zdjąć bluzkę i zacząć śpiewać do piosenki "Light It Up" naszego wykonania. - zaśmiał się.

Nie wierzyłam w jego słowa. Kazał mi się rozebrać? Tak przy nich? Nie wiem czy to będzie dobre. Spojrzałam na Dianę, która wiedziała co już mam na myśli, ale spokojnym kiwnięciem mnie uspokoiła.

Wzięłam głośnik, połączyłam się z nim i włączyłam tą piosenkę najgłośniej jak można było i zaczęłam śpiewać. Każdy się nabijał z tego co robię. Już naprawdę zaczęłam się wczuwać gdy nagle Marcus wyłączył głośnik i rzekł:

- Koniec tego dobrego.

Ubrałam się i zasiadłam do kręgu. Zaczęłam kręcić i wyleciało na Dianę.
- Podoba ci się ktoś z tego grona? - zapytałam.
- Hmm... A może jakieś pytanie czy wyzwanie? - odezwała się.
- A no tak zapomniałam. Tylko pamiętaj, że wyzwanie dam ci o tysiąc razy gorsze. - Oznajmiłam.
- No to... Tak podoba mi się ktoś z tego grona - ukazała swoje zęby uśmiechając się i mrugnęła do mnie co wywołało u nas wszystkich szczery śmiech.
Tylko jedno mnie zastanawiało. Kto to taki?

Diana zakręciła butelką tak, że wypadło na Marcusa.

- Pytanie czy wyzwanie? - zapytała dziewczyna.

- A dawaj wyzwanie, ja się nie cykam. - Odpowiedział Marcus.

- Ach tak?! To idź teraz na ulicę, podejdź do przypadkowego człowieka i powiedz, że lubisz jeść MacDonald's.

Jak rozkazała Diana tak zrobił Marcus. Nie było to nic dla niego trudnego, ponieważ był bardzo odważny.

Była godzina osiemnasta, więc stwierdziliśmy, że zrobimy wieczorek filmowy z dreszczykiem, ale nie miałam nic w domu na przekąski. Postanowiliśmy, że pójdziemy do sklepu, ale Marcus zaproponował żebyśmy się rozdzielili na dwie osoby patrząc błagalnie na Martinusa. Nie za bardzo wiedziałam o co im chodzi, aż w końcu Martinus odezwał się:

- Ja i Diana idziemy po picie, a Marcus i Neska po jakieś dobre żarcie.

Razem z Marcusem szliśmy drogą, która prowadziła do najbliższego sklepu.

- O której jutro kończysz lekcje? - zapytał chłopak.

- Jutro wcześnie bo o 12:35, a ty?

- Ja jutro do 15:30 siedzę - powiedział ponuro.

- Uuu... No to ci współczuję - powiedziałam, klepiąc go po ramieniu.

- Takie życie - roześmiał się.

Gdy byliśmy na miejscu, od razu ruszyliśmy na dział gdzie były słodycze. Oczywiście nie obyłoby się bez kłótni co weźmiemy i jak weźmiemy.
W końcu zdecydowaliśmy się co bierzemy i skierowaliśmy się do kasy.

- Patrz co tu jest. - szepnął do mnie Marcus, wskazując palcem na opakowanie prezerwatyw.

- Serio? Normalnie jak z dzieckiem. Może ci kupić? - rzekłam, a ten dureń sięgnął po jedną z nich i dołożył do naszych zakupów. Czułam ewidentny gorąc na policzkach.

Co najlepsze gdy pani, która siedziała na kasie, zeskanowała tą rzecz i od razu się spojrzała na nas. Może to nie był kpiący wzrok ale taki niegrzeczny.

Wyszliśmy ze sklepu i zaczęliśmy śmiać się razem z Marcusem, tak że każdy się na nas zaczął patrzeć.

- O nie!! - krzyknął spoglądając na małe pudełeczko.

- Co się stało? - zapytałam.

- No bo to są truskawkowe, a ja chciałem bananowe - zmartwił się blondyn.

- O Boże! To idź zgłoś reklamację. - oznajmiłam.

- A żebyś wiedziała, że pójdę. - powiedział.

Nie wierzę że ten debil na prawdę poszedł do tej pani co siedziała na kasie i powiedział, że woli bananowe, a ja oczywiście stałam za nim, bo chciałam go jakoś powstrzymać przed zrobieniem z siebie idioty, ale on to on. Jednak po chwili, gdy pani powiedziała mu, że nie można wymieniać to odpuścił i poszliśmy w końcu do domu.

- Czemu was tak długo nie było? - zapytali równocześnie Martinus i Diana.

W tym samym czasie spojrzeliśmy na siebie z Marcusem i po prostu zaczęliśmy się śmiać.

- Uuu... Widzę że coś się stało. - zaciekawiła się Diana.

- Ta.. lepiej spójrz co trzyma Marcus w dłoni. - odezwał się Martinus.

Diana zrobiła taką minę jakby zobaczyła trupa, ale szybko opowiedzieliśmy im całą historię, a oni także zaczęli się śmiać.

Witam was!! 633 słów, piszcie czy dużo czy mało. Serduszka i komentarze motywują 😘😘

✓ Make You Believe In Love | M&MTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon