" Do dzieła"

15.1K 1.6K 514
                                    

- No ja pierdolę, szlag by to wszystko trafił! - Jayden kopie w metalowy kosz, gdy od kilku godzin żaden lekarz nie chce nam przekazać żadnych wieści o stanie zdrowia Cody'ego.

- Będzie dobrze - mówię, próbując przekonać samą siebie. Łatwo jest powiedzieć ,, będzie dobrze'' , ale tak naprawdę to tylko puste słowa. Nic nie znaczą, tylko pogarszają stan naszej słabej psychiki.

- Sama w to nie wierzysz - prycha . - W zasadzie to próbuję wymyślić jakąś sensowną zemstę. Najchętniej bym gnoja zabił!

- Zawsze możemy go nastraszyć - pojawia się Drake. Co on tu robi? Owszem, zadzwoniłam do niego, ale nie sądziłam, że ruszy tą leniwą dupę i przyjedzie do szpitala.

- Kim ty jesteś? - oburza się Jay. - Jakiś koleżka Liama?

- Co? - śmieje się. - Pojebało cię? Odkąd pamiętam, nienawidzę tego gnojka - spogląda na mnie. - Miałem rację, siostrzyczko.

- Tak, tak - wzdycham. - Teraz możesz się wywyższać, królewiczu. - szczerzy zęby w uśmiechu, ale po chwili poważnieje.

- Co z nim?

- Nie wiemy - szepczę.

- Lekarze milczą - odpowiada w tym samym czasie Jay. - Co miałeś na myśli, mówiąc o nastraszeniu Liama?

- To zwykły tchórz i słabeusz. Nie trzeba go faszerować śrutem z pocisku, aby dać mu nauczkę.

- To znaczy? - pytam.

- Ale ty czasem jesteś tępa - wywraca oczami. - Złapiemy gnoja, worek na twarz, do samochodu i wywieziemy go do lasu z dala od San Francisco. Oczywiście zabierzemy mu komórkę i portfel.

- A jak pójdzie na policję ? - pytam.

- Pokażemy nagranie - mówi Jay. - Twój brat dobrze myśli, ale trzeba zrobić coś jeszcze. Nie wiem, czy las go wystarczająco wystraszy.

- Wsadź mu żabę w gacie. - prycham. - Panicznie się ich boi.

- Zabierzmy mu ubrania - śmieje się Drake. - Niech wraca nago.

- Nie chcę jego widzieć bez ubrań - otrząsa się Jay.

- Przykleimy mu przyrodzenie do brzucha. Mam w garażu naprawdę mocny klej, jak przykleisz to po ptakach. Nie odkleisz.

- A nie możecie go po prostu pobić? - pytam lekko znużona. - I zostawić w tym pieprzonym lesie bez telefonu, portfela, jedzenia i picia.

- I bez ubrań - dopowiada Drake. - Darcy, nie psuj nam zabawy.- unoszę ręce w geście poddania.

- To lecimy? - pyta pobudzony Jay.

- Teraz?

- Tak, jest ciemno. - wzrusza ramionami.

- Dobra - Drake zaciera ręce. - Darcy, zostań tutaj i informuj nas o stanie zdrowia Cody'ego.

- A wy uważajcie na siebie. - kiwają jedynie głową i znikają mi z oczu. Coś czuję, że Drake i Jayden znaleźli wspólny język i naprawdę dokopią Liamowi tak, że ten będzie bał się spojrzeć w lustro. Jak to mówi dziadek, z Collinsami się nie zadziera. Dodać do tego narwanego Jaydena, to wybuchnie bomba wszech czasów. Wstaję z krzesełka i zaczynam nerwowo chodzić po szpitalnym korytarzu. Błagam, niech ktoś mi przekaże jakieś wiadomości. Z nerwów połamałam już wszystkie swoje paznokcie, a zaraz zacznę wyrywać włosy. Cholera, cholera, cholera

Cody walcz! WALCZ!

