''Epilog''

16.4K 1.5K 289
                                    

Liam

- Co tu się dzieje? - pytam mojego ojca, który znosi do samochodu walizki. Czyżby jakiś ważny rodzinny wyjazd, o którym nikt mnie nie raczył wcześniej poinformować?

- Wyjeżdżamy. Teraz! - mama zbiega ze schodów z kolejnymi walizkami i podaje je ojcu. - Wracamy do Brazylii.

- Co? Dlaczego?

- Bo tu nie jesteśmy legalnie - warczy ojciec. - A nie mam zamiaru siedzieć za kratkami, jak ktoś to odkryje.

- Ale nikt o tym nie wie - oburzam się. Nie mam zamiaru opuszczać miasta, w którym się wychowałem, tylko poprzez pieprzony strach rodziców. Ja tu mam wiele spraw do zakończenia.

- Collinsowie wiedzą. - zamyka bagażnik i spogląda na dom mojego dzieciństwa. - Lewe obywatelstwo to był bardzo zły pomysł. Wsiadaj do samochodu i nie zadawaj więcej głupich pytań! - nie wierzę. Mam ochotę coś rozwalić, ale nie ma w pobliżu niczego, co byłoby dobrym workiem. Pieprzeni Collinsowie! Niepotrzebnie wygadałem się kiedyś tej małej, wrednej, suce, że nie mieszkam w San Francisco do końca legalnie. Zdobycie obywatelstwa tutaj jest bardzo trudne, a sfałszowanie dokumentów było znacznie łatwiejsze. Wsiadam do samochodu i ostatni raz spoglądam na dom, w którym zostawiam wszystkie swoje wspomnienia. W tym roku spędziłem tutaj ostatnie święta. Sylwester powitam już w Brazylii. KUUUUUUUUUUUUURWA!

*****

Jayden

- Czego chcesz? - Gillian otwiera mi drzwi w samym szlafroku i kapciach z króliczkami. Włosy ma mokre, a mina może wystraszyć niejednego delikwenta, ale nie mnie. Ja tutaj przyszedł z bardzo ważną, życiową misją. Jako moje nowe postanowienie, postanowiłem być milszy dla brata, dlatego muszę naprawić kilka swoich życiowych błędów.

- Mam prośbę. - silę się na swój najlepszy uśmiech.

- Mów.

- Chcę cię prosić, abyś trzymała się z dala od Cody'ego i Darcy. Nie psuj im tego, co mają, bo wyglądają razem naprawdę uroczo. Chcę dla brata wszystkiego dobrego, a Darcy jest jego promykiem szczęścia, dlatego błagam daj sobie z nim spokój. - spogląda na mnie przez chwilę w dużym szoku, ale po chwili uśmiecha się figlarnie i chwyta moją koszulę w prawą dłoń.

- Dobrze. Zostawię go w spokoju - odpowiada.

- Dziękuję. - uśmiecham się. Cieszę się, że tak łatwo jest się z nią dogadać.

- Ależ proszę bardzo. A może ty masz ochotę się mną zająć? - rozwiązuje swój szlafrok, a mój wzrok od razu ląduje na jej zajebistych piersiach. Kurwa! Skoro Cody nie chce korzystać, to ja z miłą chęcią to zrobię.

- Oczywiście - odpowiadam i wchodzę z nią do jej mieszkania. Zamykam drzwi, aby po chwili dosłownie się na nią rzucić.

****

Darcy

Za dziesięć minut będzie północ, a co się z tym równa? Nowy rok, kolejny początek nowych wyzwań. Dziadek Will stoi na drewnianym stoliku w różowych kapciach babci. Są na niego o wiele za małe, ale oczywiście Delia nie pozwoliła mu wejść na stolik w gołych stopach. Uderza trzy razy w kieliszek od szampana, a następnie odchrząkuje.

- Kochani! - zwraca na siebie uwagę całej rodziny. - Moja mowa będzie krótka, ale treściwa. Nie ukrywajmy, jestem już stary i nie wiadomo ile mi jeszcze czasu na tym świecie zostało, dlatego wolę dmuchać na zimne i podziękować wam wszystkim, że jesteście w moim życiu. Nadia, dziękuję za to że wytrzymałaś ze mną te wszystkie lata i nie dałaś się zwariować. Kocham cię. - posyła jej całusa. - Blake, mój jedyny synu. Chciałem jedynie cię zapewnić, że byłeś zawsze ważniejszy niż mój laruś. - tutaj się uśmiecha. - Zawsze byłeś moim oczkiem w głowie, cymbałku. Abby, moja kochana synowo, ciebie to już w ogóle kocham, za to że zabrałaś mi z domu Blake'a, a wiesz jak to się mówi? Kota nie ma, myszy grasują. - posyła figlarny uśmieszek babci. - James! Alice! Moi kochani kompani. Macie cudowną córkę. Gratulacje. I co najważniejsze. Mam cudowne wnuczki i wnuków, prawnuczki i prawnuków, których cholernie kocham! Jestem dumny i szczęśliwy, że mam tak wielką rodzinę, która dochowała - tu spogląda na mojego drogiego braciszka, który zaplata warkoczyka Raelyn. - no z drobnymi wyjątkami, sylwestrowej tradycji. - tu spogląda na zegarek. - JUHU! Za dwie minuty Nowy Rok i nikt nie zaciążył, bo ja wspaniały zająłem wam czas! Ha! I nikt nie jest nawet pijany! - zeskakuje ze stolika i spogląda na mojego chłopaka. - Zrobiłeś mojej wnuczce dzisiaj dziecko?

- Nie - odpowiada od razu. - Dzidzi nie będzie!

- UFFFFFFF! Blake! Drake! Widzicie? Cody używa mózgu!

- Dziadku - śmieje się Drake. - Gdyby nie twój brak mózgu, żadnego z nas by tu nie było, a dopiero nam dziękowałeś za to, że nas masz.

- Oh, nie łap mnie za słówka, łachudro. Ta przemowa miała w sobie cel. - przytulam się do torsu Cody'ego i spoglądam z uśmiechem na moich bliskich. Tak! To pewne. Kocham ich wszystkich i tej rodziny za nic w świecie nie chciałabym zamieniać. A Cody? Cody jest mój, kocham go i nie chcę nikogo innego.

-----
Hej misie ❤️
Historii Collinsów właśnie dobiegła końca. Historii o bliźniakach nie będzie 😘😘😘
Chcę wam podziękować za każdą gwiazdkę, komentarz i cierpliwości podczas czekania na rozdziały ❤️będę szczera,wiem że słodko gorzka nie była jakaś tam mega ciekawa, ale to dlatego że pisanie w kółko o tych samych bohaterach nudzi. Mimo wszystko kocham tą rodzinę i was również moje misie ❤️❤️❤️
Dziękuję 😘
Buziole ❤️😘

Słodko gorzkaWhere stories live. Discover now