Rozdział 30 (część 2)

19.7K 760 37
                                    

Josslin

Po chwili byłam już w jego ramionach.
-Hej kochanie, udało mi się zaliczyć egzamin, wszystko dzięki Tobie, dziękuję Ci za to-
-Nie ma za co, choć beze mnie na pewno też byś sobie poradził-
Nawet nie zwróciłam uwagi, że ciągle mnie przytula, nie wiem kiedy ja też go objęłam.
-Na pewno nie, to dzięki tobie, chciałem Ci się jakoś odwdzięczyć. To dla ciebie-powiedział i wręczył mi kwiaty.
Jestem w wielkim szoku. Nie spodziewałam się tego po nim.
-Dziękuję bardzo, są piękne, ale nie musiałeś-
-Wiem, ale chciałem-
Dopiero mnie puścił, od razu poczułam dziwna pustkę.

Co się do cholery że mną dzieje, nie mogę pozwolić sobie na żadne zauroczenie, zwłaszcza w nim.

-Josslin za chwilę zamykamy, możesz już iść-krzyknął Johnny.
-Okej, pamiętaj, że jutro i w środę mnie nie będzie-
-Pamiętam, miłego urlopu-
Na pewno nie będzie miło, ale nie mówię mu tego, pewnie przepłaczę całe dwa dni, zawsze tak mam, gdy odwiedzam grób mamy. Minęło już siedem lat a ja dalej nie mogę się z tym pogodzić. Tak bardzo mi jej brakuje.
-Skoro już kończysz to pozwól, że cię odwiozę-
-Nie musisz, za chwilę mam autobus-
-Nalegam, nie chce żebyś sama jeździła po nocach-
-W takim razie poczekaj, pójdę się tylko przebrać-
Po pięciu minutach byłam już gotowa.
-Możemy iść-
Gdy byliśmy już w jego samochodzie Shade poruszył temat o którym nigdy nie chciałam rozmawiać.
-Wybacz, że pytam, ale po co tak właściwie jedziesz do Denver? Zauważyłem, że za każdym razem jak poruszasz ten temat robisz się smutna, choć wydaje ci się, że to ukrywasz-
Nie chciałam mu o tym mówić, nawet Em o tym nie wie. Ale z drugiej strony czułam, że mogę mu zaufać, jestem trochę skołowana. Chyba zaryzykuje.
-Jutro jest siódma rocznica śmierci mojej mamy, chce odwiedzić jej grób-
-Tak mi przykro z powodu twojej straty, a jak zginęła twoja mama? -pytał przejęty Shade, widziałam, że jest mu przykro.
-Wybacz, ale nie chce o tym mówić-
-Rozumiem-po chwili złapał mnie za rękę a ja jej nie wyrwałam. Moja dłoń w jego wydawała się taka mała.
-A o której masz samolot? -nie wiem po co mu ta informacja.
-O dwunastej-
-To przynajmniej się wyśpisz-
-Mam nadzieję, że tak będzie-
Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy.
Wyszliśmy z samochodu.
-Dziękuję za podwiezienie i za kwiaty, to było bardzo miłe z twojej strony.
-Nie ma za co-
-Do zobaczenia Shade-juz miałam odchodzić, gdy niespodziewanie pociągnął mnie za rękę i po chwili objął. Mogłabym się do tego przyzwyczaić.
-Do zobaczenia Josslin-Powiedział i złożył na moim policzku pocałunek, czułam że oblewam się rumieńcem.
Ruszyłam w stronę bloku, Shade stał tam ciągle do póki nie weszłam.
Musze się jeszcze spakować. Ale wcześniej wezmę gorący prysznic.

**

Shade

Nie chciałem jej tam zostawiać, ale czułem, że Joss potrzebuje teraz spokoju. Nie spodziewałem, się że jej mama nie żyje i jeszcze nie chciała powiedzieć jak do tego doszło.
Czuje, że kryje się za tym coś strasznego. Na dodatek będzie sama w Denver.
Nagle naszła mnie pewna myśl.
Muszę zadzwonic do jednej osoby.

###
##
#

My Dream✔️ [Two Souls I] Where stories live. Discover now