Rozdział 27.

10.6K 551 37
                                    

Poczułam, jak dłonie Stylesa zjeżdżają na moją talię, a ja sama obracam się tak, że teraz stoję tyłem do niego. Po chwili przywarł gwałtownie torsem do moich pleców, jedną dłoń kładąc mi na brzuchu. Poruszał biodrami i powoli schodził coraz niżej, chcąc nie chcąc musiałam więc pójść za jego przykładem. Jeszcze nigdy nie przeżywałam czegoś tak intensywnego. Czułam jego gorący oddech na swojej szyi, ciepłe dłonie krążące pod moją koszulką, delikatnie pieszczące jego wrażliwą skórę. No i tę wyraźną twardość intensywnie ocierającą się o moje pośladki, co doprowadzało mnie do szaleństwa.

Odruchowo uniosłam ramię i oplotłam nim jego szyję, palce wsuwając we włosy i delikatnie za nie pociągając. Mruknął i delikatnie, ale stanowczo zwiększył nacisk na mój brzuch, przez co przywarliśmy do siebie jeszcze bardziej. Kiedy poruszył biodrami, nie wytrzymałam i jęknęłam głośniej niż planowałam.

- Tak, skarbie – powiedział lekko drżącym głosem – To bardzo dobry początek.

Poczułam, jak wtula głowę w zagłębienie mojej szyi i delikatnie sunie ustami w górę, aż do linii szczęki. Kiedy tam dotarł, gwałtownie obrócił mnie przodem do siebie i wpił się w moje usta. Dawno nie był tak brutalny. Prawie siłą rozchylił mi wargi i wdarł się językiem do środka. Zacisnęłam palce na jego koszulce i przywarłam mocniej. Nie mogłam się powstrzymać. Alkohol w moich żyłach krążył już zbyt żywo, aby cokolwiek cofnąć.

Pieprzenie. Byłam na tyle trzeźwa, żeby przestać. Po prostu cholernie mi się to podobało.

Kiedy odsunęliśmy się od siebie, widziałam w jego pociemniałych tęczówkach pożądanie. Przez plecy przebiegł mi zimny dreszcz. Styles bez słowa ujął moją dłoń i zaczął prowadzić w stronę wyjścia. Wiedziałam, do czego to prowadzi i czułam strach. Nasza umowa dzisiejszej się nocy się skończy. A ja nie do końca wiedziałam, czy się z tego powodu cieszę.

Harry z tylnej kieszeni spodni wyciągnął klucze. Między nami panowała cisza. Pierwszy raz miałam znaleźć się w jego mieszkaniu. Obserwowałam, jak przekręca klucz w zamku i otwiera drzwi. Gestem zaprosił mnie do środka, a ja niepewnie skorzystałam z zaproszenia.

Moim oczom ukazał się duży salon, utrzymany w prostej, czarno – białej tonacji. Typowo męski, ascetyczny wystrój, ale bardzo elegancki. Widać, że właściciel inwestował z rozmysłem, ale trafnie. W głębi zauważyłam duży aneks kuchenny, cały w chromie i stali. Po swojej prawie stronie widziałam drzwi, zapewne prowadzące do jego sypialni.

Usłyszałam trzask zamykanych drzwi i moje serce automatycznie przyspieszyło. Harry położył mi dłoń na plecach i bez słowa poprowadził w stronę eleganckiej, skórzanej kanapy.

- Napijesz się czegoś? – zapytał, otwierając drzwiczki bardzo dobrze wyposażonego braku.

Niepewnie skinęłam głową. W gardle miałam sucho, więc nie odzywałam się, w strachu, że mój głos mnie zawiedzie. Po chwili namysłu Harry wyjął butelkę whisky i kryształową szklankę. Jedną.

Usiadł przy mnie i napełnił naczynie. Złapałam je, chyba zbyt gwałtownie i upiłam duży łyk. Poczułam jak moje gardło pali żywym ogniem i skrzywiłam się. Cholernie mocne. Harry zaśmiał się cicho i delikatnie wyjął szklankę z mojej dłoni, odstawiając ją na stół.

- Spokojnie, Sophie – powiedział, zmniejszając dystans i chwytając pomiędzy palce kosmyk moich włosów – Nie zrobię nic, czego nie będziesz chciała.

Zbliżył się jeszcze bardziej. Po chwili całowaliśmy się, po raz kolejny w ciągu tego wieczoru. Harry napierał na mnie swoim ciałem tak, że w końcu zmuszona byłam półleżeć na sofie, przygwożdżona jego sylwetką. Poczułam, jak jedna dłoń chłopaka wślizguje się pod moją koszulkę i ściska pierś. Jęknęłam cicho.

lost | h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz