" Dziewięć razy pięć "

16.8K 1.7K 502
                                    

Nienawidzę poranków. Zwłaszcza jeśli zaczynam dzień od cudownego treningu z moją ukochaną panią trener. Jako, że zawody zaczynają się jutro, dzisiaj dyrektor postanowił zwolnić nas ze wszystkich lekcji, abyśmy całkowicie oddały się siatkówce. Tylko zwycięstwo się dla niego liczy. Cody nadal milczy, ale nie mam na razie zamiaru zawracać sobie tym głowy, bo nie mogę dać satysfakcji tej rudej francy, że czuję się fatalnie z powodu szatyna. Może mnie cmoknąć w tyłek, jeśli myśli, że mnie złamie.

- Darcy! - woła za mną Liam. Spoglądam przez swoje ramię, a potem z lekką paniką przyśpieszam. Nie mam ochoty ani czasu na pogaduszki z tym bucem. - Darcy! - pokazuję mu środkowy palec. - Darcy! - nie daje za wygraną.

- Czego chcesz ty mała pało? - pytam z zaciśniętymi szczękami.

- Pogadać - wzdycha. - Miałaś rację. - prycham.

- Doprawdy? - pytam sarkastycznie. - Bety cię wyciumkała?

- Możemy pogadać na spokojnie?

- Jedyną rozmową jaka ci się należy to prawy sierpowy w twarz.- krzyżuję ręce na piersi. - Powiedziałam, że nie chcę cię znać i zdania nie zmieniam. Podjąłeś decyzję, a teraz ponosisz konsekwencje.

- Nie byłem sobą - spogląda na mnie z błaganiem w oczach. Mam ochotę mu naprawdę przywalić. Może i był moim przyjacielem, ale zachował się jak ostatni ule. No masz! Już cytuję moją hawajską przyjaciółkę. Ale fajnie! Lekko uśmiecham się na tą myśl. - Darcy, proszę. Chcę ci to wyjaśnić.

- Wybacz, ale się śpieszę.

- Darcy, błagam!

- Nie! Nie będzie żadnej rozmowy. Teraz wybacz, ale nie chcę się spóźnić na trening, bo jaki dałabym przykład dla mojej drużyny?

- Darcy!

- SKOŃCZ! Dobrze wiem, jak mam na imię, ty sukinsynie! Nie chcę cię słuchać, zrozum! Idź do cudownej Bethany, a mnie zostaw w spokoju! - wkurzona odchodzę i niemal biegiem pokonuję odległość z głównego korytarza do hali sportowej. Wpadam do szatni i w tempie ekspresowym przebieram się w swój strój. Muszę się na czymś wyżyć. Może po raz kolejny będę mieć okazję, żeby uderzyć Gillian w ten krzywy ryj!

- Spóźniona! - informuje mnie trenerka od razu, gdy moja stopa styka się z parkietem na sali gimnastycznej. Ledwo weszłam, a ta ma już ból dupy.

- Trudno - wzruszam ramionami i podchodzę do rozgrzewających się dziewczyn.

- Czemu ona cię tak nienawidzi? - pyta zaciekawiona Lucy.

- Bez komentarza - kwituję.

****

Cody

- Najpierw przywiążemy go do trzepaka - oznajmia William Collins. - Potem rozpalimy pod nim ognisko, tak żeby jaja mu się spaliły, a na samym końcu usmażymy go jak kiełbaskę. Będzie śmierdzieć, ale w szybki i tani sposób pozbędziemy się zwłok.

- Tato, o czym ty pieprzysz? - pyta ojciec Darcy. Ledwo wszedłem na tor wyścigowy, a już zostałem zaatakowany przez brata dziewczyny. Oczywiście trafiłem na dywanik do Williama no i teraz ma ochotę poturbować mojego kochanego braciszka.

- No chyba nie zostawisz temu jełopowi możliwości pieprzenia się z twoją córką.

- Z tego, co wiem to Cody to robi - spogląda na mnie wymownie, a ja czuję się naprawdę dziwnie, stojąc tutaj i słuchając tego wszystkiego. Jeszcze nigdy nie spotkałem tak bezpośredniej rodziny.

- No chyba nie będzie żył w celibacie aż do ślubu - prycha starszy mężczyzna. - Blake! - unosi się. - Dobrze wiesz, że facet bez seksu jest jak rzeka bez wody.

Słodko gorzkaWhere stories live. Discover now