Rozdział 58

15.1K 535 53
                                    

Josslin

Za drzwiami stał Shade, był kompletnie pijany. Byłam przerażona, jego twarz była cała zakrwawiona, a koszulka miała kilka dziur.
-Josslin..-
-Coś ty najlepszego narobił? -
-Tęsknięm za tobą-belkotał.
-Milcz Shade! - wyciągnęłam go do mieszkania i zaprowadziłam do łazienki żeby zrobić porządek z jego twarzą. Próbował ze mną rozmawiać, ale nie dałam mu dojść do słowa, byłam wściekła. Ściągnęłam jego koszulkę i rzuciłam do kosza. Widząc go bez niej od razu przypomniało mi się jaki był umięśniony, uwielbiałam dotykać go, gdy leżeliśmy w łóżku.
Stop..nie mogę o tym myśleć, to już nigdy nie wróci.
Zaprowadziłam go do salonu.
-Usiądź na kanapie-poszłam do kuchni po wodę dla niego, gdy wróciłam on już spał. Powinnam go obudzić i kazać iść do domu, ale nie potrafiłam tego zrobić. Zostawiłam wodę na stole i wróciłam do swojej sypialni.
Jednak zanim udało mi się zasnąć na zewnątrz zaczęło już się robić jasno.

*****

Shade

Obudziłem się i czułem okropny ból głowy. Wszystkie wspomnienia zaczęły wracać, wyjście do baru, wypicie trzech butelek whisky, kilka panienek się do mnie przystawało i na koniec bujka z jakimś pajacem.
Rozejrzałam się po pokoju i byłem w szoku.
Jestem w salonie Josslin. Jak ja się tu dostałem, dziwne, że mnie nie wykopała. Zobaczyłem, że na stole leży woda i tabletki przeciwbólowe, jest cudowna, mimo tego co jej zrobiłem i tak jest dla mnie dobra. Nagle przez salon przebiegła Josslin, zakrywała ręką usta, po chwili usłyszałem, że wymiotuję. Od razu tam poszedłem. Martwiłem się o nią, była najważniejsza osobą w moim życiu.
-Josslin wszystko w porządku? - zbliżyłem się do niej i odgarnąłem jej włosy od twarzy.
-Daj mi spokój Shade, wiesz gdzie są drzwi- odezwała się cicho.
Bałem się o nią, ale zrobiłem tak jak chciała, no może nie do końca bo nie opisciłem mieszkania. A co jeśli jest chora? Wiem, że nie chce mnie widzieć, ale muszę się dowiedzieć o co chodzi.
Po piętnastu minutach w końcu wyszła, była blada.
-Jak się czujesz? -
-Świetnie, możesz już iść- jej słowa mnie raniły, była chłodna w stosunku do mnie. Jednak w jej oczach dostrzegłem smutek. Miałem ochotę wziąć ją w ramiona.
-Słyszysz co do ciebie mówię? Wynoś się Shade, nie chce cie widzieć- czułem ból w klatce piersiowej.
-Przepraszam skarbie, wiem że cię zawiodłem, ale zrobię wszystko żebyś mi wybaczyła. Teraz wyjdę, ale jeszcze tu wrócę-
-Nie mów do mnie skarbie, straciłeś do tego prawo, gdy zacząłeś pieprzyć Samanthe-
Widziałem, że broda jej drży, starała się powstrzymać łzy. Skierowałem się w stronę drzwi.
-Pamiętaj, że cię Kocham-krzyknąłem i wyszedłem.
Byłem przed blokiem, odpaliłem papierosa i wyciągnąłem telefon, poszukałem potrzebnego numeru.
-Malik przy telefonie, co jest Redwalion? -
-Musimy się spotkać-

******

Josslin

Od rana miałam kiepski humor. Shade był świadkiem moich porannych mdłości, miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz, że jestem w ciąży, ale resztką sił się powstrzymałam. Jakim prawem śmiał mówić, że mnie kocha, gdyby tak było to by mnie nie zdradził. Nawet nie zapytałam o co chodzi z tą bujką, ale nie miałam ochoty na dalszą rozmowę z nim.
Mój telefon zaczął dzwonić, to pewnie Em albo Drew.
-Hallo-
-Hej Josslin, wpadnę po ciebie i pójdziemy na zakupy. Co ty na to? -
-Przepraszam Em, ale nie mam ochoty na to wszystko-
-Nie możesz cały czas siedzieć w domu i się zadręczać, musisz ruszyć dalej-
Łatwo jej mówić, to nie ona straciła osobę, którą kochała.
-Nie chcę nigdzie iść, potrzebuję spokoju-powiedziałam i się rozpaczyłam. Źle się z tym czułam, że byłam dla niej taka nie miła.

JA: Przepraszam za moje zachowanie.

EM: Ja też przepraszam, nie powinnam na ciebie naciskać.

My Dream✔️ [Two Souls I] Where stories live. Discover now