Rozdział 44

19.4K 639 72
                                    

Josslin

Byliśmy już z Shadem na lotnisku. Za trzydzieści minut mamy samolot, który zabierze nas do Denver. Jestem przerażona  tym, że dzisiaj zobaczę ojca. Nie wiem czy dam radę.
- Josslin uspokój się, będę tam z Tobą przez cały czas -
- Ja nie chcę tam jechać, zabierz mnie stąd Shade -
- Jesteś tego pewna? -
- Nie, niczego nie jestem pewna -
Shade podszedł i mnie przytulił. Zrobiło mi się trochę lepiej.
Zdecydowałam, że jednak to zrobię, byliśmy już w samolocie, teraz nie ma odwrotu. Muszę być silna. Dam radę to zrobić.
**
Niedawno wylądowaliśmy, Shade próbował złapać taksówkę, która zabierze nas do Denver Medical Center.
Po chwili jedna się w końcu zatrzymała. Od razu do niej wsiedliśmy. Czym bliżej szpitala byliśmy tym bardziej mój lęk narastał, za chwilę zobaczę osobę, która zabiła moją matkę, co niby mam mu powiedzieć? Mam udać, że nic się nie stało? Nie wiem czego się spodziewać po tym spotkaniu.
- Shade boję się -
- Dasz radę skarbie, wiem że to nie będzie łatwe, ale jestem przekonany, że to zrobisz, będę ciągle obok ciebie -
Złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
Po czterdziestu minutach byliśmy na miejscu. Chciałam zapłacić za taksówkę, ale Shade do tego nie dopuścił. Ale on jest uparty.
- Następnym razem ja płacę - na ustach Shade rozciągnęły się w uśmiechu.
-Gdy jesteś ze mną nie musisz za nic płacić -
Weszliśmy do środka, podeszłam do kobiety, która siedziała przy biurku.
- Dzień dobry, chciałabym zobaczyć się ze Stanley'em Mooer -
- A kim Pani dla niego jest? - przez chwilę się zawachałam co powiedzieć.
- Córką -odpowiedziałam w końcu po cichu.
Zaczeła sprawdzać coś w komputerze.
-Stanley Mooer znajduje się na czwartym piętrze, pokój numer 143-
- Dziękuję -złapałam Shade za rękę i udaliśmy się w stronę windy.
- Jesteś gotowa to zrobić kochanie? -
- Nie, nigdy nie będę gotowa na to spotkanie, ale chcę mieć to już za sobą -
Gdy byliśmy w windzie Shade dostał SMS, czytając go jego wyraz twarzy się zmienił, zaczął marszczyć brwi i ściągnął mocno telefon, aż pobielały mu palce. Starałam się zobaczyć kto do niego napisał, ale przy moim wzroście nie miałam żadnych szans.
- Coś się stało? -
Spojrzał na mnie i milczał
- Shade słyszysz mnie? -
- Słysze, nic ważnego się nie stało, nie musisz się martwić- miałam wrażenie, że nie był że mną do końca szczery, ale postanowiłam nie drążyć tematu. Zrobię to później. Mam teraz inne problemy na głowie.
Stałam już przed jego pokojem, tak bardzo się bałam, miałam ochotę zawrócić.
-Mógłbyś tu poczekać? Chce to zrobić sama -
- Nie ma mowy, wchodzę z tobą -
- Shade muszę to zrobić sama -
- Skoro tak uważasz, ale wiedz, że nie podoba mi się to, będę ciągle tu stał gdybyś mnie potrzebowała -
- Dziękuję -
Zapukałam i od razu weszłam. Moje serce zaczęło szybciej bić. Leżał na łóżku, miał otwarte oczy i patrzył w sufit. Wyglądał całkiem inaczej, był dużo chudsz i blady. Stracił wszystkie włosy. Do ręki miał podłączoną kroplówkę.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Chciałeś się ze mną widzieć, więc jestem -
Po chwili, która wydawała się wiecznością spojrzał w moją stronę. W jego oczach było coś dziwnego.
- Czego chcesz? - warknął na mnie.
Co on sobie myśli..
Widocznie nic się nie zmienił przez te lata.
- Dostałam wiadomość, że chciałeś mnie widzieć, to przyjechałam -
Chciałam się stąd wydostać.
On niespodziewanie zaczął się śmiać.
- Wyglądasz jak Morgan, pewnie też rozkładasz przed wszystkimi nogi jak ona, tylko nie zacznij zaraz ryczeć tak jak to zawsze miałaś w zwyczaju -
Mój strach przerodził się w gniew.
- Jak śmiesz tak mówić? Nie masz prawa-
- Musisz wiedzieć, że Twoja matka była nieposłuszną dziwką, nic nie potrafiła dobrze zrobić, to ona zmusiła mnie do tego żebym z nią skończył. Chciałam się z tobą spotkać żeby Ci powiedzieć, że nie żałuję tego co zrobiłem, z wielką chęcią zrobił bym to znowu, to było cudowne uczucie oglądać ją taką zakrwawikną i błagającą o litość -
Nie mogłam oddychać, byłam wściekła. Co za drań.
- Nienawidzę Cię, nie chce Cie już nigdy widzieć -
- Ciesz się, że nie skończyłaś tak jak ona -
Wybiegłam z sali, ciągle słyszałam jego śmiech, po chwili zaczął kaszleć. Jak można być takim okrutnym.
Osunęłam się po ścianie i schowałam twarz w dłoniach. Nie powinno mnie tu być, jak głupia byłam zgadzając się na to.
- Josslin co się stało? Nie płacz -
- Zabierz mnie stąd, nie chce tu dłużej być -

My Dream✔️ [Two Souls I] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz