-06-

601 71 49
                                    

Jinyoung do sklepu wybrał się w swojej ukochanej koszulce z pieskiem. Była ona co prawda trochę sprana, jednak kto będzie zwracał uwagę na jego wygląd o ósmej? Dlatego do kompletu założył dresy i nienajnowszą bluzę.

Do miejscowego spożywczaka musiał oczywiście udać się pieszo. Tym razem nie miał jednak nic przeciwko takiemu spacerowi. Co prawda było mu zimno - nie oszukujmy się, październikowe poranki nie należą do słonecznych. Jinyoung był do tego optymistycznie nastawiony. Orzeźwiający wiatr pozwoli mu się dobudzić. Chyba. 

Sklepik nie był zbyt wielki, jednak zawierał wszystkie produkty, które zostały wypisane na niewielkiej, różowej karteczce. Ceny były tu nieco wyższe niż w markecie, jednak to nie było problemem. Przynajmniej dla matki Jinyounga, która nie przejmowała się takimi przyziemnymi rzeczami jak finanse. To ojciec zawsze musiał dbać o to, żeby przypadkiem jego żona nie wydała wszystkich pieniędzy podczas jednej wizyty w centrum handlowym. 

Gdy nastolatek miał już w koszyku wszystkie produkty, zbliżył się do kasy. Sprzedawczyni otaksowała go nieprzyjemnym spojrzeniem, ze znudzeniem żując gumę, po czym zabrała się za kasowanie zakupów. Brunet przewrócił jedynie oczami, by po chwili zabrać za pakowanie rzeczy do torby. Nie wiedział, co takiego zrobił tej kobiecie, jednak zawsze zachowywała się w stosunku do niego tak samo. Nic nie mógł na to poradzić. Dlatego szybko położył na blacie odpowiednią sumę pieniędzy, po czym jak najszybciej zmierzył ku drzwiom. Podczas gdy mijał się z jakimś chłopakiem, ten złapał go za przedramię.

- Fajna koszulka - powiedział. Jinyoung skądś już kojarzył ten głos, mimo to nie podniósł wzroku.

- Dzięki - mruknął niechętnie, wyswobadzając się z ucisku. Następnie szybko skierował swoje kroki ku chodnikowi. - Dziwny typ - skomentował pod nosem.

★★★

Jacksonowi wcale nie podobał się fakt, że próby mieli robić już z samego rana. O ile samym ranem można było nazwać godzinę ósmą. Dla młodego Wanga był to jednak niemal środek nocy. Jego oburzenie wzrosło, gdy musiał jechać po odpowiednie zaopatrzenie, ponieważ z jego szafki zniknęły już wszystkie paczki chipsów oraz butelki wypełnione różnymi napojami. Dlatego szybko się ogarnął i wsiadł za kierownicę. Sam nie wiedział, jakim cudem zdał prawo jazdy. A przynajmniej część teoretyczną, ponieważ praktyka szła mu całkiem dobrze. No prawie. Kiedyś przez nieuwagę wpadł do rowu, który okazał się być na szczęście (bądź wręcz na odwrót) dość płytki. Karoseria była do wymiany, jednak Jackson przeżył, czego żałował. Nigdy rodzice na niego nie byli aż tak wściekli jak wtedy.

Wychodząc z czarnego auta chłopak zauważył w lusterku w jakim stanie są jego włosy. Mimo wszystko w myślach powiedział sam do siebie, jaki jest dziki i seksowny. Wang był świadomy swojego wyglądu aż za mocno.

Tuż przed samymi drzwiami minął się z chłopakiem, którego twarz nic mu nie mówiła. W ułamku sekundy stwierdził, że brunet ma pospolity wygląd, jednak jego uwagę przykuł jego ubiór, a konkretniej koszulka z uroczym labradorem. Dlatego, nic nie myśląc, złapał właściciela tego niezbyt nowego "dzieła sztuki", by mu przypadkiem nie uciekł. Nie był przy tym szczególnie delikatny, jak zwykle.

- Fajna koszulka - skomentował, licząc, że nastolatek podniesie głowę. Może skądś go zna? Wtedy mógłby się zapytać, gdzie kupił wspomnianą wcześniej część garderoby.

W odpowiedzi usłyszał jedynie niewyraźnie wypowiedziane "dzięki". Nie żeby go to uraziło, przecież co go obchodził jakiś obcy chłopak, prawda? Mimo to czuł się nieswojo. Zwykle każdy bardziej entuzjastycznie reagował na komplementy z jego strony.

Ta krótka wymiana słów zepsuła mu humor na prawdopodobnie większość dnia.

★★★

3 paź, 12:09

fendiman852: hej

fendiman852: znasz może jakiś sklep z koszulkami ze zwierzętami?

pepi_jy_: nie wiem jak wyglądasz, więc ci raczej nie pomogę

fendiman852: bardzo śmieszne

fendiman852: ostatni raz tak się śmiałem na pogrzebie ciotki

fendiman852: nawet się nie znamy, a widzę, że czujesz się bardzo swobodnie

fendiman852: za mocno swobodnie

pepi_jy_: czy ja ci pisałem, że jestem miły?

fendiman852: przecież to ty do mnie pierwszy napisałeś

fendiman852: uh

fendiman852: już nieważne

fendiman852: to co z tymi koszulkami

pepi_jy_: co cię nagle wzięło na te koszulki

fendiman852: widziałem dzisiaj w sklepie takiego gościa, który miał super koszulkę z labradorem

(Jinyoung poczuł, jak pocą mu się ręce. To pewnie tylko dziwny zbieg okoliczności. Tak, pewnie tak. W końcu świat nie jest taki mały.)

pepi_jy_: i co w związku z tym?

fendiman852: chcę mieć taką samą koszulkę

pepi_jy_: trzeba się było jego zapytać gdzie ją kupił

fendiman852: chciałem, ale on był jakiś dziki

pepi_jy_: dziki? ciekawe

_________________________________________

I oto mamy obiecany rozdział. Swoją drogą dzisiaj są moje imieniny, także sto lat dla mnie.

Czy nie jestem trochę oschła w tych notatkach?

Ten rozdział jest krótszy od pozostałych, jednak jest to skutkiem tego, że wczoraj była publikacja. A nie może być za dużo tego dobrego.

Swoją drogą zapraszam wszystkich fanów Seventeen do mojego nowego opowiadania "My I", gdzie akcja kręci się wokół Junhuia i Minghao. C:

Miłego dnia i do zobaczenia w sobotę xx


(ɴɪᴇ)ᴢɴᴀᴊᴏᴍʏ ─ jinsonWhere stories live. Discover now