I felt his breath on my body

827 30 32
                                    

Dzień dwudziesty drugi
Przez ostatnie kilkanaście dni nic szczególnego się nie wydarzyło.
Osiem dni temu miałem być już we Francji i tam poznać nową szkole. Mama i Gemm wyjechały same, a ja zostałem u Niall'a. Jeśli Lou poczuje się lepiej i wypuszczą go ze szpitala mogę go zabrać do Francji na pare tygodni. Lottie jak i moja mama również się na to zgodziły.
Przyjechałem pod szpital zobaczyłem że nie ma samochodu Lott i trochę się tym zaniepokoiłem bo obiecała mi że go nie zostawi samego. Rozumiem jakby wyszła do toalety ale jakby cały czas była w szpitalu. Wkurzyło mnie to. Wjechałem na drugi piętro i znowu szukałem sali 33.
Zaskoczy mnie widok jakiegoś chłopaka nie wyglądał znajomo z daleka. Poszedłem jeszcze do toalety. Żeby zadzwonić do Lottie.
- Halo? - zapytał się damski głos.
- Dlaczego cię nie ma ?
- Wymieniłeś się podobno z jakimś Zayn'em czy ciś takiego.
- Nie nie wymieniłem się, ale dzięki za info.
- Jezu przeprasza nie wiedziałam że on mnie okłamie ale jesteś tam już tak?
- Tak. Muszę kończyć pozdrów siostry.
- Dzięki. Pa.
Jestem strasznie wkurzony bo Zayn nie miał prawa tam być i tak oszukać Lott.
- Co tu robisz?
- Chciałem tylko...
- Nic nie chciałeś. I co jeszcze powiesz mi że to wszystko było wypadkiem?
- Bo było. Harry słuchaj ...
- Nie mam ochoty Zee. Idź już Lou nie chciałby cię widzieć.
- Ale mam prawo tu być.
- Nie masz ja ci nie pozwalam.
- Ale nie możesz mnie wyrzucić.
- Mogę wszystko mogę.
- Nie jesteś jego chłopakiem. Nie wyrzucisz mnie.
- Byłbym gdyby nie ty.
- To nie moja wina.
- Nie? A czyja?
- Wina leży po dwóch stronach.
- Po twojej i ?
- Po jego stronie.
- No chyba sobie kpisz.
- Nie nie kpię.
- Wyjdź powiedziałem. Tak trudno to zrozumieć.
- Jeśli Harry prosi to wyjdź- powiedziała siostra Zee.
- Jeszcze tego pożałujesz Harry- Powiedział Zayn.
On wyszedł a ona weszła.
- Chciała bym cię przeprosić za niego. Jeśli Lou się wybudzi to powiedz mu że zawsze będę go kochała. Do zobaczenia Hazz.
- Przekaże.
I wyszła. Jak by się rozpłynęła w powietrzu.
Godzina 22:00 pielęgniarka zawsze o tej godzinie przychodzi zmienić Lou kroplówkę. Spóźniła się ok 2 minut i 38 sekund.
- Połóż się koło niego jeśli chcesz.
- Nie nie mogę.
- Owszem za moim pozwoleniem możesz,słoneczko. - ta starsza pani bardzo przypomina mi moją babcie. Jest pogodna i nazywa mnie słoneczkiem to jest takie awww.
- Dziękuję proszę pani.
- Oj żadna pani jestem Ellen a ty słoneczko?
- Jestem Harry.
- Słodko razem wyglądacie, długo razem jesteście?
- A pani do trzyma tajemnicy?
- Pewnie.
- Nie jesteśmy razem jeszcze nie.
- Aha okłamałeś Ann z recepcji.
- Tak a czy to bardzo źle.
- Nie słonko. Jesteś jego przyjacielem?
- Przyszłym chłopakiem.- zaśmiałem się wraz z panią Ellen.
Gdy tylko kobieta wyszła położyłem się koło Lou.

Dzień dwudziesty trzeci
Obudziłem się słysząc czyjś oddech koło mnie. Nie było nikogo w sali żadnych pacjentów i żadnych gości. Za wcześnie by było bo jest godzina 4 nad ranem.
Wstałem z łóżka, usiadłem na taborecie i załapałem Lou za rękę. Zacząłem płakać i stwierdziłem dlaczego to musiał być sen. Nagle poczułem ściśnięcie mojej dłoni. Spojrzałem na Louis'a i usłyszałem jakiś szept.
- Dziękuje...Harry.
- Lou? Jezu ty się wybudziłeś. Zostań tu, nie ruszaj się.
Pobiegłem do Ellen bi wiem że zmianę kończy dopiero o 10. Spała. Zacząłem powoli wchodzić do jej pokoju.
- Ellen? Lou się wybudził. Ellen.
- Tak tak mamo zaraz wstanę.
- Ellen to ja Harry. Nie twoja mama. Ellen. Louis Tomlinson się wybudził.
- Naprawdę. Jezus Maria to nie możliwe. Wczoraj lekarz prowadzący powiedziała że Tomlinson zostanie rośliną. Dzięki ci Boże. To dzięki tobie Harry.
Zaczerwienił się i kobieta to zauważyła. Poszliśmy do Lou. Zmierzyła mu ciśnienie. Osłuchała go. Sprawdziła czy wszystko jest z nim okey.
- No wygląda na to że Bóg dał panu drugie życie.
- Aż tak było źle? - zapytałem bo Lou nie był w stanie.
- Uderzył głową o wystającą płytkę.
- Kiedy go wypuścicie?
- Za pare dni.
- Mógłby za te barw dni lecieć samolotem- wyszeptałem tak aby chłopak nie słyszał.
- Tak myśle że tak - odpowiedziała kobieta- a teraz porozmawiaj z nim żeby się trochę przebudził bo za ok. Dwie godziny powinien być już na badaniach.
- Dobrze.
Złapałem Louis'a za rękę tak jak przez parezasicie dni zanim się wybudził.
- Była tu Lottie?
- Tak.
- Wiedziałem że to ona poznałem jej głos, anielski ale z lekką diabelską chrypką. Ty też byłeś. Całyyyy czas.
- Byłem bo się martwiłem.
- I Hazz nie mam do ciebie żalu.
- A skąd wiesz że tak myślałem?
- Nie bądź głupi mówiłeś mi to.
- Ohh... No tak prawda.
- Kocham Cię... Harry.
- Ja ciebie też Lou.
- Przyniesiesz mi szklankę wody.
- Jasne dla ciebie wszystko.









Uwaga! Uwaga !
Moim zdaniem trochę za szybko jest wątek. Ale już nie miałam pomysłu. Więc Loueh się wybudził i za parę dni chłopcy jadą do Francji do mamy Hazzy.

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Cool way / Larry Stylinson Where stories live. Discover now