Josslin
Za drzwiami stał Shade, był kompletnie pijany. Byłam przerażona, jego twarz była cała zakrwawiona, a koszulka miała kilka dziur.
-Josslin..-
-Coś ty najlepszego narobił? -
-Tęsknięm za tobą-belkotał.
-Milcz Shade! - wyciągnęłam go do mieszkania i zaprowadziłam do łazienki żeby zrobić porządek z jego twarzą. Próbował ze mną rozmawiać, ale nie dałam mu dojść do słowa, byłam wściekła. Ściągnęłam jego koszulkę i rzuciłam do kosza. Widząc go bez niej od razu przypomniało mi się jaki był umięśniony, uwielbiałam dotykać go, gdy leżeliśmy w łóżku.
Stop..nie mogę o tym myśleć, to już nigdy nie wróci.
Zaprowadziłam go do salonu.
-Usiądź na kanapie-poszłam do kuchni po wodę dla niego, gdy wróciłam on już spał. Powinnam go obudzić i kazać iść do domu, ale nie potrafiłam tego zrobić. Zostawiłam wodę na stole i wróciłam do swojej sypialni.
Jednak zanim udało mi się zasnąć na zewnątrz zaczęło już się robić jasno.*****
Shade
Obudziłem się i czułem okropny ból głowy. Wszystkie wspomnienia zaczęły wracać, wyjście do baru, wypicie trzech butelek whisky, kilka panienek się do mnie przystawało i na koniec bujka z jakimś pajacem.
Rozejrzałam się po pokoju i byłem w szoku.
Jestem w salonie Josslin. Jak ja się tu dostałem, dziwne, że mnie nie wykopała. Zobaczyłem, że na stole leży woda i tabletki przeciwbólowe, jest cudowna, mimo tego co jej zrobiłem i tak jest dla mnie dobra. Nagle przez salon przebiegła Josslin, zakrywała ręką usta, po chwili usłyszałem, że wymiotuję. Od razu tam poszedłem. Martwiłem się o nią, była najważniejsza osobą w moim życiu.
-Josslin wszystko w porządku? - zbliżyłem się do niej i odgarnąłem jej włosy od twarzy.
-Daj mi spokój Shade, wiesz gdzie są drzwi- odezwała się cicho.
Bałem się o nią, ale zrobiłem tak jak chciała, no może nie do końca bo nie opisciłem mieszkania. A co jeśli jest chora? Wiem, że nie chce mnie widzieć, ale muszę się dowiedzieć o co chodzi.
Po piętnastu minutach w końcu wyszła, była blada.
-Jak się czujesz? -
-Świetnie, możesz już iść- jej słowa mnie raniły, była chłodna w stosunku do mnie. Jednak w jej oczach dostrzegłem smutek. Miałem ochotę wziąć ją w ramiona.
-Słyszysz co do ciebie mówię? Wynoś się Shade, nie chce cie widzieć- czułem ból w klatce piersiowej.
-Przepraszam skarbie, wiem że cię zawiodłem, ale zrobię wszystko żebyś mi wybaczyła. Teraz wyjdę, ale jeszcze tu wrócę-
-Nie mów do mnie skarbie, straciłeś do tego prawo, gdy zacząłeś pieprzyć Samanthe-
Widziałem, że broda jej drży, starała się powstrzymać łzy. Skierowałem się w stronę drzwi.
-Pamiętaj, że cię Kocham-krzyknąłem i wyszedłem.
Byłem przed blokiem, odpaliłem papierosa i wyciągnąłem telefon, poszukałem potrzebnego numeru.
-Malik przy telefonie, co jest Redwalion? -
-Musimy się spotkać-******
Josslin
Od rana miałam kiepski humor. Shade był świadkiem moich porannych mdłości, miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz, że jestem w ciąży, ale resztką sił się powstrzymałam. Jakim prawem śmiał mówić, że mnie kocha, gdyby tak było to by mnie nie zdradził. Nawet nie zapytałam o co chodzi z tą bujką, ale nie miałam ochoty na dalszą rozmowę z nim.
Mój telefon zaczął dzwonić, to pewnie Em albo Drew.
-Hallo-
-Hej Josslin, wpadnę po ciebie i pójdziemy na zakupy. Co ty na to? -
-Przepraszam Em, ale nie mam ochoty na to wszystko-
-Nie możesz cały czas siedzieć w domu i się zadręczać, musisz ruszyć dalej-
Łatwo jej mówić, to nie ona straciła osobę, którą kochała.
-Nie chcę nigdzie iść, potrzebuję spokoju-powiedziałam i się rozpaczyłam. Źle się z tym czułam, że byłam dla niej taka nie miła.JA: Przepraszam za moje zachowanie.
EM: Ja też przepraszam, nie powinnam na ciebie naciskać.
YOU ARE READING
My Dream✔️ [Two Souls I]
RomanceJosslin Mooer W swoim życiu przeszła prawdziwe piekło. Straciła osobę na której bardzo jej zależało. Po kilku latach na jej drodze staje on.. Shade Redwalion Miał wszystko czego mógł zapragnać. Rodzina, przyjaciele. Był kapitanem drużyny koszykarsk...