Rozdział 23.

10.8K 519 19
                                    

Dochodziła druga nad ranem, kiedy zaparkowaliśmy przed hotelem. Tym razem to Zayn zobowiązał się, że najpierw podrzuci nas tutaj, ja i Perrie będziemy mogły swobodnie się przebrać, a potem pojadą do Malika, a auto przejmie już Harry. Taki układ najwyraźniej wszystkim pasował.

Ja i Styles tym razem wylądowaliśmy z tyłu. Nie była to dla mnie zbyt komfortowa sytuacja, zwłaszcza po tym, co zaszło na parkiecie. Zdecydowanie zbyt wyraźnie dałam mu do zrozumienia, że czuję do niego cholerny seksualny pociąg. Tylko jak miałam się powstrzymać, skoro dotykał mnie tam, gdzie… na pewno nie powinien i w sposób, jaki nie powinien tym bardziej?

Od tej pory minęło jednak kilka godzin, a Styles nie próbował już więcej swoich sztuczek. Z jednej strony cieszyło mnie to, a z drugiej – bardzo frustrowało. Jedynym bardziej intymnym gestem była dłoń na moich plecach albo nadstawione ramię, na którym mogłam się oprzeć. I tyle. Zastanawiałam się, dlaczego tak ze mną pogrywa.

Teraz także w milczeniu siedzieliśmy w niewielkim oddaleniu od siebie bez absolutnie żadnego kontaktu fizycznego. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w pokoju Perrie i przebrać w swoje zwykłe ciuchy. A potem znaleźć się w domu.

W tym momencie komórka w mojej torebce cicho zawibrowała. Harry jednak to usłyszał. Popatrzył na mnie z uniesionymi brwiami. Faktycznie, ja też byłam zdziwiona, kto mógł pisać o tak późnej porze?

Wyplątałam telefon ze zwojów materiału i sprawdziłam wyświetlacz.

Od: Louis Tomlinson

Mam nadzieję, że będziesz niedługo, bo jest mi dzisiaj wyjątkowo zimno w pokoju xx.

Uśmiechnęłam się pod nosem i szybko wystukałam odpowiedź. Ja i Louis czasami zasypialiśmy razem, ale tylko tyle. Musiał mieć chyba gorszy dzień, skoro jeszcze o tej porze nie spał i myślał o mnie.

Do: Louis Tomlinson

Będę w przeciągu godziny, szykuj dodatkową poduszkę J

Kiedy wysłałam sms-a, podniosłam głowę i zauważyłam nieprzeniknione, twarde spojrzenie zielonych oczu mojego sąsiada. Nie wiem, dlaczego, ale poczułam się w obowiązku wytłumaczyć.

- To tylko Louis. Martwi się – zaraz po tym miałam ochotę znaleźć jakiś mur i walnąć w niego głową. Dlaczego w ogóle poczuwałam się do wyjaśniania mu czegokolwiek?

Styles tylko skinął w odpowiedzi głową, ale na jego twarzy nie pojawił się uśmiech. Zauważyłam, że dłonią, swobodnie spoczywającą na pokrowcu fotela, wystukuje nerwowy rytm. Był zniecierpliwiony. Tylko dlaczego?

- Okej, jesteśmy – ciszę przerwał głos Malika – Dziewczyny, przebierzcie się szybko i wracajcie do nas. Padam z nóg.

Szybko znalazłyśmy się na zewnątrz i podążyłyśmy do hotelu. Czułam, jak powieki zaczynają mi powoli ciążyć, ale nie mogłam w tym momencie nawet myśleć o śnie. Kiedy tylko znikłyśmy naszym partnerom z pola widzenia, w chłodnym i cichym hotelowym lobby, Perrie odwróciła się do mnie z uśmiechem.

- Jak się podobało?

Starałam się powstrzymać wywrócenie oczami, ale byłam tak zmęczona, że chyba mi się to nie udało. Edwards parsknęła śmiechem, rozumiejąc, jakie mam zdanie na temat całego tego wieczoru. Bez zbędnych słów skierowałyśmy się do windy, obydwie zbyt padnięte, aby silić się na rozmowy.

W pokoju szybko pozbyłam się sukienki i wysokich obcasów, zamieniając je na zwykłe dżinsy, top i ciepły kardigan oraz, oczywiście, wygodne trampki. Elegancką kreację spakowałam z powrotem do futerału, za to z bransoletką na razie nie mogłam się jeszcze rozstać – była prześliczna.

lost | h.s.Where stories live. Discover now