****

Ian

- ŚLEDZIŁEŚ MNIE, SUKINSYNIE? - Liam wymierza kolejnego kopniaka w moje podbrzusze. Nie mam siły odpowiadać, walczę z ciemnością. Skąd on do cholery wie, że go śledziłem? Myślałem, że mnie nie widział. - ODPOWIADAJ! - kolejny kopniak, tym razem w żebra.

- Ni..niee - syczę. Wszystko mnie piecze, czuję słony smak krwi w ustach.

- Widziałem cię w parku! Co tam robiłeś?

- Wyprowadzałem psa - mój nos jest z pewnością złamany, cała twarz musi wyglądać tragicznie. Nie miałem nawet jak się bronić. Zaatakował mnie znienacka, a jago cholerny kumpel, trzymał mnie w mocnym uścisku, gdy Liam wymierzał uderzenie za uderzeniem.

- Akurat - śmieje się. - Musiałem przez ciebie załatwić Codyego w innym sposób, idioto! Słyszałeś naszą rozmowę, wiem to! I LEPIEJ ŻEBYŚ ZATRZYMAŁ DLA SIEBIE, TO CO USŁYSZAŁEŚ!

- Zostaw go! - znikąd pojawia się Tallulah. - Liam, zostaw go!

- Matka Teresa się kurwa znalazła? Czego chcesz, kretynko?

- Nie będę już kłamać! Możesz pokazać zdjęcia moim rodzicom, mam to w dupie! Zostaw Iana!

- Chyba nie mówisz poważnie? - pyta z dziwnym spokojem. - Miałaś robić, to co ci każę.

- Koniec z tym! Nie jestem twoją marionetką. Powiedziałam zostaw Iana!

- Zależy ci na tym słabeuszu ?

- Bardziej niż na tobie, chory pojebie! - krzyczy.

- Ty mała wredna. - zapadam w ciemność, głosy ucichły, nie czuję bólu, koniec.

****

Jayden

Ten facet ma coś mocno z głową. Jak można jechać z takim dużym spokojem i wyluzowaniem, wiedząc, że zaraz popełni się przestępstwo? Drake pędzi autostradą, nucąc sobie pod nosem jakąś piosenkę. Co za typ.

- Jesteś tego pewny? - pytam z czystej ciekawości.

- Ehe - spogląda na moment na mnie. - Zasłużył na to już kilka lat temu. Mojej rodziny się nie krzywdzi.

- Pewnie nas poda na policję. - stwierdzam.

- Proszę cię - śmieje się. - Kto mu uwierzy, że Drake Collins wywiózł go do lasu? Stary, mam niezłe układy w policji.

- Co?

- Co, co? Bradin, mój szanowny kuzyn jest policjantem, ponadto policjanci mają darmowe wejściówki na tor wyścigowy podczas mistrzostw.

- Dlaczego?

- Często dziadka zatrzymywali, więc miał tego dość. Teraz żaden patrol go nie zatrzymuje. Ten to potrafi się ustawić. - wzdycha. - Z resztą jego dobry kumpel, jest emerytowanym antyterrorystą. - kurwa, kim jest ta rodzina? Wiem, że mają pieprzony tor wyścigowy, teraz się dowiaduję, że mają układy z policją, co jeszcze? Ich ojciec to gangster, a dziadek zaklinacz koni? Wszystko jest możliwe!

- Dobra, gdzie znajdziemy Liama?

- Tam gdzie zawsze - śmieje się. - Ta ciota o tych godzinach kontempluje w parku.

- Skąd wiesz?

- Bo siedzi w parku naprzeciwko mojego domu. - prycha. - Nawet nie wie, że tam mieszkam.

- No to do dzieła. - uśmiecham się.

- Do dzieła!

----
Hej misie ❤️
Miłego powrotu do szkoły (wiem, że nie będzie miły 😂😂)
Buziole ❤️

Słodko gorzkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz