" Powrotna podróż ''

15.9K 1.5K 358
                                    

- Liam - marudzę. - Padam na twarz! - jest gorąco i do tego nasz pociąg się spóźnia. Mieli jakąś pieprzoną awarię. Nie spałam dłużej niż dwie godziny i do tego odmówiłam sobie słodyczy. To moje życie jest nędzne.

- Padaj, gorzej już nie będzie - robi aluzję do mojego wyglądu. Nie nałożyłam dzisiaj makijażu, bo nie miałam na to ochoty. Worów pod oczami i tak bym nie zasłoniła. Makijaż wyglądałby gorzej niż moja nędzna naturalna uroda.

- Wal się, niewdzięczniku. - kładę głowę na jego ramieniu i zamykam oczy. Jestem na granicy snu, gdy nadjeżdża nasz pociąg.

- Rusz tyłek - mówi Liam i zabiera nasze torby. Przynajmniej taki z niego pożytek. W pociągu jest dość sporo ludzi. Życzę sobie powiedzenia w znalezieniu wolnego miejsca. Festyn będzie trwał jeszcze trzy dni, a dzisiaj akurat większość postanowiła wracać? Cholera. Liam zajmuje wolne miejsce i pokazuje mi język.

- Ciota - kwituję i przechodzę do drugiego przedziału. Alleluja! Jest jedno wolne miejsce!

- Można? - pytam i spoglądam na faceta obok. Kurwa. To Cody. Ma się to pieprzone szczęście.

- Mojej torbie tu wygodnie - odpowiada wrednie. Wiem, że tylko się droczy, ale skoro on gra nieczysto, ja też mogę. Wet za wet Cody. Ku jego wielkiemu zaskoczeniu siadam na jego kolana.

- W takim razie, nie zabierzemy jej wygody - odpowiadam z uśmieszkiem triumfu. - Mnie tutaj wygodnie.

- Wariatka - prycha, ale wcale nie protestuje, żebym zeszła. W takim razie posiedzę sobie tutaj trochę.

- Czy to miejsce jest wolne? - pyta jakaś staruszka i wskazuje na walizkę Cody'ego.

- Oczywiście. Można usiąść - uprzedzam jego wypowiedź, bo nie mam zamiaru schodzić z jego kolan. Staruszka zajmuje miejsce, a Cody wbija mi w biodra palce. - Chyba nie jestem ciężka? - pytam ze słodyczą.

- Jesteś leciutka jak piórko - śmieje się. Postanawiam tego nie komentować, więc wyjmuję komórkę. Muszę się skontaktować z tym przygłupem w postaci mojego braciszka.

Darcy: Jak sprawa z Delią, kanalio?

Drake: Po odgłosach z ich sypialni, stwierdzam że całkiem nieźle, kretynko.

Darcy: Zrobiłeś dobry uczynek. Brawo cymbale! Nie licz, że okażę ci wdzięczność i szacunek!

Drake: Przestałem na to liczyć, gdy się urodziłaś. Wypchaj się silikonem, mała wiedźmo!

Pierś Cody'ego zaczyna się trząść. Spoglądam na niego z uniesioną brwią. Dopiero po chwili ogarniam, że przecież widzi moje wiadomości.

- Niegrzecznie jest podglądać. - besztam go, ale wcale nie jestem zła.

- No i? - pytam i pokazuje swoje dołeczki, przez które się rozpływam. - Trudno tego nie czytać, gdy widzi się treść.

- To zamknij oczy - stwierdzam i odpisuję braciszkowi.

Darcy: A niech ci boa, zmaleje, łachudro!

- To twój jakiś znajomy? - pyta z zaciekawieniem.

- Brat - odpowiadam obojętnie.

- Z bratem wymieniasz się takimi wiadomościami? - pyta zaszokowany.

- Nie znasz mojej rodziny - śmieję się. - Nic w tym dziwnego. Nawet jestem wstanie z dziadkiem takie esemesy pisać.

- Ściemniasz - unosi prowokująco brwi. Mi nie musi dwa razy powtarzać. Wybieram numer dziadka i piszę wiadomość:

Darcy: Jak tam twój sprzęt?

- Jaja se robisz? - pyta, a ja zaczynam chichotać. Tak naprawdę mam na myśli nowy zestaw głośników do tego sportowej bryczki, ale Cody wcale nie musi o tym wiedzieć. Z resztą dziadek pewnie pokusi się na nienaturalną wiadomość.

- Nie - odpowiadam i dostaję wiadomość zwrotną.

Dziadek Will : Działa :) W różnych pozycjach. Dzięki za troskę, ale mi nic nie przeszkodzi przed pieprzeniem twojej babci.

- Cholera - kwituje szatyn. - Teraz ci wierzę. - szczerzę zęby w uśmiechu, a potem dostaję wiadomość od Drake'a.

Drake: Strać cycki, Godzillo!

Darcy: Nie mam czego tracić, świnio! Nie musisz się przypadkiem dziećmi zajmować?

Drake: Buhahaha są z Kianem. Chata wolna do jutra! Juhu.

Darcy: Lecz się, frajerze. Możesz mnie odebrać ze stacji.

Drake: Zapieprzaj na nóżkach, smarkulo.

Darcy: Idź się pieprzyć w szkolnym kantorku woźnego!

Drake: Foch!

Kręcę z niedowierzaniem głową i blokuję telefon.

- Ale serio, nie jestem ciężka? - pytam, bo naprawdę zaczynam mu współczuć. Podróż będzie trwała jeszcze ponad czterdzieści minut.

- Nie rób ze mnie cieniasa. - śmieje się. - Możesz siedzieć.

- Sam podpisałeś na siebie wyrok - stwierdzam. - Za jakieś dziesięć minut nie będziesz czuł nóg.

- To już chyba mój problem.

- Dokładnie - opieram się o jego klatkę piersiową i spoglądam w okno. Chcę być już w domu. Marzę o prysznicu i moim łóżku z mnóstwem poduszek. Prześpię najbliższy tydzień.

- Jak bawiłaś się na festynie?

- Nawet nawet. Ale cierpiałam, gdy wszyscy obok mnie jedli słodycze, a ja zadowalałam się marchewką.

- Bywa - nabija się. - marchewka też dobra.

- Czułam się jak królik.

- Króliczki są słodkie - stwierdza i chyba nieświadomie kładzie rękę na moim udzie. Nie żeby mi to przeszkadzało. Udaję, że wcale tego nie dostrzegam.

- Nie prawda, ja jestem słodsza.

- Raczej w wyborach, zagłosowałbym na króliczki. - nabija się.

- Ale ja jestem słodką dziewczyną.

- Chyba jak śpisz i jeść nie wołasz.

- Pf, nie widziałeś mnie jak wpieprzam budyń.

- Czyżbyś przypadkiem nie była na diecie?

- Nie obrażaj najlepszego deseru na świecie! Z budyniu nie zrezygnuję nigdy w życiu.

- Dlaczego?

- Bo to BUDYŃ! Jak możesz tego nie czaić? Budyń życiem.

- Nienawidzę budyniu. - krzywi się. - Paćkowate gówno.

- Obrażając budyń obrażasz mnie! - chwytam się za serce. - on się czuje urażony! - zaczyna się śmiać.

- Wybacz skarbie, ale budyń to gówno!

-----
Hej misie ❤️
To już ustatni 😘😘
Siedem rozdziałów w jedne 😂😂
Pobiłam swój rekord 😂😂
Buziole ❤️

Słodko gorzkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz