" Zrozum"

16.1K 1.5K 210
                                    

- Darcy! - woła za mną Tall, następnego dnia w szkole.

- Czego? - pytam z miną rozkapryszonego dziecka. Nie mam czasu ani ochoty na ploteczki. Dzisiaj są zawody i nie mogę teraz zajmować się moimi '' przyjaciółmi''.

- Daj mi wszystko wytłumaczyć. - błaga. Wiem, że powinnam być stanowcza i ukazać swoje zranienie, ale naprawdę chcę znać całą historię.

- Po zawodach. - wzdycham. - Spotkamy się w costa coffee w centrum.

- Dlaczego tam?

- Bo robią dobrą kawę smakową. Muszę lecieć. - wchodzę na salę gimnastyczną, gdzie trybuny już są pełne, a nasza szkolna maskotka biega między ludźmi. Uśmiecham się do Cody'ego siedzącego w drugim rzędzie. Odwzajemnia mój gest.

- Gotowa? -zagaja Lucy.

- Zawsze - odpowiadam. - Damy czadu. - podchodzimy do reszty mojej drużyny.

- Darcy, spóźniłaś się - mówi niezadowolona Gillian.

- Lepiej ja niż okres - nie zaszczycam jej nawet spojrzeniem. Po wczorajszej sytuacji straciłam jakąkolwiek chęć do rywalizacji z tą rudą małpą. Cody wczoraj pokazał, że nie muszę się zamartwiać moją trenerką. Przecież ona nie ma u niego żadnych szans.

- Radzę ci, być milszą. - nie odpowiadam, bo nie mam na to ochoty. Chcę po prostu wygrać tą rozgrywkę, a potem porozmawiać z Tall. Cody zostaje u mnie na noc, co jest mocno ryzykowne. Dziadek zawsze może się pojawić, a jego testy na męskość są w moim odczuciu bardzo żenujące. Z opowieści Delii wiem, że Nicolas przechodził taki test i o mało, co nie spaliła się wtedy ze wstydu.

****

Trafiłyśmy na dobrych przeciwników. Dobrych, ale nie BARDZO dobrych. Prowadzimy tylko trzema punktami, które łatwo możemy stracić. Nie pozwolę na to. Jeszcze dwa punkty do zakończenia meczu i nie możemy tego spieprzyć.

- Darcy, stoisz jak kołek! - krzyczy Gillian, którą oczywiście ignoruję. Mam wybór. Albo skupiam się na grze, albo na tej rudej małpie.

- Jenna! - krzyczę, aby zwrócić jej uwagę, że piłka leci prosto w jej kierunku. Z ledwością udaje jej się odbić podkręconą piłkę. Odbiera Lucy, podając ją do mnie. Robię zamach, podskakuję i ścinam. Piłka ląduje na środku boiska, drużyny przeciwnej.

- OSTATNI PUNKT!- krzyczy sędzia. Damy radę. Staję na czerwonej linii i obserwuję wszystko, co dzieje się na boisku. Nie mogę zjebać tych ostatnich serwów. Zamykam oczy na ułamek sekundy, a potem podrzucam piłkę i z całej siły uderzam w nią z otwartej dłoni. Przechodzi gładko przez siatkę i ląduje na ziemi kilka milimetrów przed linią autu. - WYGRANA DLA GOSPODARZY! - gwizdek kończy mecz, trybuny szaleją, a my kręcimy się w kółko, podskakując z radości.

******

Dwie godziny później

Cody udał się na tor wyścigowy, aby zreperować samochód dziadka, a ja wchodzę do Costa Coffee. Zamawiam dla siebie latte waniliowe i siadam przy wolnym stoliku na zielonym fotelu. Jestem ciekawa tej rozmowy, mimo że nadal czuję żal do Tallulah. Myślałam, że ona mnie rozumie. Wiedziała, że Liam mnie skrzywdził. Okej, nie mogę zabronić jej szczęścia, Liamowi też, ale boli mnie to, że ani razu nie wspomniała o ich relacjach. Jeśli go kocha, zrozumiem. To jej sprawa i jej życie, a mi nic do tego. Kelnerka podaje mi moją kawę i w tym samym czasie dosiada się do mnie Tall, a za nią niestety Liam.

- Zgodziłam się na spotkanie tylko z tobą - kieruję swoje słowa do Tallulah.

- Ale musisz nas oboje wysłuchać.

- W takim razie, mówcie. - opieram się o oparcie z rękoma skrzyżowanymi na piersi.

- Ja zacznę - wtrąca Liam. - Wiem, że masz mnie za skończonego skurwiela.

- Oględnie powiedziane - mamroczę.

- Zasługuję na to, wiem. - spuszcza wzrok. - Bethany to była przykrywka. Owszem była moją dziewczyną, ale nawet ona nie mogła nas skłócić. To był mój wybór.

- Co? Dlaczego?

- Wiedziałem, że moje uczucia względem ciebie są głębsze i nie mogę być tylko twoim przyjacielem. - spogląda na mnie. - A ty wtedy byłaś taka szczęśliwa, że poznałaś Cody'ego. Widziałem po twoim zachowaniu, że on staje się dla ciebie coraz bliższy. Wtedy już wiedziałem, że nigdy nie będę dla ciebie nikim więcej.

- Kochałeś mnie - stwierdzam. - Dlaczego nigdy nie powiedziałeś?

- A ty kochałaś mnie tak prawdziwie? Nie, jako przyjaciela? - kręcę przecząco głową. Kocham go, ale nie w ten sposób. Czuję się teraz cholernie winna tej całej sytuacji. Może gdybym zauważyła, co się dzieje, nie doszłoby do tej całej kłótni. - No właśnie. - spogląda na Tall.

- Przepra...

- Daj spokój - uśmiecha się. - Bo to był mój błąd.

- Pogubiłam się. - przyznaję.

- Zacznę od początku. Myślałem, że cię kocham, chciałem cię chronić, chciałem być zawsze blisko ciebie, ale w tym wszystkim brakło jednego. Nie zauważyłem tego od razu. O nie. Dopiero gdy poznałem Tall, zrozumiałem.

- Co?

- Nigdy cię nie pożądałem tak, jak facet powinien pożądać kobietę. Tak jak twój ojciec twoją mamę, tak jak twój dziadek, twoją babcię, tak jak Drake, swoją żonę i tak jak Cody, ciebie. - zapada cisza. Spoglądam na Liama ze łzami w oczach.

- Czyli to jak mnie potraktowałeś przy Bethany, to był żart?

- Nawet nie wiesz, jak siebie za to nienawidzę. Bethany to suka. Powiedziałem ci o niej same kłamstwa. Przepraszam. Darcy, naprawdę przepraszam. Będę się za to palił w piekle. Proszę wybacz mi. - spogląda na Tallulah. - Wybacz nam.

- Jesteście parą?

- Tak jakby - szepcze dziewczyna. - Nie chciałam cię okłamywać.

- Od jak dawna to trwa?

- Miesiąc. - odpowiada Liam. - Przyciąga nas do siebie jakaś siła.

- Nie możecie się sobą nasycić, co? - pytam z lekkim uśmiechem, na co Tall reaguje krwistym rumieńcem.

- Tak jakoś wyszło. - biorę łyk swojej kawy i podejmuję decyzję.

- Wybaczam wam - mówię. - Rozumiem i chcę was widzieć szczęśliwych.

-----
Hej misie ❤️
Dziękuję za cierpliwość 😘
Buziole ❤️

Słodko gorzkaWhere stories live. Discover now