Rozdział 34.

11K 546 43
                                    

Obudziły mnie promienie słoneczne, wdzierające się do pokoju przez otwarte drzwi balkonowe. Przez dłuższą chwilę rozglądałam się po pomieszczeniu, usiłując zgadnąć, gdzie właściwie jestem. Po jakichś pięciu minutach świadomość wróciła, z piorunującą dokładnością prezentując przed moimi oczami wszystkie obrazy. Przyjazd Harry’ego, lot, podróż ulicami Barcelony, widok morza i jego spokojną twarz, kiedy śpi.

Wraz z ostatnim wspomnieniem zorientowałam się, że nikogo oprócz mnie nie ma w tym wielkim łóżku. Uniosłam się na łokciach i wsłuchałam w odgłosy domu. Dopiero po chwili do moich nozdrzy doszedł smakowity zapach kawy i świeżego pieczywa, dochodzący zapewne z kuchni. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, cisnącego się na usta. Jedną dłonią wymacałam telefon leżący obok na szafce i błyskawicznie zerwałam się z łóżka, kiedy ujrzałam czternastą na wyświetlaczu. Przespać połowę dnia w tak cudownym miejscu? Tylko ja mogę być taką kretynką.

Po szybkim, orzeźwiającym prysznicu zeszłam na dół, ubrana w moją ulubioną, luźną i kwiecistą sukienkę. Idąc za nasilającym się zapachem, trafiłam do niedużej, kuchennej wnęki. Styles już tam był. Stał, oparty o kuchenny blat, w samych spodenkach, obserwując każdy mój ruch. Nie za bardzo wiedziałam, co powiedzieć, dlatego skinęłam tylko głową na powitanie i usiadłam po drugiej stronie wysepki, sięgając po dzbanek z kawą.

Nie mogłam jednak upić nawet maleńkiego łyka, bo zauważyłam w swoim polu widzenia jego dużą dłoń, która szybko uniosła moją brodę. Zanim zdążyłam jakkolwiek to skomentować, poczułam delikatne muśnięcie ust Stylesa na swoich wargach. Harry odchylił się i patrzył na mnie jeszcze dłuższą chwilę, dopóki policzków nie pokrył mi widowiskowy rumieniec. Dopiero wtedy zajął miejsce po drugiej stronie i podał mi koszyk z rogalikami.

- Zdecydowanie wolę takie powitania – stwierdził, uśmiechając się szelmowsko – Dobrze spałaś?

- Tak, padłam, jak tylko przyłożyłam głowę do poduszki – wymamrotałam, odgryzając kawałek croissanta – A ty?

- Świetnie – stwierdził, unosząc lekko brwi i odchylając się na krześle. Mogłam w ten sposób podziwiać jego pokaźną kolekcję tatuaży – Chociaż nie jestem przyzwyczajony do spania z drugą osobą. Całą noc. I tylko spania.

Wiedziałam, że mnie prowokuje. Uwielbiał to robić. Widział też, jak wlepiam oczy w jego tors i przygryzł delikatnie dolną wargę, co sprawiło, że poczułam się… dziwnie pobudzona. Odwróciłam wzrok i odparłam, starając się nadać mojemu głosowi pozory lekkości:

- Widzisz, jeszcze wielu rzeczy musisz się nauczyć. – zerknęłam przez okno, ponad jego głową, skąd miałam doskonały widok na może i złocisty piasek – Co będziemy dzisiaj robić?

Harry podniósł się z krzesła i włożył wszystkie naczynia do zmywarki. Obserwowałam bezwiednie jego ruchy, podziwiając poruszające się mięśnie pod skórą.

- Pomyślałem, że najpierw wypadałoby iść na plażę. Potem możemy trochę pozwiedzać, aż do koncertu. Jeśli chcesz.

Pokiwałam entuzjastycznie głową, ciesząc się, że inteligentnie założyłam bikini pod sukienkę. Teoretycznie powinnam była wstydzić się paradować w takim stroju przed Stylesem, ale z drugiej strony… widział więcej, niż inni, więc nie miałam więcej do stracenia. Ani do ukrycia.

Nie czekając na Stylesa, wyszłam na taras i przez chwilę wpatrywałam się w spokojne, skrzące w promieniach słońca morze. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, przeciągnęłam sukienkę przez głowę i rzuciłam ją na fotel stojący w kącie. Zbiegłam po drewnianych schodkach wprost na piasek i skierowałam się w stronę brzegu.

lost | h.s.Where stories live. Discover now