" Przecież..."

14.1K 1.6K 246
                                    

- Stara - Liam klepie mnie w ramię. - Idziemy na budyń po szkole? - a miło go nie być w szkole. To byłby cudowny dzień, ale oczywiście postanowił nas wszystkich zaskoczyć swoją obecnością.

- Nie - odpowiadam. Nie mam ochoty na pieprzony budyń! Kurwa mać, od rana nie mam kontaktu z Codym, a sądziłam, że po wysłaniu filmiku, zadzwoni. Niestety jego komórka nie odpowiada, co wprowadza mnie w potężne obawy. Ale przecież, Ian nagrał to wczoraj, Liam nawet nie wie, kiedy Cody ma pojawić się w San Francisco, więc niepotrzebnie panikuję. Może ma mnóstwo pracy. W końcu pracuje w warsztacie samochodowym.

- Ty odmawiasz budyniu? - pyta ze zdziwieniem.

- Przejadł mi się - marudzę.

- Jaja sobie robisz? - śmieje się. - Odkąd pamiętam wpieprzasz budyń w dużych ilościach.

- Już nie - wymuszam uśmiech i ponownie wybieram numer Cody'ego. Zachowuję się jak histeryczka, zaraz pomyśli, że jestem jakaś niezrównoważona psychicznie. Moja wyobraźnia pewnie płata mi figle i Cody po prostu pracuje lub znów Jayden zabrał mu telefon.

- Kiedy przyjedzie Cody? - zagaduje. - Wybrałbym się z nim na piwo.

- Nie wiem - całą swoją uwagę skupiam na telefonie. - W sobotę, chyba.

- Co się z tobą dzieje?

- Nic, nic. Boli mnie głowa.

- Załatwię ci jakieś tabletki - uśmiecha się i znika mi z oczu. Taaa, od ciebie żadnych tabletek nie mam zamiaru połykać. Jeszcze mnie ten cały Andrew zgwałci. Nagle moja komórka wydaje dźwięk i z ulgą odbieram połączenie.

- Cody? Martwiłam się o ciebie. Możesz odbierać telefony?

- Tu Jayden. - zamieram. Czego chce ten kłamca i szowinistyczna świnia?

- Czego chcesz?

- Wiem, że mnie nienawidzisz za tą akcję z Gillian. Przepraszam za to, ale proszę przyjedź.

- Dlaczego?

- Cody - wciąga powietrze. - Cody - zacina się. -Kurwa Darcy, on jest w szpitalu. - moje wszystkie obawy się potwierdziły. W oczach zbierają mi się łzy. NIE! NIE! NIE!

- Co? Dlaczego?

- Czosnek - szepcze. - Nie wiem jak - jestem pewna, że Jayden ma w oczach łzy. Słyszę to po tonie jego głosu. Moja nienawiść do niego od razu znika. Jednak zależy mu na młodszym bracie. - On zawsze pilnował tego, co je i pije! Nagle znalazł się w szpitalu, nie mógł oddychać. Robią mu płukanie żołądka, ale na razie jego stan jest krytyczny.

- Obejrzyj nagranie, które do niego wysłałam rano, a ja złapię pociąg do Oakland.

- Czekam. - rozłącza się, a ja zrywam się z miejsca.

- Darcy? - zatrzymuje mnie Ian. - Co jest?

- Cody jest w szpitalu. Czosnek.

- Ale jak? Kurwa, na nagraniu umawiali się inaczej. - oburza się.

- Nie wiem, ale się dowiem. Muszę jechać do domu po jakieś rzeczy, a potem do Oakland.

- Podwiozę cię do domu i do Cody'ego. Tak będzie szybciej niż pociągiem.

****

- Jayden! - wołam, gdy tylko zauważam chłopaka na szpitalnym korytarzu.

- Darcy, dobrze że jesteś tak szybko. -zakrywa twarz dłonią. - Obejrzałem twoje nagranie. Znasz tych facetów?

- Tylko Liama.

- Andrew - prycha. - Zabiję gnoja, gdy tylko go spotkam. Na razie się ulotnił z miasta.

- Kim jest Andrew?

- Pracuję z Codym w jednym warsztacie samochodowym.

- CO? To dlaczego się umawiali, że zrobią to w San Francisco?

- Zapytaj Liama - fuka. - Sprowadziłaś to na niego! To twoja pieprzona wina!

- Myślisz, że tego chciałam? - pytam płaczliwie. - Nie wiedziałam, że Liam jest do tego zdolny.

- Skąd wiedział o czosnku?

- Cody mu powiedział - przyznaję i chwytam Jaydena za ręce. - Proszę, nie obwiniaj mnie. Cody jest dla mnie ważny, nie chcę go stracić. - przygląda mi się przez dłuższą chwilę w skupieniu.

- Zemszczę się na tym gnojku, a ty mi w tym pomożesz. Jak Cody umrze, to umrę i ja, rozumiesz? Może i dałem ci odczuć, że jestem sukinsynem, ale to on uratował mi życie, jest moim bratem, moją jedyną rodziną i nie mogę - mruga, aby odgonić łzy. - Nie mogę go stracić, Darcy. Mój braciszek - siada na krześle i chowa twarz w dłonie. - Mój braciszek.

- Masz jakiś plan?

- Tak, miałem dość sporo czasu, żeby go obmyślić. Ten cały Liam - wypowiada jego imię ze słyszalnym jadem. - chce wejść do twojej rodziny. Pozwolisz mu, wmówisz że Cody nie - zacina się. - że nie żyje, aby jego plan się powiódł.

- Nie - mówię. - Jayden, nie! Nie będę kłamać, nie chcę, żeby Cody na to wszystko spoglądał, nie chcę go krzywdzić. - unosi na mnie spojrzenie.

- Ty go kochasz - dziwi się. - Tak -mówi z ulgą. - Kochasz go! - czuję ulgę, co jest dziwne. Mam wrażenie, że Jayden ściągnął ze mnie wielki ciężar. I co najważniejsze Ma rację.

- Tak, kocham. - przyznaję.

- I nie potrafisz kłamać, zgaduję.

- Nie - zgadzam się.

- No to po prostu go zabiję! Pójdę siedzieć, ale mój brat ma KURWA żyć!

----
Hej misie ❤️
Liam to kawał przebiegłego sukinsyna, prawda?
Buziole ❤️

Słodko gorzkaWhere stories live. Discover now