-45-

405 61 117
                                    

- Hyeri, mogłabyś mi w czymś pomóc? - zapytał Im, gdy już dopadł do dziewiętnastolatki, która grała na telefonie, siedząc za kulisami. Podniosła oczy na chłopaka, a kiedy zauważyła bijące od niego zaaferowanie, zablokowała komórkę i wstała z rozkładanego krzesełka.

- W czym, nasz utalentowany gejuszku? - nastolatka złapała bruneta za policzek, szczypiąc go przy tym w stylu starej ciotki. Czuła się jak matka wszystkich uczniów tego liceum. Bycie przewodniczącą samorządu szkolnego jej służyło. 

- Wyprowadziłabyś mojego chłopaka tylnymi drzwiami? - w tym momencie chłopak wskazał głową na drugie drzwi prowadzące na korytarz. Zaraz potem znajdowało się wyjście na dziedziniec, a niedaleko parking, na którym Im zaparkował auto. - Tylko beze mnie. To byłoby na razie zbyt podejrzane. Zaprowadź go do mojego samochodu, czarne BMW na samym brzegu - nastolatek wyciągnął kluczyki z tylnej kieszeni spodni i podał je dziewczynie. 

- Co to za tajna misja? Ktoś go goni czy jak? - zapytała Seo, odbierając przedmiot z rąk licealisty. 

- Można tak powiedzieć. To jak? - Jaebum zaczął się lekko niecierpliwić. Bał się, że podczas jego nieobecności mogło stać się coś ważnego. 

- Nie ma problemu - dziewiętnastolatka uśmiechnęła się szeroko. - Tak swoją drogą, byliście tacy słodcy. W takich chwilach żałuję, że sama nie jestem facetem. 

- Czemu? - dla bruneta wypowiedź przewodniczącej szkoły była pozbawiona jakiegokolwiek sensu.

- Wtedy mogłabym być gejem - Koreanka wzruszyła ramionami. - Dobra, powiedz temu swojemu chłoptasiowi, żeby do mnie przyszedł. Zajmę się nim.

★★★

Jaebum wrócił do swojej grupy, gdzie zastał Youngjae przytulającego się do Parka. Ten widok sprawił, że chłopak zaczął szczerze nienawidzić rodziców Choiego. Kim trzeba być, by wzbudzać we własnym dziecku taki strach?

- Skarbie - Im jak najdelikatniej położył dłoń na ramieniu siedemnastolatka, po czym się uśmiechnął. - Pójdziesz za kulisy, tam czeka na ciebie Hyeri. Zaprowadzi cię do mojego samochodu. Po tym wszystkim przejdę obok twoich rodziców, żeby pokazać, że nie idziesz ze mną. Potem jak najszybciej do ciebie przyjdę i zabiorę do siebie.

- Lepiej zawieź go do mnie - zaproponował Jinyoung, nie przestając głaskać przyjaciela. - Moja mama może jakoś uspokoi jego rodziców. Poza tym, będą mniej zdenerwowani, gdy znajdą go u mnie. 

- W sumie racja - stwierdził milczący do tej pory Jackson. - Ja wezmę ze sobą Yugyeoma i Kun...

- Kunpimooka - podpowiedział Bambam, uśmiechając się do siebie. Śmieszyło go to, jakim wielkim problemem było do zapamiętania jego imię. Zmieni się to za dwa tygodnie. W końcu w Tajlandii wiele jest takich imion.

- O, właśnie, Kunpimooka - Wang pokiwał głową. - Mark, jedziesz z nami? - blondyn zwrócił się do mile zaskoczonego Tuana. 

- Czemu nie - czerwonowłosy uśmiechnął się, po czym lekko zmarszczył brwi. - Zmieścimy się w piątkę? Nie obraź się, ale twój samochód nie należy do największych.

- Ja pójdę pieszo - oznajmił Park. - Mam niedaleko. - chłopak dotknął Choi w ramię. - Musisz już iść, nie mamy czasu. 

Więc Youngjae skierował się pokornie w stronę kulis, gdzie miał czekać na niego anioł stróż w postaci wylewnej Hyeri. 

★★★

Jackson nie był pocieszony takim obrotem spraw. Nie podobało mu się to, że Park będzie musiał iść sam, w nocy, do domu. A co jeśli ktoś go napadnie? Przecież on jest taki delikatny i w ogóle...

(ɴɪᴇ)ᴢɴᴀᴊᴏᴍʏ ─ jinsonWhere stories live. Discover now