Rozdział 33.

10.8K 545 41
                                    

Powoli zbliżała się dwudziesta pierwsza. Stałam w kuchni, zajęta robieniem herbaty. Musiałam czymkolwiek zająć ręce, bo inaczej chyba bym eksplodowała. Obok, w korytarzu, stała spakowana torba podróżna. Louis godzinę temu pomógł mi ją znieść, po czym stwierdził, że „musi wyjść z domu, bo inaczej Styles dostanie przedterminowo w pysk”, a ja w takiej sytuacji poparłam jego pomysł. Wiedziałam, że teraz zapewne jest z Nathalie. W ciągu tych kilku tygodniu ich znajomość znacznie się rozwinęła, domyślałam się, że Tomlinson myśli o niej poważnie. Aż trudno było mi w to uwierzyć – mój przyjaciel nigdy nie angażował się „za bardzo”. Najwyraźniej musiała mieć w sobie coś, co nakłoniło go do zmiany nastawienia, chociaż nigdy nie powiedział mi tego wprost. Swoją drogą, to trochę frustrujące – wymagał ode mnie regularnych zwierzeń, a sam nawet słowem nie zająknął się o własnym życiu uczuciowym. Należy zastosować szantaż po powrocie, nie było innego wyjścia.

Swoją drogą, Nathalie Styles z pewnością musiała mieć coś w sobie. Nie znałam dziewczyny, która tak odmieniłaby Boo Beara, a jej się to udało. W sumie, nie należało się dziwić. Wszyscy Stylesowie… byli specyficzni. Każdy z nich na swój własny, przerażający sposób.

Przez cały dzień starałam się wynaleźć sobie tysiąc zajęć, aby tylko się nie zastanawiać i nie czekać. To jednak było trudniejsze, niż myślałam. Od chwili, w której się obudziłam do teraz minęły chyba wieki. Sprawy nie ułatwiał fakt, że Styles cały dzień konsekwentnie milczał. Może się rozmyślił? Może postanowił zakończyć tę farsę i w taki mało delikatny sposób dać mi to do zrozumienia? Tym razem na myśl o tym wcale nie zrobiło mi się lżej, wręcz przeciwnie.

Pięć minut później wyprowadził mnie jednak z błędu. Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, o mało nie upuściłam kubka na podłogę. W ostatnim momencie zacisnęłam końce palców na uszku naczynia i drżącymi dłońmi odstawiłam je na blat. W korytarzu o mało nie potknęłam się o własną torbę, jak ostatnia sierota.

Kiedy otworzyłam drzwi, nawet nie zdążyłam mu się dokładnie przyjrzeć. Poczułam, jak jego ciało zderza się z moim i popycha mnie na ścianę, mocno do niej przygważdżając. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, czy nawet głębiej odetchnąć, zachłannie wpił się w moje usta. Jęknęłam cicho, kiedy gwałtownie wtargnął językiem do środka, muskając podniebienie. Jedną dłoń wplotłam we włosy Harry’ego i delikatnie pociągnęłam. Zamruczał gardłowo i mocniej przygwoździł mnie do ściany. O ile w ogóle to było możliwe.

Tęsknił czy w Manchesterze przedziwnym trafem poznikały wszystkie kobiety?

Kiedy odsunął się, dając mi odrobinę wolnej przestrzeni, z lekkim uśmiechem przesunął językiem po dolnej wardze. Na ten widok przeszedł mnie dreszcz. Jeśli tak miał wyglądać cały nasz wyjazd, to chyba nie mam więcej pytań.

- Cześć, Sophie – powiedział cichym, zachrypniętym głosem, tak, jakby sytuacja przed chwilą nie miała miejsca. Jeśli nie liczyć jego dłoni na mojej talii oraz faktu, że obydwoje oddychaliśmy nieco szybciej niż zazwyczaj – Jesteś gotowa?

Pokiwałam głową, bojąc się, że głos może mnie tym razem zawieść. Harry odsunął się i zauważył moją torbę stojącą niedaleko. Bez słowa chwycił ją i podniósł, jakby ważyła zaledwie kilka gramów. Mi nie przychodziło to tak łatwo. Drugą dłonią sięgnął do tylnej kieszeni dżinsów i po chwili trzymał w niej dwa bilety lotnicze. Na każdej z tych kart widniał duży napis „Barcelona”. Odruchowo rozchyliłam usta, kompletnie zdumiona. Na ten widok Styles uśmiechnął się lekko.

- Widzę, że niespodzianka się udała – powiedział, wyraźnie rozbawiony. – I zastanawiasz się pewnie, po co właściwie cię tam zabieram.

- Jakbyś zgadł – zdołałam wykrztusić, nadal pod wrażeniem.

- Jutro w Barcelonie będzie koncert amerykańskiego zespołu, który chcemy wypromować w Europie. Chciałbym wiedzieć, co ma do powiedzenia przyszła pani inżynier dźwięku.

lost | h.s.Where stories live. Discover now