Rozdział 31

19.8K 719 5
                                    

Josslin

Dzisiaj lecę do Denver, nie śpię już od godziny szóstej. Obudził mnie sen po, którym nie mogłam się uspokoić, cała się trzęsam. Mam nadzieję, że te sny niedługo miną, nie chce po raz kolejny tego przeżywać.
Muszę się napić kawy, może to mi trochę pomoże.
Gdy byłam w kuchni zadzwonił mój telefon.
To babcia
-Witaj Josslin, jak się dzisiaj masz? Mam nadzieję, że nie chodzisz cała zapłakana od rana-
Postanowiłam jednak nie mówić babci prawdy, nie chce po raz kolejny jej martwić. I tak już dużo przeze mnie przeszła.
-Nie babciu, jakoś daje radę, dzisiaj lecę do Denver-
-Ohh kochanie, dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? Przecież poleciałabym z tobą, a teraz będziesz tam sama-mówiła przejęta babcia.
-Spokojnie babciu, dam radę-przypomniało mi się jeszcze o tych telefonach z nieznanego numeru.
-Babciu w ostatnim czasie ktoś z Denver próbował się ze mną skontaktować. Wiesz może w jakiej sprawie? -
-Nie mam pojęcia, ale spróbuję się czegoś dowiedzieć-
-Dobrze babciu, muszę kończyć bo zostało mi jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, a o dwunastej mam samolot-
-Koniecznie daj mi znać jak będziesz na miejscu-
-Dobrze-rozłączyłam się i poszłam do sypialni, aby sprawdzić czy wszystko spakowałam. Moją uwagę przykuło zdjęcie mamy, które leżało na szafce nocnej, wzięłam je do ręki, usiadłam na łóżku.
Była piękna kobietą, miała długie blond włosy, tak jak ja teraz i duże szare oczy. Chciałabym żeby tu że mną była. Dlaczego ten drań musiał mi ją odebrać? Nigdy mu tego nie wybacze. Nie chce go nigdy więcej widzieć. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie wiem ile czasu spędziłam w takim stanie. Spojrzałam na zegarek, zostało mi niewiele czasu.
Musiałam się uspokoić, muszę zadzwonić po taksówkę, która zawiezie mnie na lotnisko.
Podeszłam szybko do szafy, aby się ubrać bo dopiero przypomniało mi się, że jestem jeszcze w piżamie. Wyciągnęłam czarne legginsy i fioletową bluzę.
Po ubraniu się wzięłam swoje rzeczy i zeszłam na dół, taksówka już na mnie czekała. Od razu weszłam do środka.
-Dzień dobry, poproszę na lotnisko-

**

Po czterdziestu minutach taksówka zatrzymała się na lotnisku
-Za kurs należy się piętnaście dolarów-
Wyciągnęłam pieniądze.
-Proszę i reszty nie trzeba-wysiadłam i ruszyłam w stronę wejścia.
Na lotnisku było mnóstwo ludzi, nie jestem do tego przyzwyczajona, dlatego próbowałam jak najszybciej dostać się do samolotu

**

W końcu byłam w samolocie, w mojej głowie ciągle odtwarzały się wspomnienia związane z mamą. Często układałysmy razem puzzle i chodziliśmy na spacery, jeździliśmy na rowerach. Nienawidzę ojca za to co zrobił.
Wyciągnęłam mój odtwarzacz mp3 i słuchawki, włączyłam moją ulubioną piosenkę i zasnęłam, obudziłam się dopiero gdy pilot ogłaszał, że za chwilę będziemy lądować w Denver. Przespałam prawie cały lot, w sumie dobrze bo za bardzo nie lubię latać.
Po dziesięciu minutach opusciłam samolot i szłam w stronę wyjścia. Miałam wrażenie, że ktoś wykrzykuje moje imię, ale postanowiłam to zignorować, przecież nikt mnie tu nie zna, na pewno mi się wydaje.
Najpierw pojadę zameldować się do hotelu a później na cmentarz.
Nagle poczułam, że ktoś złapał mnie za rękę. Przestraszyłam się, kto to mógł być. Odwrociłam się i nie mogłam uwierzyć w to co widzę, pewnie mam jakieś omamy. Zamknęłam oczy i otworzyłam je, z myślą, że go tam nie będzie, ale dalej tam stał i patrzył na mnie swoimi brązowym oczami. Nie wiedziałam co powiedzieć.
Dopiero on odezwał się pierwszy
-Wolałem cię-nic na to nie odpowiedziałam.
-Co ty tu robisz Shade? Mam nadzieję, że nie przyleciałeś tu za mną-
-Chciałem być tu z tobą, widziałem wczoraj jak bardzo cię to boli, nie chciałem żebyś była tu sama-
-A może ja chciałam być tu sama. Nie pomyślałeś o tym, i nie mów mi jeszcze, że leciałeś tym samym samolotem co ja-
-Leciałem, ale nie chciałem wcześniej do ciebie podchodzić, bałem się jak zareagujesz, postanowiłem że bezpieczniej będzie jak złapie cię dopiero w Denver-
-Dlaczego tu jesteś Shade? -
-Nie wiem, po prostu czułem, że muszę tu z tobą być-
-Nie musiałeś, a teraz przepraszam, ale muszę jechać zameldować się do hotelu-
-Ale chciałem, pozwól że cię odwiozę. Na parkingu czeka wynajęty samochód-
-Niech będzie-byłam wściekła, chciało mi się płakać.
Po chwili byliśmy już w samochodzie
-W jakim hotelu się zatrzymałaś? -
-Hotel Leroy-
Ruszyliśmy w ciszy, po kilku kilometrach Shade się zatrzymał.
-Zaraz wracam, muszę wykonać jeden telefon-
Miałam ochotę uciec od niego i zatrzymać taksówkę, jednak po chwili wrócił za swoje miejsce i zaczął dalej jechać. Nie odzywałam się do niego, choć kilka razy próbował nawiązać rozmowę.
Wyciagnełam telefon i napisałam do babci

JA:Jestem już w Denver.

Później oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy.
-Jesteśmy na mjejscu-
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się.
Coś tu nie gra..

###
##
#

My Dream✔️ [Two Souls I] Where stories live. Discover now